Heathen istnieje prawie 30 lat i przez ten czas nagrał całe... 3 albumy (no 4 ale 1 się nie liczy z racji tego, iż była to jedynie 4 utworowa demówka). Tak to nie jest literówka (cyfrówka) całe 3 albumy, łącznie z tym opisywanym tutaj. Jednakże, ilość nadrabia jakość - a te 2 poprzednie w wielu kręgach przeszły jako albumy kultowe. Jak się ma sprawa z najnowszym dziełem amerykanów? Czy warto było czekać prawie 20 lat od ukazania się ostatniego pełnograjka? Odpowiedź jest krótka zwięzła i treściwa - TAK, opłacało się jak jasna cholera!
"Evolution Of Chaos", podobnie jak "Ironbound", wgniata w ziemię swoim wykonaniem, brzmieniem i czymś co można nazwać zwyczajną miodnością. Mamy tutaj thrashowy rozkurw z power metalowym przypierdolem okraszone niezwykłą wręcz melodyką. O ile w "Ironbound" brakowało mi trochę tego ostatniego tak w "EOC" mamy tego jak wody w Bałtyku. Melodyka to jedno, ale wykonanie techniczne to już inna para kaloszy i tutaj panowie również nie zawiedli. Czuć po prostu, fach w rękach gitarzystów i nie mamy tu byle z dupy wziętych riffów i podobnych do siebie solówek, tylko wszystko nagrane zostały z dokładną starannością żeby kawałki nie męczyły swoją powtarzalnością. Zresztą "powtarzalność" to ostatnie słowo jakiego użyłbym w stosunku do tego materiału - każda piosenka wyróżnia się czymś zupełnie innym mamy tutaj i thrashowo - power metalowe petardy, ale także klimatyczne gitarowe zwolnienia. Solówki to inna historia - to co duet Altus/Lum wyprawiają na tych wiosłach to istny majstersztyk! Niech się King i Hanneman chowają ze swoimi odpierdolonymi na jedno kopyto jazgotami, powinni się nauczyć jak naprawdę się to robi. Tutaj mamy technikę, styl i dynamiczność czego nie można powiedzieć o ostatniej płycie zabójcy. Brzmienie jest takie jakie powinny mieć wszystkie kapele thrash metalowe w XXI w. - jest żywe, niesamowicie mięsiste i sprawia, że płyta długo nie schodzi z naszej pamięci.
W zasadzie jedyna rzecz do jakiej mogą się przyczepić malkontenci to wokal Davida White'a. Ma bardzo wysoki, kojarzący się z Brucem Dickinsonem, głos pasujący do różnych power metalowych kapel tak więc jeśli ktoś jest przyzwyczajony do spitych, chrypowatych thrashowych wokali może kręcić nosem, jednak dla mnie głos White'a idealnie wpisuje się w tą muzykę. Warto również wspomnieć o gościach specjalnych jakimi są Steve DiGiorgio, Terry Lauderdale i Gary Holt i dzięki którym płyta nabrała jeszcze więcej miodu niż chyba pierwotnie planowano.
O ile Overkill rozwiał wszelkie wątpliwości odnośnie tego, czy stara gwardia thrashu ma jeszcze szansę na rynku metalowym, tak Heathen mnie tylko utwierdził w tym przekonaniu. W zasadzie "poganin" dopiero zaczął przeżywać swoją młodość, której tak naprawdę nigdy nie miał. Jeżeli tylko następny materiał będzie równie znakomity jak ten to Heathen ma szanse zaistnieć wśród szerszej publiki a nie tylko u starej metalowej gwardii. Dzięki "Evolution Of Chaos zupełnie zapomniałem o zawodzie jaki sprawiły mi Slayer i Metallica. Tylko co ja biedny teraz mam robić? Mam przed sobą 2 wspaniałe krążki i muszę 1 z nich wybrać na płytę roku 2010 a myślicie, że to takie łatwe?
Ocena: 10/10
Tracklista:
01. Intro
02. Dying Season
03. Control by Chaos
04. No Stone Unturned
05. Arrows of Agony
06. Fade Away
07. A Hero's Welcome
08. Undone
09. Bloodkult
10. Red Tears of Disgrace
11. Silent Nothingless
Wydawca: Mascot Records (2010)
Harlequin : Co do Twojego pytania w recenzji "który album lepszy - Overkill czy Heathen"...
jedras666 : daj juz spokój temu biednego Slayerowi i Metallice ;) lepiej wspominaj o ty...
Harlequin : Cholernie mocna pozycja :) choć osobiście wywaliłbym z trackilsty mano...