Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Ionerl i Hegrin

Postać zaczęła przysuwać się w ciemności szurając nogami. Hegrin położył rękę na rękojeści miecza, Ionerl poczęła nerwowo macać pas w poszukiwaniu puginału. Jej koń nagle zarżał przeciągle, zaczął nerwowo stąpać. Ionerl pozwoliła mu się odwrócić bokiem do traktu i myślała tylko o tym, żeby stąd uciec, tylko co zrobi sama w nocy, w  kraju dalekim i odległym od znanych jej okolic? Ona ucieknie, zgubi się, a co stanie się z Hegrinem? Jej koń stąpał w miejscu coraz szybciej i coraz bardziej nerwowo.

Ionerl i Hegrin się zatrzymali zrobiło się już ciemno. Niebo było gwiaździste i przejrzyste, zaś  księżyc w pełni oświetlał im trakt. Ionerl miała wrażenie że ktoś ich obserwuje. Cisza była gęsta i nieprzenikniona. Nagle Hegrin wstrzymał konia i wskazał dłonią na ścianę lasu. Pomiędzy drzewami widać było ogień. Wokół niego unosiła się jakby mgła oparów. Ionerl patrzyła na posła i czekała na znak co zrobić. Ten wskazał ręką trakt i pospieszył konia. Nie wiadomo kto ukrywał się w lesie i jakie miał zamiary. Ionerl ruszyła za posłem, gdy nagle mała czarna sylwetka wychyliła się z krzaków przy łuku, jaki rysował trakt prosto przed nimi. Serce Ionerl podskoczyło gdy kształt złowieszczo utykając i powłóczając nogami zbliżał się coraz bardziej. Chciała zawrócić rumaka i uciec, jednak  w ciemności zauważyła oczy Hegrina wpatrujące się w nią i usłyszała cichy szept „nie ruszaj się, to może być zasadzka”. Nagle dał się słyszeć cichy charkot od strony postaci. Ionerl całą siłą woli walczyła ze sobą, by nie zamknąć oczu.
- Bliżżżżhhhej, podejdźcież bliżżżhhhej. Ja dooooobra, ja zbłąkanychhh wędrowców na szlak wyprowadzammmm. Ja dobra, ja pomogę, nie bójcie się nieznajomi. Ja dziwaczka, ludzi nie unikam, to raczej oni mnie omijają.
Postać zaczęła przysuwać się w ciemności szurając nogami. Hegrin położył rękę na rękojeści miecza, Ionerl poczęła nerwowo macać pas w poszukiwaniu puginału. Jej koń nagle zarżał przeciągle, zaczął nerwowo stąpać. Ionerl pozwoliła mu się odwrócić bokiem do traktu i myślała tylko o tym, żeby stąd uciec, tylko co zrobi sama w nocy, w  kraju dalekim i odległym od znanych jej okolic? Ona ucieknie, zgubi się, a co stanie się z Hegrinem? Jej koń stąpał w miejscu coraz szybciej i coraz bardziej nerwowo.
- Kim... Czym ty jesteś? – zapytał pewnym głosem poseł.
- Ja doooobra, ja do ognia zaproszę. Ja miłaaaa a wy... czym jesteś? Tym co zrodziło się z tych samych sił co i wy wędrowcyyy. Ja hhhh dziwaczka, ale ja dooobra. Samotna, bo ludzie boją się tego co im nie jest znaneeee.... boją się czegoś co jest tylko trochhhhę inne. Odwracają się od każdego, kto „nie pasuje” hhhhrrr.
Niska postać charcząc coś pod nosem, zaczęła nerwowo kręcić się w miejscu i wydawało się, że łypie na nich ciemną przestrzenią pod rysującym się w mroku kapturem. Hegrin tylko patrzył na postać nic nie mówiąc, zdawał się nasłuchiwać dźwięków wokół.
- Wy myślicie że ja złaaa, a ja doooobra, ja tylko rozmawiać chhhhcę. Czemu chłopiec tak nasłuchhhuje, czemu rękę trzyma na żelasssstwie? Ty przeczuwasz, z której strony czai się zagrożenie. Ty wiesz, kto może zaszkodzić. Na pewno nie stara i brzydka pozbawiona wpływu na losy tego padołu kobieta…. Nie, nie… Piękno to nie zawsze dobro, ale ty wieszzzz. Nie zapominaj, co czeka na rogu. Nie tylko śmieeerć Ci została na drodze, nie nie… Nie tylko ciemność, nawet w nocy znajdzie się cośśśśś co rozświetli mroki, spójrz na księżżżżyc nim wspomnisz brzemię. Ale strzesz się ukojenia, bo jego poszukiwanie może przynieść ból i splamić Cię czerwienią. A czemu panieneczzzzka tak się boi? Czemu skoro ma tak piękną przyszzzłość przed sobą? Czemu, skoro ON naznaczył Cię swoim piętnemmm? Czemu, skoro Cię wyzzznaczył? Czemu boiszzz się podejść do ogniaaa? On jest wewnątrz Ciebie!!! On już Cię zabrał.
Ionerl coraz szerzej otwierała oczy z mieszanką strachu i zdumienia, nie miała pojęcia o co chodzi tej kobiecie. „Musi być obłąkanym złym duchem” pomyślała. „Kim jest ‘ON’”... „I skąd wie, że ogień... pożar?”Hegrin miał już wyraźnie dość słów kobiety. Świsnęła stal i miecz błysnął w dłoni posła.
- Jeśli nie powiesz kim jesteś, to, daję ci słowo, to będzie twój ostatni wieczór na Silaronie. Nie ważne co stanie się później, Ciebie już nie będzie to obchodzić, bo nawet jeśli ktoś zechce się połaszczyć na nas, to uwierz mi, Ty będziesz pierwsza, która zejdzie z tego świata, nawet jeśli ja lub ona chwilę później podzielimy twój los.
- Okrrrutnicyyyy... Ja stara dziwaczka... Bibracte moje imię, Ja samotnie pędzę życieee. Ja nie krzyyywdzę. Ja w przyszłooość i w przeszłość zaglądam, w serca ludzkie i w księgi, w których zapisane tooo co się nie wydażyło... Czytam to, czego jeszcze nikt nie zapisałłł. Nie wierzycie? Hhhhh. Nie musicie, ty panienko zaś powinnaś uwierzyć. Żeby nie podzielić losuuu tego, kogo masz zastąpić. Przed tobą wieeeleee prób... Tyle ognia...Tyle zła przed tobą i za tobą. Musisz zmienić wszystko co pewne, musisz zawrócić prąd tego strumienia zanim wyschnie rażony przez dwa słońca. Hhhh Masz iść.... iść zanim chciwość zniszczy nasze ścieżki. Pamiętaj.... Staniesz naprzeciwko zdrady i zdradą będą cię kusić, zabijesz co stanie ci na drodzę, spalisz i zawalisz mosty, które prowadzą do innego życia niż te memu podobne! hhhh Ale nie zapomnisz nigdy o tym co straciłaś! Nigdy nie zapomnisz co Ci odebrało przeznaczenie! Z czego kazano Ci zrezygnować dla wygody innych. Ale niech nie ogarnia cię zło... Trzymaj w sobie płomienie... trzymaj ale nie pozwól by strawiły cię od wewnątrz!!! Ale to ujrzysz tylko ty. Nikomu nie jest dane na to patrzeć. Hhhhh.
Postać odwróciła się, ruszyła w miejsce z którego wyszła. Ionerl nie pojmowała słów kobiety. Nie miała pojęcia o co jej chodziło, jej lęk przed nią przerodził się w strach o każdą minutę swojego życia. Poseł rozumiał, że kobieta widzi więcej niż inni, zwykli ludzie. Odwrócił się w siodle i rzucił w stronę Ionerl spojrzenie pełne troski.
- Musimy za nią iść, wiesz o tym...
Ionerl kiwnęła tylko głową zastanawiając się, jaką tajemnicę trzyma w sobie kobieta. Ruszyli powolnie za ciemną sylwetką. Kobieta powłóczając nogami minęła kępkę krzaków obrastających łuk gościńca i ruszyła w stronę palącego się ogniska. Poseł zsiadł z konia i podążył za nią prowadząc go za uzdę, na końcu zaś ociągając się trochę ruszyła Ionerl. Z sercem na ramieniu mijała wyniosłe, ciemne sosny groźnie wystrzeliwujące ku niebu. Mijała kolczaste krzewy jeżyn aż w końcu wyszła na wrzosowisko. Cała trójka znalazła się już prawie przy ognisku. Zaraz obok znajdował się  niewielki, obrośnięty trzcinami i pokryty rzęsą staw, z którego unosiła się mgła. Wokół ogniska obłożonego kamieniami leżało kilka zwalonych pni. Kobieta podeszła do ognia i odwróciła się tyłem do Ionerl i posła.
- Usiądźcież sobie na pniachhhhh jeśli łaska. Konie możecie przywiązać do tego drzewa, tego po waszej lewej. Ja drwa przzzzyniosę. Ja dooobra, krzzzywdy nie zrobię.
Ionerl i Hegrin przywiązali konie i usiedli przy ognisku. Dziewczyna zaczęła rozglądać się wyczekując niepokojących dźwięków. Nie doczekała się jednak niczego poza pohukiwniem sów. Staw ział za jej plecami ciemną głębią spomiędzy rzęsy. Wydawało jej się, że mgła układa się w jakieś niesamowite kształty – wojowników, pędzących koni i potworów, których nigdy wcześniej sobie nie potrafiła wyobrazić, co chwilę więc zerkała z nieskrywaną trwogą za siebie obserwując dziwne zjawiska.
- Nie boisz się chyba mgły? - spytał poseł obserwując Ionerl.
- Zbyt dużo dziwnych rzeczy dzieje się  w zbyt krótkim czasie żebym się nie bała. Ta kobieta to też jedna chodząca zagadka. Nie mamy pojęcia kim jest, ale idziemy za nią jak dwa woły. Sama dziwię się sobie, że tu teraz siedzę. I to wszystko tylko dlatego, że powiedziała kilka słów, które BYĆ MOŻE coś znaczą. Ciekawość ludzka nie pozwala jednak nie wysłuchać tej kobiety... jak jej tam... Bibracte. Imię jakieś dziwne...
Hegrin rozejrzał się po czym zwrócił się do Ionerl:
-   Ona nie jest zwyczajną dziwaczką... Znasz człowieka, który nie chciałby znać swojej przyszłości? Zwłaszcza teraz, gdy panuje ta złowieszcza cisza, bez wojny od czterech októw, bez żadnych niesnasek. Jest zbyt cicho, aby nie bać się o jutro.
- Mnie nie interesuje polityka. Obchodzi mnie tylko, czy będę miała co jutro zjeść, gdy zdam już królowi relacje z pożaru i czy będę miała się w co ubrać i gdzie mieszkać kiedy już łaska dla dziewczyny, która straciła wszystko się skończy.
Ionerl spuściła głowę, patrzyła przez chwilę na swoje buty, potem na ognisko.
- Nie masz żadnych innych krewnych, z którymi mogłabyś zamieszkać? Żadnych ciotek czy wujków?
- Moja matka – westchnęła ze smutkiem dziewczyna - przywędrowała tu z innych stron. Nigdy nie powiedziała skąd ani, z tego co wiem nikogo ze sobą nie przyprowadziła. Wyszła za mąż za mojego ojca, zwykłego wieśniaka z Bermudd. Cała jego rodzina mieszkała wraz z nim w naszej wiosce. Jak wiesz ocalałam tylko ja, Gwend, który poinformował władcę o pożarze, staruszka i kilkoro niepokornych dzieciaków, które w nocy uciekały z domów, aby bawić się w jakieś poszukiwania tancerki czy innym razem jakiegoś potwora. To wszystko... Ja zostałam sama... Nie mam nawet gdzie wrócić.
- Myślę, że król rozkaże wcielić cię do jakiejś innej wioski wraz z resztą ocalałych i każe sołtysowi czy jakiemuś lokalnemu kapłanowi sfinansować wam budowę domostw.
- Nie wiele to zmienia. Nie przywróci to życia mojej rodzinie.
Ionerl zerknęła ponownie za siebie na złowieszcze kształty nad stawem i smutno westchnęła.
- Nie powinno mnie tu być. To nie jest moje miejsce. Nie mam już swojego miejsca.
 
Z zadumania obudził ich dźwięk upuszczonych na ziemię drwów i ciche posapywanie kobiety. Ionerl poderwała się przestraszona z miejsca, ale chwilę potem usiadła z powrotem spokojnie. Poseł nie poruszył się, tylko obserwował w ciszy kobietę, ta zaś kulejąc podeszła do drugiego pnia i usiadła na nim.
- Ja nie straszna... ja tylko dziwwwwwna.... Drwa przyniosłam.
- Kim jesteś kobieto? – spytał pewnie Hegrin.
Kobieta pochyliła naciągnięty głęboko kaptur i przez chwilę siedziała w milczeniu.
- Ja jestem cienieeeeem. Przemykam między światem zapomnianym i umarłym a światem żywych ludzi. Nikt kto nie jest pamiętany nie powinien uznawać się za żywego. Nikt kto żyje tylko dla samego siebie. Nie rozzzzmawiałam z nikim od wielu setek słońc i księżyców. Nikt nie pytał kim jestem. Jestem z północy. Pochodzę z miasta o którym wy wiecie, że unosi się na wodzie. Tamci ludzie nie są jednak tacy jak wyyyyyy. Nie, nie. Nas zrzucono z nieba. Ale ja już straciłam nadzieję na odzyskanie skrzzzzyyyydeł. Nawet nie mogę mieeeć nadziei, że przejdę próbę Orthana. Nie istnieję dla moich. Nie istnieję dla obcychhhh. Jestem już tylko dla siebie. Tak, tak. Na imię mi Bibracte. I tylko tyle z mojej przeszłości nie przyyysnuła mi mgła zapomnienia. Ja widzę co zapisane w księgach innych ludzi, ale w moją już spojrzeć nie mogę.  Ja nigdzie nie passsssuję. Ja dziwaczka.
- Dlaczego zasłaniasz swoją twarz? Boisz się czegoś? – spytał poseł.
- Nie! To nie ja się boję! To Wy się boicie!! Wy wszyscy się boicie hhhhh.
  Kobieta obruszyła się wyraźnie. Odwróciła się tyłem do ognia. Przez chwilę mruczała i charczała coś pod nosem. Po kilku minutach wstała i stanęła blisko ogniska patrząc się raz na ogień, raz na posła i Ionerl. Po chwili sięgnęła szerokim rękawem ku kapturowi i odrzuciła go gwałtownie z głowy. Oczom Ionerl i posła ukazał się okropny widok. Dziewczyna z cichym jękiem skryła się za płaszczem Hegrina. Bibracte była bardzo starą kobietą z nieproporcjonalnie powiększoną prawą częścią twarzy. Jej rybie, wyłupiaste oczy pokryte jakby białą błonką niespokojnie łypały z prawej na lewą stronę. Dało się stwierdzić z łatwością, że są na różnej wysokości jej twarzy. Przerośnięta dolna warga wydymała się i wyginała w brzydkim grymasie. Nos miała prosty i lekko haczykowaty ale w rysie szlachetny. Kobieta prawie nie miała brwi ani włosów na głowie. To, co po nich zostało miało ciemno-szary kolor i mieszało się ze srebrną siwizną. Cała jej twarz pokryta była gęstą siecią zmarszczek, zaś jej cera miała trupi blado-siny odcień. Bibracte podciągnęła rękawy i oczom podróżnych ukazał się jeszcze dziwniejszy widok – kobieta miała po cztery palce u obydwu rąk. Dało się jednak zaobserwować, że nie zawsze tak było. Pomiędzy kciukami a palcami środkowymi poruszały się nerwowo krótkie kikuty. Ionerl wychyliła się nieśmiało zza pleców posła i zmusiła się by spojrzeć na kobietę. Ta wyraźnie zasmuciła się i zasępiła. Siedziała nieruchomo wpatrując się w ognisko. Poseł zaś ani drgnął.
- Wybacz jeśli przyspożyliśmy ci przykrości. Nie mięliśmy pojęcia. Mówiłaś, że chcesz z nami o czymś porozmawiać...
- Mówiłam? – zdziwiła się Bibracte – Nie pamiętam... Ale nie uciekajcie. Nie, nie. Noc lepiej jest spędzić w towarzystwie. Samotna noc niedobrrrra... Takie niedobrrrre samotne noce...
Kobieta jęknęła z bólem i poszemrała trochę pod nosem. Ionerl skrywała się częściowo za płaszczem posła. Bała się. Wszystkiego ostatnio się bała. „Kiedy to wszystko wreszcie się skończy?” pomyślała. Nagle jej oczy zaczęły się zamykać i czuła, że sen zaczyna otulać ją błogim ciepłem. Poczuła, że jej głowa coraz bardziej bezwładnie zaczyna opadać na ramię posła...
- Teraz w ciszy odpoczywasz dziewczyno!! Odpoczywaj póki możesz!! Niedługo już nie będzie okazji, nie, nie! Niedługo zostanie tylko narastający huk ognia! I mnóstwo okrucieństwa! Niedługo nie będziesz już tak niewinna! Przejdziesz przez wiatr, ruszyszzzzzz przez wodę! Mnóstwo zła musisz pokonać nim pokój nastanie! Nadejdzie niebezzzzzpieczeństwo od ciemnej strony. Żmija w gnieździe już osiadła i jad sączy na razie po cichu. Ale głos od morza prawdę powie! Zatańczysz dziewczyno! Zatańczysz swój pierwszy taniec! Klejnot do Ciebie przemówi! Wielkich czynów dokonasz póki z najgorszym żywiołem nie przegrasz! Dowiesz się z jakim! I pokój nastanie! Nastanieeee, ale i tak przegraną będziesz! I nie zapomnisz nigdy z czego zrezygowałaśśś! Nie zapomnisz! Hhhhhh!
  Wraz z pierwszymi słowami kobiety Ionerl poderwała się. Z szeroko otwartymi oczyma, skrywając się jednocześnie za płaszczem posła słuchała tego, co mówi kobieta. Odwróciła głowę  i spojrzała na mgłę nad stawem. Wydawało jej się, że mgła przybiera postać wielkiego, skrzydlatego potwora, który leci prosto na nią i zaraz płomiennym oddechem spali ją wraz z całym wrzosowiskiem, Hegrinem, końmi i tą kobietą. Przerażona zamknęła oczy. Gdy kobieta przestała mówić Ionerl wykończona zbyt wielką ilością niewyjaśnionych zdarzeń w jej życiu zapadła w sen. Nie był on bynajmiej dobry.
 
***
 
Hegrin zdjął swój poselski płaszcz i owinął nim śpiącą dziewczynę. Położył ją obok pnia na sporej poduszcze z mchów. Przez chwilę stał nad nią i ją obserwował. Szybko oddychała, spała niespokojnie. Jej blond włosy przykrywały po części twarz brudną od sadz pożaru i od podróży. Jej brwi co chwilę marszczyły się nadając jej twarzy wyraz bólu. Poseł zamyślił się. Zasępione spojrzenie skierował na brzydką kobietę siedzącą przy ognisku. Przez chwilę wahał się, potem jednak podszedł do Bibracte i spojrzał na nią z góry. Nie wiedział, czy warto w ogóle zadać jej pytanie do słów, które niedawno wypowiedziała. Mogła przecież nic nie pamiętać, mogła już wyjść z transu, w jaki zawsze wtedy zapadała. Poseł westchnął. „Jeśli nawet odpowie, to będzie to kolejny zlepek metafor, które nie będą miały dla mnie żadnego znaczenia” pomyślał. Chwilę jeszcze stał nad nią a ona wydawała się przysypiać.
- Ty wiesz co się wydażyło sześć susz temu. Wiesz pewnie dlaczego. Ja nie mam pojęcia. Powiedz mi co widzisz. Spójrz w moją księgę i powiedz co widzisz...
Kobieta siedziała i nieodpowiadała. Patrzyła tylko martwym wzrokiem w ogień. Białe błonki pokrywające jej oczy szkliły się wilgotno.
- Dlaczego teraz milczysz? Chciałaś rozmawiać, daliśmy Ci tą możliwość. Odpowiedz na moje pytanie... Proszę...
Sylwetka kobiety nadal się nie poruszała. Hegrin czuł, że traci panowanie nad sobą. Wiedział, że to prawdopodobnie jedyna szansa, żeby zdobyć cenne dla niego informacje.
- Jeśli nie możesz zajrzeć w moją przeszłość, powiedz mi chociaż, co przyniesie jutro. Czemu „szukanie ukojenia przyniesie ból i splami mnie czerwienią”? I co będzie z tą dziewczyną? Z Ionerl?
  Bibracte zaczęła lekko kołysać się na pniu do przodu i do tyłu. Siedziała w ciszy. Poseł nie wytrzymał kumulującej się w nim mieszanki złości i bezradności. Gwałtownie odwrócił się od kobiety, odszedł kilka kroków w ciemność. Po chwili poczuł, że w jego wnętrzu rozlał się gorący strumień wściekłości. Podbiegł do kobiety, złapał ją za płaszcz, szarpnął i przysunął gwałtownie jej twarz do swojej.
- Granie milczącej obłąkanej sprawia Ci taką przyjemność?! Radzę Ci wysłuchać mnie uważnie! Albo powiesz mi wszystko, co widzisz i wytłumaczysz twoje zawiłe bajania, albo poinformuję króla o twojej obecności! Dodam jeszcze, że zaczepiasz wędrownych na szlaku i zbójów na nich nasyłasz! Tego potrzebujesz żeby zacząć gadać?!
Kobieta wybałuszyła rybie oczy i wydała z siebie przeciągły dźwięk – ni to jęk,  ni to skowyt. Wyrwała się z uchwytu posła po czym zaczęła niezdarnie kuśtykać w ciemność mrucząc coś pod nosem i szlochając. Hegrin poczuł się źle. Zrobiło mu się żal starej dziwaczki, ale zanim cokolwiek zdołał powiedzieć usłyszał pokrzykiwanie gdzieś z krzaków:
- Okrrrutny szaleńcze!! Zanim skierujesz się na szlak obłędu i zemsty pilnuj Strażniczki! Ona przywróci porządek przyszłości! Ona wyprowadzi Was z mgły! Ale nie znajdziesz w niej przeznaczenia!      Jej została pustka! Tobie została zemsta! Nie idź za mną okrrrrutniku! Dostałeś coś chciał! Dostałeś obraz z księgi, do której nie wolno Ci zajrzeć! Czego jeszcze chcesz?! Skrzywdź mnie! Skrzywdź a zaplątasz swoje losy jak pokrętny labirynt! I nie znajdziesz właściwego traktu! Nikt nie wskarze Ci gościńca! W ciemności zbłądzisz i nigdy nie ujrzysz już żadnego ze słońc! Nie, nieeee!
Po tych słowach słyszał już tylko szeleszczące w oddali wrzosy. Nie próbował już zatrzymać  Bibracte. Pozwolił jej uciec. Skrył twarz w dłoniach i westchnął ciężko. „Co ja właściwie zrobiłem?” spytał samego siebie. Usiadł a raczej opadł na pień drzewa, na którym wcześniej siedziała dziwaczka. Miał przed sobą teraz widok oparów unoszących się nad stawem. Przyglądał im się uważnie. Zaczęły przybierać kształt tańczącej kobiety w zwiewnej sukni. Na kobietę rzucił się wielki wilczur i poczał ją rozrywać ostrymi kłami. Po chwili widok ten rozpłynął się i ujrzał wielką wznoszącą się, spienioną falę a na niej samotną łódkę zmagającą się ze sztormem. Fala zalała i wywróciła łódkę, po czym zmieniła się w dwa lecące obok siebie orły wznoszące się nad lasami. Nagle orły zaczęły nerwowo poruszać skrzydłami i między nie wpadł wielki, ziejący ogniem gad, wydawał się on lecieć wprost na posła. Ten zamknął oczy i wzdrygnął się. Gdy po chwili je otworzył nad stawem unosiła się jedynie bezkształtna mgła. Hegrina przeszedł zimny dreszcz. Zamknął ponownie oczy po czym spojrzał w stronę, w którą uciekła Bibracte. Wstał z pnia, podszedł bliżej ognia, położył się na ziemi, skulił się w kłębek i zasnął.
***
Z nieprzyjemnego snu obudziły Ionerl promienie słońca grzejące jej twarz oraz niesamowity głód wywracający jej wnętrzności. Podniosła się na łokciach i rozejrzała wokoło. Konie skubały leniwie kępki trawy wyrastającej spomiędzy gęstego poszycia wrzosów. Ognisko dymiło jedynie nieznacznie, obok niego leżały drwa. Hegrina nie było nigdzie widać jak i starej, dziwnej kobiety. „Może coś mu zrobiła?!” pomysłała zrywając się z miejsca, jednak po chwili odrzuciła od siebie tą myśl zwarzając na to, że jej samej nic nie jest. Spojrzała jeszcze raz na konie i zauważyła, że zniknęły bukłaki na wodę. Ionerl wstała, spojrzała na mniej już groźny staw pokryty gęsto rzęsą.
- Jak się spało? – usłyszała głos posła za plecami. Odwróciła się i zbadała jego twarz. Wyglądał na zmęczonego i zatroskanego.
- Prawdopodobnie lepiej niż Tobie. – rzekła – Gdzie podziało się to chodzące dziwactwo?
Poseł zamyślił się przez chwilę po czym odpowiedział cicho, jakby do siebie:
- Musiała uciec jakoś w nocy... Wczoraj mięliśmy tyle wrażeń, że aż zapomnieliśmy o kolacji. – rzekł jakby od niechcenia, ale Ionerl zauważyła, że jest nie w humorze. Odtroczył sakwę z częścią zapasów, usiedli i zaczęli spożywać posiłek. Nie były to żadne luksusy – suchy już i twardy chleb, trochę sera i solone, suszone mięso, którego Ionerl niecierpiała. Po krótkim odpoczynku przedostali się przez wrzosowisko i wyszli na trakt.
- Kim była ta kobieta? Nie wiemy skąd była, skąd tyle wiedziała...
- Wiemy skąd była. Z północy. Z miasta-państwa na wodzie. Stamtąd pochodzi nasza królowa Viviana. To Araman Sh’ura, tam osiedli Mertruini.
Ionerl westchęła wsiadając na koń.
- Czy wspominałam już, że niezbyt interesuje mnie polityka? Tylko... Dlaczego ona to wszystko mówiła. To było takie przerażające...
Poseł przez chwilę milczał po czym rzekł:
- Myślę, że ona sama tego nie wiedziała. Nie wiedziała nawet kim jest...
Komentarze
Iscarioth : Witam! Bardzo proszę o krytykę opowiadania. Bardzo chętnie ją przyjm...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły