To był błąd. Tak po pierwszym przesłuchaniu miałem powiedzieć, że mi zależy. Po drugim miałem wyznać, że świata nie widzę poza "New History Warfare Vol. 2 Judges", ale wstrzymałem się do trzeciego. I bardzo dobrze zrobiłem, w końcu oświeciło mnie w pełni. Przypomniałem sobie o mojej niedawnej miłości. Przypomniałem sobie o ostatniej płycie niejakiej PJ Harvey. Mam nadzieję, że się o tym nie dowie. A jeśli już to wybaczy mi zdradę. W końcu zauroczyłem się w nie byle jakim albumie. Kto, jak kto – ale Colin Stetson przez ostatnie trzy lata również nie próżnował.
Komentarze Stary_Zgred : Ignor stwierdził: "Niestety, zanim nasze ucho przyzwyczai się do muzyczn...
Druga część muzycznej trylogii, której trzon stanowią John Zorn, genialny wokalista Mike Patton i basista Trevor Dunn. "Astronome" zostało wydane w tym samym roku co pierwsza część trylogii "Moonchild", ale swoim poziomem przerasta ten album po stokroć.
John Zorn bez wątpienia jest jednym z największych eksperymentatorów i poszukiwaczy muzycznych. Nie wszystkie więc jego dzieła są więc zrozumiałe, nie wszystkie są dobre, nie wszystkie są nowatorskie. Takim dziwnym albumem jest właśnie "From Silence To Sorcery".
PainKiller - jeśli ktoś ma skojarzenia z Judas Priest to niech sobie tak kojarzy, gdyż tym razem mamy do czynienia z wydawnictwem zupełnie innego kalibru. Pod tym szyldem ukrywa się trio John Zorn, Bill Laswell (na codzień zajmujący się ambientem) oraz Mick Harris (tak, ten Mick Harris z Napalm Death). Zorn, jako inicjator tego projektu założonego w 1991 roku zamierzał tworzyć z nim muzykę, która poniekąd uwypuklałaby jego fascynację death metalem i grindcorem. Rzeczywiście pierwsze wydawnictwa trzymały się tej koncepcji, ale Zorn nie jest muzykiem, który stoi w miejscu. Ukoronowaniem działanosci projektu, który został zawieszony w 1995 roku, jest ostatnia płyta sygnowana nazwą PainKiller - "Talisman: Live In Nagoya" będąca zapisem koncertu z 1994 roku z trasy po Japonii.
John Zorn jest ikoną wszelkiej jazzowej awangardy. W czasie swojej wieloletniej kariery muzyk miał wzloty i upadki, ale jego twórczość zawsze była nieszablonowa, zwariowana i szalenie eksperymentalna. W tym czasie artysta sworzył szereg projektów z Masadą i Naked City na czele. Właśnie krążek "Naked City" z 1989 roku uchodzi za największe dokonanie tego wykonawcy. Myślę jednak, że ubiegłoroczną płytą Zorn zbliżył się, jeśli nawet nie przebił wspomnianego dzieła.
Komentarze Harlequin : Masady z Sevilli nie słyszałem. Za to ten PainKiller mnie miazdy - plytka mo...
Ignor : Pewnie tak. W jego jakże szerokiej dyskografii trafiałem na albumy w zupe...
Harlequin : ma kilka takich ;) póki co u mnie wymiata "Live in Nagoya" PainKillera :...
John Zorn to muzyk, który wyrósł na niesamowicie wpływową, wręcz charyzmatyczną postać w świecie jazzu. Masada, projekt PainKiller, w którym wraz z Mickiem Harrisem z zespołu Napalm Death i z Billem Laswellem, łączył grindcore z free jazzem, to tylko niektóre przykłady działalności tego genialnego saksofonisty. W swoim solowym dorobku ma także kilka wstrząsających płyt.