A u jej stóp liści poszycia
Obnażona panna ze zgnilizną się rozrywa.
Ach, cóż to za błogo cuchnące wspomnienie,
Jakby podglądać jak kochają się korzenie.
Wokół stół szwedzki czym natura bogata
Mech, robactwo, grób, łopata.
A te dęby to jakoby nogi owego łoża filary
Wygięte od skłonów niczym Żyd stary.
Pościel jej iście po królewsku była dana
Co roku na tą samą wymieniana
Za każdym razem z innym dodatkiem przekładana.
Dama dumnie się na niej w rozkoszy pokłada
I od niebiańskiego potu szat coraz więcej odkłada.
Ech, jako kochanka nie była mi dana
Mimo, że pięknie zachowane wciąż miała kolana.
Piersi z trudem wyraźnym się ciała trzymały,
Taki pokład namiętności w sobie miały.
I choć szczerym uśmiechem mnie na pokuszenie zapraszała,
Usta od zachęty powstrzymałem
I trzymając w dłoni niepodnieconego członka
Dalej się jej z obrzydzeniem przyglądałem.
KostucH
kontragekon : Charlesowi to ja nawet do pięt nie dorastam Dlatego też napisałam,...
KostucH : Ja bym była cała szczęśliwa, gdyby ktos porównał mnie do Baud...
kontragekon : Yhymmm... niech Ci będzie :wink: Następnym razem uprzedź mnie wyraź...