Bożyszcze kobiet, Ryan Gosling jest nie tylko utalentowanym aktorem, ale również zdolnym muzykiem. Kilka lat temu dał się poznać jako gitarzysta, pianista oraz wokalista w duecie Dead Man's Bones. W 2009 roku ukazało się jego pierwsze i jedyne jak do tej pory wydawnictwo, którego tytuł brzmi dokładnie jak nazwa zespołu. Efekt? Jest mrocznie, gotycko i magicznie.
21 stycznia 2014 roku nakładem wytwórni Sacred Bones Records ukaże się składanka "Killed by Deathrock Vol. 1", na której znajdzie się jedenaście utworów między innymi Twisted Nerve, Glorious Din, Kitchen & The Plastic Spoons czy The Naked and the Dead. Pomysł na składankę zrodził się w 2007 roku, gdy założyciel wytwórni Sacred Bones Records - Caleb Braaten, rozpoczął odkopywanie rzadkich i mało znanych post punkowych, deathrockowych i dark punkowych utworów na ewentualną kompilację. Siedem lat później utwory doczekały się swojego wydania na winylu, CD oraz w formacie cyfrowym, zatytułowanym "Killed by Deathrock Vol. 1".
Skoro podjęłam się recenzji drugiego albumu tej artystki, podejmę się także recenzji trzeciego. Tym razem chciałam się podzielić wrażeniami z przesłuchania (nie jednorazowego!) albumu „Conatus” z września 2011 roku. Ponieważ jest to już trzeci album w dorobku tej pani, miałam co do niego oczekiwania na pewno większe niż do poprzedniego. Czy te oczekiwania zostały spełnione? I tak, i nie.
skoggtroll : Poprzedni album (Stridulum II) był lepszy od Conatus i miał bardziej rozbudo...