Tu gdzie teraz jestem mam przynajmniej czas na rozmyslania, na placz. Nie ma tutaj zadnej "Schizowni" wiec ani nie mam gdzie skoczyc ani gdie pozostac sam. Mam okres odetchniecia od wszystkich, ale wiem, ze skoro wroce to wszystko woroci rowniez ale sam nie wiem czy z tego sie cieszyc czy nie. Czy cieszyc sie z tego, ze kocham na zaboj, skoro ona obecnie jest sam nie wiem gdzie i prawdopodobnie nigdy sie nie spotkamy ... kiedykolwiek. Z tego, ze pare kobiet patrzy na mnie bardziej niz po pzyjacielsku, a ja nie umiem dac im tego szczescia na ktrore zasluguja. Szkoda, ale nie mnie ... szkoda kazdego wokol mnie, bo jestem jak roza. Jka chcesz to podziwiaj - byle z daleka. Mozesz nawet mnie dotknac, zerwac - i bede cieszyl Twoj wzrok, ale gdy bedziesz chcial mnie przytulic - wbije sie w Twoje cialo i pozostawie blizny na reszte twojego zycia. Uwazaj ... uwazajcie wszyscy. Prosze.