Zbłądziłem między wierszami
Tropiąc namiętne trunki,
Wypełniające czas między nami,
Wymieniające na pocałunki.
Choćby twarz jej zamilkła w gęstwinie mroku
Ciało straciło na czułości zapale
Wypatrzę blask tych czarnych oczu w szaleństwa amoku,
Wypełnię to smutne wnętrze trwale.
Nie odnajdziesz mnie w swym wzroku,
Zgubisz wypatrując w kłębach dymu
Siwe kształty w swym uroku –
Tłem barwnego niedaleko czynu.
Niech mi wolno będzie cię porwać
Między zakamarki jeszcze nie odkryte,
Pragnienia nowe zapoznać
Obudzić zmysły dotąd nie użyte.
Spędzić sen z powiek nocami ognistymi
Pod gwiazd łaskawym spojrzeniem
Dopełnić pożądania nadgorliwie
Jednym warg skinieniem.
Giną dnie między zmrokami
Milknie pijany wiatr między konarami,
Szukając ciał tych leniwie pochmurnie
Dokona swego zmierzchu nieboskłon w czarnej mroku urnie.
Potoki grzechu nasyci namiętności zorza
Soczyste trawy przytulą wygodne rozkosze,
Natura odda nam wygodne łoża
Wino odpali lonty wiodące do wylewu ognistego morza.
I wnet głos uwięźnie głuchym jękiem w gardle
Serce gromkim łamanym rytmem zabije,
Oczy dziko pożerać się poczną zajadle
Płomienisty oddech niczym żywy ogień ciała gorączką spowije...
KostucH