Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

GPKISM - Reliquia

GPK, GPKISM, Gothique, Prince Ken, ebm industrial, baroque, neoclassical, gothic, gotyk visual keiPo "Atheos", swoim pierwszym albumie łączącym muzykę elektroniczną z elementami muzyki barokowej, gotycką gitarą Kiwamu (lidera BLOOD) oraz klasycznym, głębokim głosem GPK, japoński projekt GPKISM wydał album "Reliquia". I choć muzyka na tym wydawnictwie znacząco odbiega od debiutu, wciąż słychać, że jest to ten sam projekt. Więcej tu electro-industrialu, mniej neoklasyki, natomiast bardziej zróżnicowane zostały wokale. Oto jak prezentuje się ostatni w karierze album GPKISM.
GPKISM to japoński projekt artysty posługującego się pseudonimem Gothique Prince Ken oraz Kiwamu, gitarzysty BLOOD. Projekt dość młody, bo stworzony w 2007 roku, na swoim koncie ma zaledwie dwa albumy studyjne, z których ostatni, „Reliquia” powstał w 2011 roku, oraz pięć EP-ek. Niektórym z pewnością przypomni się koncert, który odbył się w Poznaniu w 2009 roku. GPKISM zwraca na siebie uwagę swoistym połączeniem EBM i muzyki industrialnej z gotycką gitarą Kiwamu oraz, co najbardziej charakterystyczne, motywami muzyki barokowej oraz klasycznego wokalu GPK. Dla osób nieobeznanych, przynajmniej z grubsza, z fenomenem visual kei niejakim szokiem może być image artystów balansujący na granicy tego właśnie nurtu i gotyku.
„Reliquia”, realizująca w zamierzeniu koncept Elżbiety Batory, rozpoczyna się preludium opartym na grze organów i chóralnym brzmieniu syntetyzatorów, natychmiast wprowadzającym słuchacza w podniosły, refleksyjny nastrój, by wraz z dźwiękami fortepianu i pierwszymi uderzeniami basu w utworze tytułowym wyrwać go ze snu i pozwolić mu unieść się na skrzydłach przebojowego utworu tytułowego, suicie stworzonej przez przeplatające się charakterystyczne motywy klawiszy i instrumentów smyczkowym, płynące wraz z przyjemnym tanecznym rytmem i rytmiczną grą gitary elektrycznej, a wszystko to okraszone dramatycznym wokalem GPK przechodzącym z łatwością z niskich tonów do wysokich oraz żeńską wokalizą na koniec.
Wraz z głębszym zagłębianiem się w muzykę zawartą na albumie, pomimo wprowadzenia nowych elementów (już w „Immolare” pojawia się skromna gitarowa solówka) i kreowanego przez duet dekadenckiego świata, coraz cięższego industrialnego, klubowego rytmu i iście barokowego, bo zdałoby się, przeładowanego, połączenia klasycznych instrumentów i syntetyzatorów, jest się coraz bardziej pewnym, że taka płyta wpada w ręce rzadko. Co prawda, wiele zespołów łączyło już klasykę z muzyką elektroniczną, ale nie w ten sposób, w jaki robi to GPKISM. Po pierwszych kilku przesłuchaniach słuchacz wydaje się zmęczony nagromadzonymi składnikami, ale jest to przejściowe. W dodatku prawie każdy z zamieszczonych na albumie utworów może uchodzić za potencjalny przebój.
Jednymi z jaśniejszych punktów programu są „Perire”, z którego wręcz wypływa elektroniczna charyzma (niestety, zanika ona podczas refrenu) oraz singlowe „Iudicium”, w której w miarę spokojne (w warstwie wokalnej) zwrotki kontrastują z pełnym emocji refrenem, wokal GPK za pomocą pogłosu został przekształcony tak, jakby wydobywał się z głębi i kontrastuje z wyrazistą klubową melodią i rytmiką.
Spowolnienia, połączenia poszczególnych części utworów elementami muzyki klasycznej czy pozostająca w tle gitara nadają kompozycjom wykwintnego charakteru i klimatu niespotykanego często w tego typu muzyce przy zachowaniu jej całego elektronicznego smaku. Głęboki beat nie zwalnia jednak często – czego przykładem jest „Strages”, uznawany za jeden z najlepszych utworów na płycie, szalony, mroczny i intrygujący, głównie przez deformację, mutację - zniekształconą do granicy rozpoznawalności gitarę oraz współbrzmienie zróżnicowanych linii melodycznych.
Dla słuchacza wciągniętego już w ciężki industrialny nastrój „Strages”, niespodzianką jest utwór, który osobiście uważam za jeden z największych atutów płyty. „Angelus” to stonowana ballada oparta na delikatnej grze gitary połączonej z dźwiękami pianina, której przez cały czas towarzyszy uzależniający pulsujący rytm. Jest chwilą odetchnienia, romantyczną, euforyczną, a zarazem melancholijną. Gościnnie ciepłemu głosowi GPK towarzyszy Selia, japoński śpiewak dysponujący powalającym na kolana kontraltem (nawiasem mówiąc, oryginalnemu głosowi towarzyszy oryginalny styl bycia), kojarzony z kulturą dark również dzięki zespołowi Seileen, którego jest wokalistą.
W każdym z utworów można znaleźć coś, co wyróżnia go spośród innych, jednak bywa, że wspomniany już pozorny chaos to utrudnia. Dlatego te utwory, które przedstawiają spokojnieszą stronę GPKISM zostaja zapamiętane od razu. Warto zwrócić więc uwagę na „Corpus” – skromniejszy, jednak zapadający w pamięć dzięki połączeniu głosu wokalisty, umiejętnie poprowadzonej gitary i elementów klasycznych. I tak dochodzimy do jeszcze jednego zaskoczenia, a mianowicie „Memorii”, utworu zdecydowanie popowego, który mógłby uchodzić za połączenie Malice Mizer z czasów „Merveilles” z jednym ze współczesnych zespołów japońskiego mainstreamu.
Na zakończenie „Reliquia” serwuje nam cięższe „Ekstasis” wraz z instrumentalnym, klasycznym finałem podobnym do otwierającego płytę preludium.
Jako że jest to drugie długogrające dzieło formacji, warto przyjrzeć się zmianom, jakie zaszły w jej muzyce. „Reliquia” to album bardziej elektroniczny, cięższy, zdecydowanie mniej tu klasycznych wstawek, zarówno jako przerywniki jak i elementy utworów, za to więcej dyskotekowego rytmu i to on zapewne będzie tym, co wielu odrzuci, choć zaserwowany w takiej formie, zyskuje swoistego kunsztu, kompozycje są bardziej zróżnicowane wewnętrznie od tych zawartych na „Atheos”, jednak większość z nich ma podobną do siebie formę, co sprawia że niektóre utwory trudno odróżnić.
Bardziej wzbogacone zostały natomiast linie wokalne – od szeptu, melorecytacji po głęboki, silny, ciepły klasyczny baryton wykorzystujący zarówno wysokie jak i niskie dźwięki. I to ten głos stanowi największy atut zespołu, niosący taką mnogość emocji, o jakiej większość wokalistów z kręgu dark mogłaby jedynie śnić. Sześć utworów wykonywanych jest w języku japońskim (co nie miało miejsca na debiucie), pozostałe po angielsku (co nietypowe dla projektów z kraju Kwitnącej Wiśni - z bardzo dobrym akcentem).
Jeśli chodzi o szatę graficznę, jest wyjątkowo skromna, jak większość produkcji wytwórni Darkest Labirynth. Booklet zawiera, oprócz tekstów, dwie grafiki, jednak w żaden sposob nie ujmuje to estetyce wydawnictwa.
Podsumowując, w porównaniu z poprzednikiem jest to album przeciętny i to właśnie od „Atheos” polecam zapoznanie się z projektem. „Reliquię” sugerowałbym głównie romantycznym cyberom, ludziom o ekstrawaganckim smaku muzycznym, fanom neoklasyki (tej bardziej neo), ale i wszystkim fanom muzyki dark independent. A nuż dacie się wciągnąć w pełen dramatyzmu świat GPKISM. I choć więcej muzyki tej formacji nie usłyszymy, to na najbliższy czas zapowiadana jest solowa płyta GPK – udostępnione utwory sugerują zmiany zaznaczone już na drugiej płycie – a mianowicie całkowitą rezygnację z elementów muzyki klasycznej na rzecz nietypowej, dramatycznej muzyki elektroindustrialnej. Zmianie uległ również wizerunek i lokalizacja, a planowana jest także europejska trasa.
Tracklista:
01. Reliquia ~Prelude~ 02. Reliquia 03. Immolare 04. Succubus 05. Decidere 06. Barathrum 07. Perire 08. Iudicium 09. Desiderium 10. Strages 11. Angelus 12. Uterus 13. Incarnari 14. Corpus 15. Memoria 16. Ekstasis 17. Ekstasis ~Final~
Wydawca: Darkest Labirynth (2012)
Komentarze
DixDixDix : Oczywiście, Selia jako śpiewak, nie śpiewaczka, nie posługuje się ko...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły