Druga płyta Pro-Pain „The Truth Hurts” została nagrana bez Toma Klimchucka, który w tym samym roku zagrał na „Devolution” M.O.D. Na jego miejsce pojawiło się aż dwóch gitarzystów. Byli to Nick St. Denis i Mike Hollman, dla których był to jedyny epizod w zespole. Nie wiem na ile mieli oni wpływ na muzykę i czy można łączyć te fakty, ale „The Truth Hurts” jest bardzo mocnym, metalowym albumem, znacznie różniącym się od debiutanckiego „Foul Taste Of Freedom”.
Infliction to bydgoski zespół, który działa już parę lat na rynku muzycznym. Pierwsze demo „Low Distance Boom” wydali w 2011 roku i nawet zawieruszyło się ono w moich zbiorach. Teraz debiutują albumem „Revolution Machine”, który jest takim pomieszaniem death metalu z hardcorem, który sam zespół słusznie nazywa groove metalem.
Od dawna już nie bardzo mogę wybierać sobie koncerty, na które chce pójść, a jest odwrotnie. Jak mogę iść to patrzę co akurat jest. A, że dzieje się dużo, to zazwyczaj można trafić na coś ciekawego. Na przykład w sobotę miałem do wyboru Bloodthirst w Voodoo i Hammerfall w Progresji. Ponieważ w Voodoo byłem raptem we wtorek przy okazji trasy Christ Agony, tym razem postawiłem na większą imprezę. W dodatku Bloodthirst już widziałem na żywo, a na mistrzów power metalu miałem pójść po raz pierwszy.
Knock Out Productions przedstawia: jedyny Polski koncert mistrzów powermetalowej rycerskości i odważnych eksperymentatorów – HammerFall. Szwedzka formacja wystąpi 4 lutego 2017 w warszawskiej Progresji. Jeden z czołowych przedstawicieli power metalu rozpoczął działalność w 1993 roku, w mieście, które dla szeroko pojętego ostrego grania ma znaczenie szczególne, Göteborgu. Przez skład Hammerfall przewinęli się muzycy, którzy współpracowali z Dark Tranquillity, In Flames, czy zespołem Yngwiego Malmsteena. Twórcą formacji jest świetny gitarzysta, mający serbskie korzenie Oscar Dronjak.
„Devolution” jest czwartą płytą M.O.D. z 1994 roku. Tym razem u boku Billiego Milano znaleźli się Rob Moschetti na basie, ponownie Dave Chavarri na perkusji i Tom Klimchuck z Pro-Pain na gitarze. Zresztą jak popatrzeć na historię tych muzyków to każdy prędzej czy później związany był z Pro-Pain. Nie dziwne więc, że na „Devolution” wyraźnie czuć klimat nowojorskiego hardcorea.
„Blind Gods And Revolutions” to czwarty album włoskiego heavymetalowego zespołu Essenza. Po pięciu latach od „Devil’s Breath” powrócili wydając płytę pod szyldem SG Records. Nie znam ich poprzednich dokonań, ale najnowsza produkcja wcale nie zachęciła mnie do głębszego zaznajomienia się z resztą twórczości.
Ponieważ premiera nowej płyty Biffy Clyro to dla wielu jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych początku 2013 roku, sporo osób przychodzi do mnie z pytaniami o dzieło szkockich emoboyów: „Nowe Biffy. Czy dobre? Dobre nowe Biffy? A jak nowe Biffy? Dobre?” Zazwyczaj odpowiadam filozoficznie, cytując Skippera z Pingwinów z Madagaskaru: „Tak! Ale też i nie". Oczekiwania były spore, bo od paru dobrych miesięcy dziewczęta i chłopcy od promocji w Warnerze starali się podgrzewać atmosferę wokół dwupłytowego "Opposites". Zespół też zapewniał emocje: a to przesunął premierę wydawnictwa o dwa miesiące, a to rzucił wypowiedź w stylu: „To będzie nasze największe dzieło!”.
Takiego szturmu na Progresję jeszcze nigdy nie widziałem. Owszem, bywałem już na wyprzedanych koncertach, ale żeby tyle ludzi próbowało się dostać bez biletów, tego jeszcze nie spotkałem. Było również sporo busów z różnych miejsc w Polsce. Utworzyła się długa i bardzo wolno posuwająca się kolejka. Ludzie bez biletów nie byli wpuszczani i blokowali dostęp do wejścia tym z biletami. Do tego dokładne sprawdzanie, więc trzeba było w ścisku odstać swoje. Pod klub podjechałem punktualnie, dokładnie o 17:45. Właśnie zaczynał się koncert. Wchodziłem pół godziny, czyli dokładnie tyle, ile grał Fueled By Fire. Zdążyłem zobaczyć jak schodzą ze sceny.
Już dzisiaj wieczorem w warszawskiej Progresji i jutro - 24 września w krakowskim Kwadracie
Lacrimosa rozpocznie swoją jesienną trasę. Nie będzie to jednak
zwyczajna trasa koncertowa, ponieważ zespół zaplanował specjalne,
wydłużone sety. Przypominamy, że podczas „Tour: Revolution” Lacrimosie na scenie nie
będzie towarzyszył żaden supportujący zespół. Koncert gwiazdy wieczoru
zostanie wydłużony i podzielony na dwa akty a występy są ściśle związane z promocją najnowszego wydawnictwa zespołu.
23 września w warszawskiej Progresji i 24 września w krakowskim Kwadracie Lacrimosa rozpoczyna swoją jesienną trasę. Nie będzie to jednak zwyczajna trasa koncertowa, ponieważ zespół zaplanował specjalny, wydłużony set. Podczas „Tour: Revolution” Lacrimosie na scenie nie będzie towarzyszył żaden supportujący zespół. Koncert gwiazdy wieczoru zostanie wydłużony i podzielony na dwa akty. Jednocześnie przypominamy, że nadchodząca trasa koncertowa jest okazją do promocji najnowszego albumu grupy, „Revolution”, który swoją premierę będzie miał już 7 września.
Pierwsze na co się zwraca uwagę zapoznając się z nową płytą to okładka. A ta coś przypomina. Oj, tego pana to my skądś znamy. Czyżby powrót do starych czasów? Już od pierwszych dźwięków słychać, że tak! Od samego początku Kreator uderza starym dobrym thrash metalem i to najwyższej jakości. Co najważniejsze, tak jest do samego końca. "Violent Revolution" to jedenaście fantastycznych thrashowych kawałków i jeden gitarowy motyw, zatytułowany jako odrębny utwór. Mimo, że płyta jest długa to nie ma tu słabszych momentów. Oczywiście można sobie wybrać swoje ulubione numery ale nie można wskazać tych gorszych, niepotrzebnych. Każdy ma w sobie coś ciekawego, zazwyczaj wyróżnia się zajebistym, wpadającym w ucho refrenem.
Jeff Waters, gitarzysta i wokalista Annihilator, wystąpił gościnnie w jednym z utworów z nadchodzącej EP'ki Sworn Amongst. Kawałek od dziś będzie dostępny do pobrania z internetu. Premiera krążka Sworn Amongst zatytułowanego "Evolution" zaplanowana jest na piątego października. Ostatnia pełna płyta grupy to "Severance" z lutego 2010 roku. 13 października Sworn Amongst wystąpi we Wrocławiu w klubie Madness, gdzie zagra razem z Gama Bomb i Świniopas.
Naprawdę wartościowi czarnoskórzy muzycy w świecie metalu zdarzają się chyba tak rzadko, jak czarnoskórzy hokeiści w NHL. Zdolności przystosowawcze Tony'ego MacAlpine'a pozwoliły mu jednak na wyewoluowanie jako multiinstrumentalisty poruszającego się także w tym gatunku. Muzyk najbardziej znany ze współpracy z Planet X oraz innymi solistami z kręgu rocka i metalu progresywnego (Virgil Donati, Billy Sheehan, Vinnie Moore). Kariera solowa Tony'ego zatrzymała się 10 lat temu, ale w ciągu
wcześniejszych 15 lat nagrał 11 płyt, z których większość trzyma
podobny, wysoki poziom.
Evolution - zespół powstały na początku roku 2009 w Lubinie na Dolnym
Śląsku. Każdy z członków zespołu jest wyjątkowy i to dzięki takiemu
połączeniu charakterów oraz umiejętności muzycznych tworzą właśnie takie
nuty. Muzyka, która wydobywa się z ich gitar jest mieszanką rocka alternatywnego, klasycznego czy muzyki poetyckiej.
Pod koniec października na jedyny koncert w naszym kraju przyjedzie formacja Biffy Clyro. Agencja Go Ahead informuje, że do sprzedaży trafiły już bilety na występ 28.10 w warszawskiej Proximie. Wejściówki w przedsprzedaży kosztują 69 zł oraz 79 zł w dniu koncertu. Dostępne są poprzez sieci: ticketpro.pl, eventim.pl oraz ticketstore.pl. Po udanym występie podczas tegorocznego Festiwalu w Jarocinie Brytyjczycy postanowili odwiedzić Polskę ponownie. Koncert będzie promował najnowszą płytę zespołu "Only Revolutions".
Po bardzo udanym występie na Festiwalu w Jarocinie formacja Biffy Clyro wystąpi ponownie w Polsce. Zespół zagra koncert w warszawskim klubie Proxima 28 października. Już wkrótce do sprzedaży trafią bilety na występ Szkotów. Koncert będzie promował płytę "Only Revolutions”, która zdaniem recenzentów jest doskonałym połączeniem energii, melodii i soczystych gitar. Singlowe piosenki z albumu ("That Golden Rule" i "The Captain") zrobiły prawdziwą furorę na rockowych listach przebojów na Wyspach Brytyjskich i w zachodniej Europie! Organizatorem koncertu jest agencja Go Ahead.
Po przesłuchaniu najnowszego Overkilla myślałem, że nic nie jest w
stanie
zagrozić jego pozycji do miana metalowej płyty roku 2010. Nie będę pisał
co
mnie w niej urzekło - o tym możecie poczytać w mojej poprzedniej
recenzji.
Szukając czegoś co mogłoby mi się bardziej spodobać nasz redakcyjny
kolega (kolega wie, że o nim mówię;)) podsunął mi właśnie najnowszego
Heathena.
Oczywiście słyszałem, że ci amerykanie nagrali nowy krążek, jednak jakoś
wcześniej się nie zasłuchiwałem w ich muzyce. Ba, powiem więcej znałem
ten
zespół w zasadzie tylko z nazwy! No więc pierwszy odsłuch na Youtubie i -
kurwa
mać panowie i panie szlachta to jest chyba jedyny realny konkurent dla
Bobby'ego Blitza i spółki.
Bardzo ciekawie i obiecująco zacznie się przyszły rok dla Revolution Records oraz dla zespołu, który trafił pod skrzydła tej wytwórni. Kontrakt na wydanie dwóch płyt podpisał właśnie najbardziej obiecujący debiutant na krajowej scenie - Terminal. Pochodzący z Zielonej Góry zespół zakończył niedawno nagrania pierwszej płyty zatytułowanej "Tree Of Lie". Materiał powstawał w nowoczesnym studio Recpublica. Na płycie gościnnie udziela się światowej sławy perkusista Virgil Donati (Planet X, Derek Sherinan Band). Do kilku utworów nagrano również partie saksofonu, skrzypiec czy wiolonczeli. Okładkę albumu przygotowuje Mentalporn.
Na 23 lutego przyszłego roku wyznaczono premierę pierwszego w historii DVD poświęconego amerykańskiej grupie Rage Against The Machine - "Revolution In The Head: Rage Against The Machine And The Art Of Protest". O dokumencie umieszczonym na płycie ciężko mówić w kategorii "muzyczny". Trafniejszym sformowaniem definiującym ten materiał jest - "ideologiczny" gdyż przybliża on cały system rewolucyjnych poglądów, idei, pojęć politycznych, socjologicznych czy etycznych wyraźnie akcentowanych w twórczości RATM. "Zapewne najbardziej zaangażowany społecznie zespół ostatnich 20 lat, Rage Against The Machine, począwszy od genialnego debiutu po każdą kolejną płytę udowadniał swoją zażyłość w stosunkach z amerykańskim ruchem protestacyjnym"...
Zawsze byłam wielbicielką melodyjnego ciężaru. Wokale, które można przyjąć bez większej dawki nervosolu również zawsze podobały mi się bardziej niż wyziewy belzebuba bliżej niezrozumiałe nawet dla samego wokalisty. Ostatnio na polskim rynku dzieje się coraz więcej. Po udanych nowościach, choć niekoniecznie wprawiających mnie w osłupienie, w wydaniu Behemoth czy Lost Soul wpadło mi w ręce najnowsze wydawnictwo warszawskiego Carnala. "Re-Creation" bo taki nosi tytuł to coś dla wielbicieli lekko ociężałych riffów przy dużej dawce melodii z nutką rock'n'rolla. Czyli w sam raz coś dla mnie.