Nigdy nie miałem okazji mieć szerszej styczności z muzyką Christ Agony, ale fakt reaktywacji i to, że legenda polskiej sceny metalowej wystąpi w mieście koziołków skłoniły mnie, aby zagoscić w nieśmiertelnym Bazylu i zobaczyć żywą legendę, promującą swoje najnowsze EP "Demonology". Na miejsce przybyłem już o 17.00 z zamiarem wypicia piwka przed
koncertem, który planowo miał się rozpocząć o godzinie 18.30.
Na sali,
dźwiękowiec w osobie samego Migdała (Artrosis, Lebenssteuer) raz po raz poprawiał brzmienie i
muszę przyzać, że brzmiało to bardzo obiecująco - soczyście, ciężko i
głośno. Gdy przyszła pora, aby rozpocząć imprezę, muzycy zdecydowali
się... przełożyć koncert na 20.00, gdyż frekwencja nie zachwycała - w
końcu Christ Agony gościło w Poznaniu miesiąc wcześniej, a i środek
tygodnia nie każdemu pasował. Czekanie do 20.00 niewiele dało, gdyż
frekwencja dużo nie wzrosła.Po dwugodzinnej obsuwie w końcu na scenie stanęli deathmetalowcy z Heritage. Niestety ich cannibalcorpsowa odmiana death metalu zginęłą w nagłośnieniu. Nie wiem co się stało, ale poszedł trigger tylko na stopę, więc cały łomot zagłuszył pracę gitar i basu, a werbel praktycznie nie istniał. Słuchacz mógł jedynie poczuć jak pulsują mu kiszki, gdyż stopa i wokal były jedynymi elementami, które się wybijały. I nie pomogło nawet to, że zespoł od strony scenicznej zaprezentował się naprawdę dobrze. Grupa zagrała sześć kawałków ze swojej demówki oraz cztery premierowe utwory, które prawdopodobnie zagoszczą na kolejnym wydawnictwie. Cieszy fakt, że pomimo bardzo złego nagłośnienia szło odróżnić poszczególne utwory. Rozczarowała natomiast publika - pod sceną było zaledwie kilka osób i koncert bardziej przypominał próbę.
Niewiele lepsze nagłośnienie miała Chordata. Tym razem werbel było nieco bardziej słychać, ale znów brzmienie nie pasowało do tego, co zespół grał - oldschoolowy death metal, mocno przesterowane gitary oraz dosyć monotonny, niski growling zrobiły swoje i wymęczyły słuchaczy. I po raz kolejny trzeba przyznać, że zespół miał ciekawy materiał i zaprezentował się nieźle, ale brzmienie zabiło wszystkie atuty kapeli. Grupa zagrała siedem kawałków i wkrótce po tym na scenie pojawiła się gwiazda. Nie spodziewałem się, że nagłośnienie ulegnie poprawie, co też się potwierdziło. Christ Agony na szczęście nie zapomnieli jak się występuje na scenie i wyszli z opresji obronną ręką. Choć to co zagrali (a poleciało m.in. "Inceremonial", "Devilish sad", "Fiery Torches", "Mephistospell" oraz "Ritual sceptrus") było sporym zaskoczeniem (z nowego materiału zagrano jedynie "Eternal desires"), to jednak publika, która tym razem stawiła się już w większej ilości, była raczej usatysfakcjonowana.
Po ponad trzygodzinnej batalii koncert się skończył. Osobiście czułem się bardzo zdegustowany nagłośnieniem i opóźnieniem jakie miało miejsce. Kwestia organizacyjna tego koncertu była zdecydowanie nieprofesjonalna. Od strony muzycznej wszyskie trzy kapele zaprezentowały się dobrze, choć jak się okazało - było to trochę za mało na ten wieczór. Opuściłem Bazyla rozczarowany - w gruncie rzeczy nie posłuchałem sobie muzyki, a jedynie pooglądałem wystep. Zamiast tego mogłem iść do baru pooglądać nową, śliczną barmankę.
http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=36345