Pierwsza europejska trasa Troops Of Doom miała się rozpocząć 2 sierpnia występem w Cottbus. Jednak awaria busa spowodowała, że zespół nie dotarł do tego miasta i ten show został odwołany. Grupa nie zagrała też dzień później w Szczecinie. Jednak w tym wypadku udało się ustalić nową datę i Brazylijczycy przyjechali do tamtejszego klubu „Krzywy Gryf” nieco później, dokładnie 16 sierpnia.
Grupa powstała cztery lata temu z inicjatywy Jairo Guedza, znanego też jako Tormentor, który w połowie lat 80. był muzykiem Sepultury. To z tą grupą komponował utwory na mini album "Bestial Devastation” oraz pełnowymiarowy debiut "Morbid Visions". Przed rejestracją kolejnej płyty rozstał się jednak z zespołem i poszedł własną ścieżką, współtworząc grupy The Mist i Eminence. Jairo wydał wraz z Troops Of Doom już dwa albumy, ale na żywo grywał dotąd poza Europą. Na szczęście wreszcie dotarli na nasz kontynent, a w Polsce wystąpili w Chorzowie (15 sierpnia) i dzień później w Szczecinie!
Wieczór w „Krzywym Gryfie” otworzyła lokalna horda o nazwie Dominance. To trio, które określa swoje dokonania jako sadystyczny black/thrash metal. Powstali w 2019 roku, a cztery lata później wydali album "Slaughter of human offerings in the new age of Pan", natomiast niedawno przypomnieli o sobie EP-ką "In ghoulish cold". Panowie mieli do dyspozycji pół godziny i wykorzystali ten czas na zagranie kilku długich, bardzo treściwych kompozycji. Trzeba przyznać, że to był udany, zróżnicowany show. Publika dobrze to przyjęła, więc muzycy zdecydowali się dorzucić jeden numer więcej.
Goście z Ameryki Południowej rozpoczęli od podniosłych dźwięków intro, a potem zaatakowali death-thrashowym, gitarowym hałasem. Popłynęły utwory „Chapels Of The Unholy” i “Far from Your God”, a wokalista i basista zespołu, Alex Kafer zagrzewał widzów do większej aktywności krzycząc co jakiś czas „Put The Hands Up!”. Odzew był zdecydowanie pozytywny i pod sceną zrobiło się gęsto. Po chwili usłyszeliśmy bardzo znajomy horrorowy wstęp „The Curse”, a po nim oczywiście zespół zagrał nieśmiertelny „Bestial Devastation” Sepultury. To był pierwszy, ale nie jedyny powrót do lat 80 ubiegłego wieku. W dalszej części występu panowie dokopali jeszcze utworami z tegorocznej płyty „A Mass To The Grotesque” – m.in. „The Grotesque” i „Dawn of Mephisto”, ale zagrali też coś starszego czyli „The Rise of Heresy”. Pojawił się też „Antichrist” Sepultury, dedykowany przez wszystkim „maniakom old school thrash i death metalu na sali”.
Na pewno usatysfakcjonował on właśnie fanów pamiętających stare czasy, ale wśród widzów było też całkiem sporo młodszych osób w koszulkach Morbid Angel czy Death... Set lista wieczoru obejmowała jeszcze dwa bardzo znane numery – „Morbid Visions” i oczywiście „Troops of Doom”. To był finał całego wydarzenia, bo po takim klasyku, trudno by było zagrać coś, co by go przebiło. W sumie była to godzina bezkompromisowej jazdy, która pokazała, że Troops jest w bardzo dobrej formie na żywo! Co ciekawe muzycy już planują wrócić do Europy za rok, zatem kto przegapił ich tegoroczne polskie występy, powinien wypatrywać zapowiedzi na 2025 rok...