Ten wieczór w szczecińskim DK Słowianin upłynał pod znakiem niemieckiego electro. Po raz pierwszy w Polsce wystąpił Solitary Experiments poprzedzony live actem Soman'a. Ale od początku. Jak to ma przeważnie miejsce w naszym kraju impreza ropoczęła się z dość sporym opóźnieniem (minus dla organizatorów). Dało to czas na zapoznanie się z asortymentem dostępnym przy barze. I tu miłe zaskoczenie – niskie ceny piwa butelkowego. Rozumiem, że ta cena była swego rodzaju rekompenstą za to, że kazano gościom ów piwo spożywać w plastikowych kuflach. Przy stolikach można było odczuć bliskość Szczecina do zachodniej granicy. Dziesiątki flyersów zachęcających do udziału w niemieckich imprezach i festiwalach.
Przejdźmy zatem do konkretów. Jako pierwszy publiczności zaprezentował się miejscowy projekt synthpopowy Hot Rain. Usłyszeć można było materiał z "Crowd Of Emotions" oraz premierowe kawałki zapowiadające nowe wydawnictwo zespołu. Ze stratą dla formacji wokalistka wciąż jest ta sama. Ja może nie jestem Elżbietą Zapendowską, ale słyszę kiedy z własnego głosu chce się wycisnąć więcej niż jest to możliwe. Irytujące, stricte weselne zawołania w stylu "bawimy się dalej" to gwóźdź do trumny Iwony. Muzycznie Hot Rain wypadł bardzo dobrze. Paweł i Mariusz są wykształconymi muzykami więc jakiekolwiek błędy mogłyby być jedynie wynikiem przypadku. I taki właśnie przypadek mógł kosztować Pawła uszkodzenie Clavi Nord. Niespodziewanie złożyła się cześć statywu prawdopodobnie z powodu niedokręconej śruby. Na szczęście refleks muzyka uchronił Clavie przed uderzeniem w podłogę. Ekspresja Mariusza wyrażona została w graniu na Oberheimie głową oraz wybieganiu ze sceny do publiczności. Ludzie raczej nie byli poruszeni tym występem. Kilka osób co prawda przyglądało się Hot Rain popijając piwo i tupiąc w rytm nogą ale w ciągu całego show zauważyć można było jedną płynącą na fali ich muzyki. Drugą była na scenie młoda tancerka baletowa. Jej ruchy nie przypadły mi do gustu - pomysł zatem uważam za średnio trafiony.Natomiast rewelacyjnym pomysłem było sprowadzenie Somana! Już od pierwszych dźwięków pod sceną zebrał się rozszalały tłum. 100% mocnego TBMu na każdego wpływało wprost rewelacyjnie. Potwierdziło się pewne przekonanie, że najprostsze rozwiązania bywają najlepsze. Zatem na scenie Kolja używał jedynie MacBooka oraz sterownika midi. I żadne tam złożone melodie czy miksy. Świetna zabawa przy takich kawałkach jak "Pusher", "Ruler", "Delta-pi", "Mask" czy "Noise Anthem". Lasery, dym i spopielający ludzi wokół stroboskop dopełniły ucztę. Energia Kolji, szaleństwo za sprzętem, nieprzerwane nakręcanie publiczności oraz fizyczna wytrzymałość wprawiły mnie nawet w małą zazdrość. Też chciałbym tyle móc! Oglądając występy Somana na innych scenach za pośrednictwem portalu YouTube zauważyłem jedną analogię. Za każdym razem towarzyszyły mu tańczące dziewczęta w cyber strojach. W Szczecinie nie było inaczej. Mówi się, że faceta poznaję się po tym jak kończy a nie jak zaczyna. Soman zaczął show z dwiema koleżankami, a skończył z pięcioma. Dziewczyny zostały wciągnięte na scenę spontanicznie. Jako ciekawostkę dodam, że były to trzy poznanianki. Przypadek? A może potwierdza się przekonanie, że Poznań bawi się najlepiej? Oceńcie sami. Uwieńczeniem live actu był "Sex, Drogen Und Industri" Combichrista. Jak zapewne wiecie anglojęzyczny remiks w wykonaniu właśnie Somana zdobył największa aprobatę fanów Combichrist. Doczekaliśmy się nawet bisu.
Gwiazdą tego wieczoru był Solitary Experiments. Przyznam, że z twórczością tej niemieckiej formacji niewiele miałem do czynienia. Ot, kojarzyłem raptem jeden kawałek przemaglowany na imprezach. Oczywiście był plan aby zapoznać się z ich twórczością przed koncertem ale w ostatniej chwili wpadłem na pomysł aby przyjrzeć się zespołowi jak najbardziej obiektywnie, nie uprzedzając się wcześniejszymi wydawnictwami. Pierwsze na co ciężko było nie zwrócić uwagi to to, że panowie z Solitary Experiments wyszli ubrani identycznie. Czerwone koszule, czarne krawaty oraz spodnie z typową dla nurtu ilością metalowych elementów. Frekwencja pod sceną jednoznacznie wskazywała na kogo w głównej mierze publiczność przybyła. W trakcie występu odniosłem dziwne wrażenie, że zespół jakby nie mógł się zdecydować jaki nurt muzyczny przedstawia. Część kawałków utrzymana w tendencji future pop, inne bardziej industrialne. Solitary Experiments nie ujęli mnie jakoś szczególnie. Owszem koncert był dobry, widać było zadowolenie publiki. Jednak nieco to jak dla mnie za "miękkie". Jeszcze jedna rzecz dotycząca akurat tego show. Czasami widać więcej kiedy stanie się za plecami technicznym. Zaintrygowało mnie urządzenie, które jak na złość miało duży wyświetlacz odliczający czas i zmieniający nazwy utworów właśnie Solitary Experiments. Czyżby koncert poszedł z playbacku? Nie będę tego komentował.
Złudne było też moje wyobrażenie o afterparty. Chyba to zaczyna być jakąś nową świecką tradycją, że po koncercie odwracamy się na pięcie i idziemy do domów. Szkoda. Oprócz poznańskiej ekipy w lokalu pozostała jedynie garstka osób. Szkoda powiem ponownie, gdyż "zmarnował" się najnowszy remiks "Electro Body Music" Sebastiana Komora w wykonaniu DJa Sthilmanna. Przykro się ogląda zerowe wsparcie dla i tak jeszcze w powijakach polskiej sceny independent. Mimo wszystko był to mile spędzony czas w DK Słowianin w Szczecinie. Czekam na kolejne inicjatywy tamtejszej ekipy i życzę powodzenia.
http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=63945
Phantom : Mowisz jakbys nie wiedzial jak jest ;)
amorphous : ako ciekawostkę dodam, że były to trzy poznanianki. Przypadek? A może...