'Dwie bezsensowne historyjki" są kontynuacją wcześniejszego wpisu, czyli 'Trzech bezsensownych historyjek". Mroku, ciemności i smutku nie ma w nich za grosz, jest za to cały worek bezsensu.
Na grobach (część II)Zbliżały się listopadowe święta, więc ja, Piotr i Wacuś na grób babki się wybraliśmy, aby corocznym zwyczajem świeczki jej zapalić i "Sto lat leżenia w ciemnicy" zaśpiewać. Idziemy sobie, tedy, wolniutko, po alejce cmentarnej i coraz bardziej do kwatery nieboszczki się zbliżamy, gdy nagle dziwny widok oczy nasze poraża. Oto dziadulo, niczym gołąbek siwy, u stóp babulowego grobu przysiadł i łzami gorzkimi się zalewa. I do zimnego kamienia twarz tuli, pogadując:
- Czyliż co złego ci uczyniłem, gołąbeczko moja, że juz do mnie nie przychodzisz wieczorami? Czyżem słowem niebacznym obraził lub gestem? Odezwij się choć raz do mnie, słońce, bo usycham bez ciebie...
- Panie kochany, ona do pana zagadać nie może bośmy jej głowę ucięli! - zagdakał w stronę staruszka mój mąż.
- Za karę, dorzuciłam, - bo się nieładnie babka do nas odzywała.
Staruszek popatrzył na nas modrymi oczkami i w zadumie głową pokiwał:
- Hania zawsze była popędliwa i w słowach szybka, aleć złote u niej serce. Oddajcież jej państwo głowę, boć bez głowy to nieładnie jakoś...
- Aha, my jej głowę oddamy a ona znowu zacznie pyskować, oburzyliśmy się z Piotrem, niech już lepiej zostanie tak jak jest!
I postawilibyśmy na swoim, gdyby nie te miętkie serca nasze - bo gdy tylko rozpacz i łzy staruszka zobaczyliśmy, zaraz mąż mój płytę nagrobną odsunął i babce łeb na miejsce dawne osadził.
Jak tylko głowa przylgnęła do szyi zaraz babka z grobu wyskoczyła i w objęcia staruszka się rzuca! I całuje go z języczkiem! A i dziadek nie gorszy - łapka mu sama pod kaftanik babki lubieżnie wędruje!
Zbaranieliśmy na ten widok, bo obłapki na cmentarzu to się nie spodziewaliśmy zobaczyć. Pierwszy z podziwu otrząsnął się Piotr i tak do starucha rzecze:
- Zabrałby pan babkę do jakiejś restauracji, zamiast tak bezbożnie na cmentarzu się do niej dobierać. Starszy człowiek a nieładnie się w miejscu publicznym zachowje! Wstydziłbyś się pan!
Na te słowa juz babka usta otworzyła by mężusia mojego zbluzgać, gdy dziadulo szybciutko otwór gębowy jej przysłonił i odpowiada:
- Macie państwo rację, zabiorę Hanusię na kawę i ciasteczko - bo do tej pory jeszcze nigdy na randce nie byliśmy. Przyrzekam odprowadzić nieboszczkę na cmentarz przed zapadnięciem zmroku.
Objał też zaraz dziadek babkę ramieniem i powolutku, z godnoscią odeszli przytuleni w stronę bramy cmentarnej. My z Piotrem i Wacusiem zostaliśmy jeszcze godzinkę na cmentarzu, po czym wyruszyliśmy do domu, gdzie czakał na nas "Taniec z gwiazdami".
Sen
Dochodziła druga nad ranem, a sen nadal nie nadszedł. Ta sytuacja utrzymywała się już od pięciu dni i była wyjątkowo denerwująca. Niedospanie wpływało negatywnie na mój nastrój w pracy i poza nią, wymalowało mi też pod oczami przecudnej urody wory. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jeszcze kilka takich nocy i zmienię się w zombie, a ta perspektywa zupełnie mnie nie pociągała.
Postanowiłam więc rozwiązać swój problem w najłatwiejszy z dostępnych sposobów - poprzez rozmowę z winowajcą - Morfeuszem.
Tej nocy przyszedł do mnie o trzeciej. Gdy miał już sypnąć makiem w moje oczy zerwałam się z łóżka, przekoziołkowałam po podłodze i wylądowałam w przysiadzie kucznym tuż przed jego nosem. Myślę że go zaskoczyłam, bo na jego twarzy odmalowały się kolejno wyraz zaskoczenia i przerażenia. Złapałam go silnie za nogę, tak aby nie mógł uciec, spojrzałam mu głęboko w oczy i zadałam pytanie:
- Dlaczego ostatnio przychodzisz tak późno? Zawsze byłeś punktualny, a od pięciu dni wypełniasz swoje obowiązki wyjątkowo niestarannie.
- Puść mnie, z trudem wydusił odpowiedź dawca snów - wiesz przecież że dotyk żywej istoty sprawia mi ból. Opowiem ci dlaczego się spóźniam - tu Morfeusz na chwilę ukrył twarz w dłoniach a jego ciałem wstrząsnął szloch. Przez chwilę nie mógł się opanować, widać było, że gryzie go coś poważnego. W końcu udało mu się opanować drżenie ramion, wytrąbił też potężnie nos w podsuniętą przeze mnie chusteczkę i rozpoczął opowieść:
- Chodzi o moją żonę (tu załamał mu się głos). Ona jest chora, bardzo chora... a mnie z jednego etatu nie starcza pieniędzy na leczenie, więc podjąłem dodatkową pracę. Nasza sytuacja finansowa powoli się poprawia i pojawiła się też szansa na jej wyzdrowienie, ale... ja już nie daję sobie rady. Myślałem ze uda mi się połączyć dwa etaty i opiekę nad dziećmi, ale okazało się to niemożliwe. Wciąż brakuje mi czasu, gonię już resztką sił, a nie mam kogo poprosic o pomoc. Co prawda mój brat Tanatos, zaofiarował mi wsparcie, ale nie mam serca obarczać go moimi problemami, bo swoich ma o wiele więcej i w dodatku cięższe. Te moje ostatnie spóźnienia to efekt braku czasu i przepracowania...
- A nie mógłbyś zatrudnić pomocnika?
- Mój szef się na to nie zgodzi, mamy zbyt napięty budżet, no i nie możemy łamać tradycji - wiesz, Morfeusz od zawsze był tylko jeden i pracował sam.
- W trzech słowach: sytuacja bez wyjścia. Biedaku - rzeczywiście masz ciężko. Słuchaj, zostaw mi trochę tych makowych ziaren, którymi usypiasz ludzi - porozdaje je znajomym i będziesz miał mniej roboty. Jak nikomu o tym nie powiesz to sie nie wyda - i będzie ci lżej.
Morfeusz popatrzył na mnie przez chwilę, zastanowił się i po krótkim wahaniu wręczył mi mały woreczek uprzedzając:
- Pamiętaj - tylko jedno ziarenko na raz, większa ilość jest niebezpieczna dla zdrowia. Uśmiechnął się także do mnie i rozpływając się już w mrokach nocy rzucił: Są jeszcze na tym świecie dobrzy ludzie...
Po jego zniknięciu wskoczyłam na powrót do łóżka, połknęłąm jedno ziarenko i nareszcie pogrążyłam się w pokrzepiającym śnie. Następnego dnia rozpoczęłam dystrybucję ziarenek wśród złotej młodziezy naszego miasta, reklamując je jako niezawodne tabletki gwałtu. Popyt był olbrzymi i ciągle rośnie, spodziewam się dużych zysków - bo zostało mi jeszcze kilkaset nasionek. No i ostatnio wysypiam się doskonale :)