Zmęczyłam się... Autentycznie się zmęczyłam. O ile w przypadku pierwszej części z cyklu o księżniczce Meredith wszystko traktowałam pobłażliwie, tak im dalej w las... Pierwszy tom opowieści o świecie fantasy mieszającym się ze śmiertelnikami, choć pełen sprzeczności i infantylności - potraktowałam jako przyjemną odskocznię od codzienności. Drugi tom cyklu to jako powielanie i zjadanie ogona pierwszej części.
"Pocałunek ciemności" to pierwsza część opowieści o Merry Gentry - a właściwie o księżniczce Meredith NicEssus, która jest na wpół człowiekiem i magiczną istotą shide. Pochodząca z krainy faerie księżniczka, uciekając z dworu Unseelie, zmienia swoją tożsamość i pod magiczną osłoną, podejmuje pracę w agencji detektywistycznej Grey'a w L.A. Będąca w połowie człowiekiem, nie posiada tyle mocy co czystej krwi shide, a do tego jest śmiertelna - to sprawia, że musi bezwzględnie uważać na swoje życie.