Chaos niekontrolowany,
czyli boska apokalipsa w ludzkim wydaniu
Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie,czyli boska apokalipsa w ludzkim wydaniu
jak w opowieściach trubadurów przy winie...
Zgasł księżyc i tylko jasno słońce świeciło,
właściwie na początku niewiele się zmieniło.
Potem, gdy ludzie już od zmysłów odchodzili,
nie mogąc spać, wciąż po ulicach błądzili,
rozległy się głośno trąby, boskie, anielskie,
i skończyło się dotychczasowe życie sielskie.
Pękło czerwone niebo jak bańka mydlana,
ziemia popękała, piorunami porysowana.
Z czeluści nieba czterej jeźdźcy na koniach
pognali przez drogi miast i okoliczne błonia.
Pierwszy z nich jechał na białym koniu w koronie
tuż za nim brat jego z mieczem zajmującym dłonie.
Dwaj ostatni bracia o nieludzkich spojrzeniach
pustką i ciemnością trzymają się w strzemionach.
Sianie spustoszenia i strachu to nie ich zachcianki,
Zasiedli w barze. Wino lub piwo małe bez pianki,
przyglądali się nietypowym zachowaniom dziwaków.
Po szarości góry leciały stada nietypowych ptaków.
Wtedy wszyscy aniołowie pospadali z nieba
tego tylko do największej katastrofy było trzeba.
A Dedal, jak ojciec, ostrzegał niepokorne dzieci,
by nie zbyt blisko słońca, gdyż za jasno świeci.
Wpadli do morza, z Posejdonem się spotkali,
niezbyt miłego powitania u wrót wód zaznali.
Na południu morza piasku lśniącego o brzasku
wyrzuciło swego pana w oślepiającym blasku.
Ten próbował skryć się w małej wiewiórce,
Lecz nie do twarzy było mu w owej skórce.
Wygnał go Wisznu, mówiąc, że należy do niego,
jeśli taki mocny, to niech szuka czegoś innego.
Bogowie szukając ratunku, chcieli się doskonalić,
do nauk człowieka - Buddy zapragnęli się oddalić.
Wybuchła wojna, bóg miał być jeden, wspaniały.
Nauczyciel nie chciał ich uczyć, był za słaby i mały.
Rozkoszny amor chciał pogodzić boga z szatanem,
I trafił strzałą Temidę, prawdy określanej mianem.
Przejrzała na oczy i uciekła z okrzykiem złości,
widząc wszelkie istnienie oczyma sprawiedliwości.
Krzyczało niebo! Krzyczał też i cały boski świat.
Biegli bogowie, a katem był im niewierny wiatr.
Chaos początku, stał się dla nich ostatnią drogą,
Wszechmocne, pańskie moce nic już nie pomogą.
Cisza przybyła i wszędzie zapadły egipskie ciemności,
zabrakło duchowej, wszechmocnej obecności.
Gdzieniegdzie słychać tylko ciche pochrapywanie
tych istot, które przespały bogów odwołanie...