Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Abramelin - Abramelin

Rzadko się zdarza, aby jakiś album został kategorycznie wycofany ze sprzedaży tuż po premierze. Tak się właśnie miała sprawa z debiutanckim albumem australijskich deathmetalowców z Abramelin. W 1996 roku, zaraz po tym jak Thrust Records wypuściła płytę tylko i wyłącznie na rynek australijski, władze nakazały wycofania krążka ze sprzedaży ze względu na obrazoburczą treść tekstów, tym samym blokując szanse formacji na wypłynięcie na szersze wody. A Abramelin szanse miał niemałe, bo zawartość debiutu to porcja śmierć metalu bardzo wysokiej próby.
Dziewięć utworów zamieszczone na "Abramelin" najprościej jest porównać do Cannibal Corpse z okresu "Bleeding". Różnica polega jednak na tym, że Abramelin gra muzykę o wiele bardziej urozmaiconą, energiczną i na większym luzie. Mamy tu wiec do czynienia z death metalem dość brutalnym, ciężkim, okraszonym sporą dawką groovu, ale jednocześnie dość technicznym.

To co od razu zwróciło moją uwagę na tej płycie to riffy - dynamiczne, ciężkie, pomysłowe, sprawiające, że głowa się buja sama - dokładnie takie, jakie powinny zdobić ten gatunek. Od miarowego, mięsistego bicia, przez sprzężenia, po pyszne tremola świdrujące uszy, w każdym momencie materiał brzmi soczyście i dynamicznie. Na uwagę zasługuje także praca perkusji, niejednokrotnie nawiązująca do bardziej nowoczesnych standardów opartych na podwójnej stopie. Mimo to często i gęsto słuchacz dostaje w pysk ciekawym przejściem czy ślicznie cykającymi talerzami.

Trzecim mocnym punktem tego wydawnictwa są absolutnie genialne partie akustyczne, choć jest ich relatywnie niewiele. To jednak co usłyszymy w takich utworach jak "Stargazer: The Summoning" czy wieńczącym płytę "Cantara" (nota bene, będącym bardzo ciekawą interpretacja utworu Dead Can Dance) śmiało mogłoby się znaleźć na płytach Opeth.

Obiekcje można mieć natomiast do wokali, które sprowadzają się do głębokiego growlingu a la Krzysiu Barnes, przez co można mieć uczucie pewnej monotonii, zabijania tempa kompozycji. Wystarczy jednak posłuchać tego co wyprawiają instrumentaliści, aby stwierdzić, że jest to jednak jedynie złudne wrażenie.

Pierwsze pełne wydawnictwo Abramelin choć nie jest niczym wybitnym, to bez wątpienia jest perełka z lamusa, której warto posłuchać. Oprócz wspomnianego wydania płyta była wypuszczana jeszcze dwukrotnie i te wydania ze sprzedaży wycofywane już nie były. Nie zmienia to jednak faktu, że zespołowi wyrządzono pewno krzywdę i zamiast stać się rozpoznawana marką na rynku, Abramelin jest jedynie zapomnianą ciekawostką, znaną niemal wyłącznie kolekcjonerom.

Tracklista:

01. Misfortune
02. Grave Ideals (Necromantiak)
03. Spiritual Justice
04. Humble Abode
05. Stargazer: The Summoning
06. Stargazing (Stargazer II)
07. Eprived of Afterlife
08. Invocation
09. Cantara

Wydawca: Thrust (1996)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły