Darkstorm to zespół działający w Warszawie w latach dziewięćdziesiątych. Właściwie był to jednoosobowy projekt Lorda Darkstorma, a pozostali uczestniczący w nim ludzie się wymieniali. „The Forest Of Magic Rain…” to ich drugie demo składające się z intra i jednego numeru, których łączny czas trwania nie dobija do siedmiu minut.
Rysowana cienkopisem okładka przedstawia małego wojownika z mieczem w wielkim, martwym lesie, oczywiście w poświacie pełni księżyca. W środku oprócz pozdrowień także wizerunek Euronymousa i „Hail to the one true Mayhem…” Na drugim biegunie skreślony La Vey i: „Death to la Vey pigs”. Dodatkowo jeszcze dla christ agony i „all pigs from fucking baron rec.” Tak więc od razu widać z jakim rodzajem black metalu mamy do czynienia.
Klawiszowe intro jest na tyle proste, że aż śmieszne, a najlepsze, że w tle coraz głośniej wyłania się Metallica i „Blackened”. Po prostu jakoś nie skasowało się do końca z pierwotnej wersji kasety. W końcu jednak złowrogi wokal zapowiada „Nocturnal Seeds” i zaczyna się właściwy numer. Ten, choć znowu banalnie prosty, wcale nie jest taki najgorszy. Jak na domową produkcję da się tego słuchać. Szczególnie po pierwszej i drugiej zwrotce są takie przyspieszenia i wzmocnienia, okraszone dzikimi rykami, które nadają grozy temu kawałkowi. Tak więc coś tam się dzieje, ale nie da się ukryć, że wypada to wszystko marnie pod każdym względem. Brzmienia, jakości i brzdąkającej kompozycji. Do tego więcej tych wszystkich opisów, buchające ogniem w lesie zdjęcie, niż samej muzyki.
Tracklista:
1. Enter The Forest Of Magic Rain
2. Nocturnal Seeds
Wydawca: Dagon Records (1995)
Ocena szkolna: 2