14 czerwca 1994 roku staliśmy pod Stodołą w oczekiwaniu na koncert Pungent Stench i Brutal Truth. Było to duże wydarzenie, a w zestawieniu były jeszcze Hazael, Christ Agony, Vader, który ostatecznie nie zagrał i nikomu nie znany, amerykański Macabre. W pewnym momencie przechodził koło nas facet w żółtym swetrze i z fryzurą na czeskiego piłkarza. Śmialiśmy się, że on pewnie też na koncert i ubawiło nas jak rzeczywiście skręcił w stronę wejścia i wszedł do środka. Ale naprawdę zdziwiliśmy się dopiero jak zobaczyliśmy go na scenie.
Hazael był zespołem, który sporo namieszał na naszej metalowej scenie w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, a ich debiutancki album „Thor” dla wielu osób stał się klasyką polskiego klimatycznego death metalu. Sam wówczas ostro katowałem tą kasetę i miło wspominam dwa koncerty, a szczególnie ten z 1994 roku, który poprzedzał występy Brutal Truth i Pungent Stench.
leprosy : Piękna płyta która ukazała się w pięknych dla tego gatunku czasac...
zsamot : Nareszcie wyszło wznowienie. ;)
W sobotę na brak atrakcji nie mogłem narzekać. Żeby pójść na Carcass musiałem odpuścić mecz Legii ze Śląskiem, z czym pogodziłem się już dawno, a dodatkowo wypadło jeszcze ważne spotkanie siatkarzy z Iranem na mistrzostwach. Wybór był jednak przesądzony, ponieważ Carcass był jedną z tych, bardzo nielicznych, legend metalu, której nie miałem jeszcze okazji oglądać na żywo. Wydarzenie to było wyjątkowo istotne nie tylko dla mnie, o czym przekonałem się już na samym początku, kiedy stawiłem się pod klubem i zaskoczyła mnie długaaaśna kolejka.
Pamiętacie Hazael? Legendarna polska formacja, która zaczynała w tym samym okresie co Castle Party Festival wraca po 18 latach by zagrać pierwszy od tego czasu koncert właśnie na tym festiwalu. Hazel należy kojarzyć z melodyjnym metalem, od death, przed doom po właśnie gothic. Kapela posiadała w swoich czasach oryginalny koncept i teksty czerpiące z mitologii. Ten koncert to jedna z mocniejszych propozycji metalday na scenie, która powstała w dawnym kościele ewangelickim.
amorphous : Też miałem kasetę. Ale na żywo nie widziałem niestety.
WUJAS : Ja pamiętam bardzo dobrze. Bardzo lubiłem "Thor". Byłem dwa razy na...
leprosy : Widziałem ich na żywca w hali Wisły lata temu, fajny występ, prawda....
Po wspaniałym i mocno zaistniałym w polskim podziemiu demie „Devilri”, Pandemonium zaatakowało debiutanckim albumem. W międzyczasie z zespołem pożegnał się basista Simon, który swoje muzyczne losy związał z Tenebris, a jego miejsce zajął Jack z Hazael. Ponadto załogę wzmocnił Quack z Hate i nieistniejącego już wtedy Imperator. W line-upie widnieje wprawdzie jeszcze perkusista Peter, ale ma on swój udział tylko w dwóch pierwszych kawałkach. Biorąc pod uwagę, że ten drugi to „Memories”, który pochodzi z „Devilri” to na tą płytę nagrał on tylko jedną pozycję. W pozostałych utworach Pandemonium wspomaga Carol z Imperator. To w tym czasie coś zaiskrzyło pomiędzy Paulem, a Peterem , co skończyło się tym, że ten drugi zdezerterował z zespołu zabierając jednakże prawa do jego nazwy. Spowodowało to zmianę szyldu na następne dziewięć lat. Na razie jednak, w roku 1994, Pandemonium uderzyło z ogromną mocą.
Harlequin : Nice, nice :) choc "thor" nigdy mnie nie zachwycił :)
zsamot : Oby więcej takich perełek.
leprosy : Chłopaki sie podjarali szwedzkim death metalem ,nagrali płyte a potem pos...
Harlequin : a jeśli chodzi o mp3 to spróbuj tego: http://rapidshare.com/files/1863753...
sezmoth : Uważam tę płytę za udaną, na przyzwoitym poziomie europejskim i...