Sięgnąłem po ostatnią książkę Rafała Ziemkiewicza troche przez przypadek. Po przeczytaniu "Polactwa" i "Michnikowszczyzny" miałem sobie już dać spokój. W międzyczasie ukazało się trochę lepsze "Ciało obce", więc jednak postanowiłem dać autorowi szansę i zobaczyć jak dalej ewoluują jego poglądy. Ziemkiewicz kiedyś znany był jako pisarz science fiction. Całkiem zresztą znośny. Karierę pisarza porzucił i postanowił wziąć się za dziennikarstwo, konkretnie rzecz biorąc za felietony, a jeszcze bardziej konkretnie za politykę.
Do "Wyborczej" mu się nie udało dostać, a ponieważ establishment jeszcze do niedawna traktował pisarzy fikcji z lekkim przymrużeniem oka, nie udało się autorowi dostać też do innych gazet tzw. głównego nurtu i swą karierę rozpoczął jako felietonista gazet prawicowych.Świat Ziemkiewicza ma być szary, a jest czarno - biały. Poglądy autora można streścić w paru zdaniach. Polska dzieli się na tzw. Mafię i Sektę. Mafia to PO, a sekta to PiS. Mafia kradnie, a Sekta to szaleńcy. Autor z dwojga złego postanowił stanąć po stronie sekty i artykuły jego, choć co prawda nie bronią za bardzo polskiej prawicy, to atakują stronę przeciwną, przez co autor jest dla sekty pożyteczny.
Autor jest niestety nieuczciwy. Po tym jak musiał przepraszać za kłamstwo red. Michnika, zaczął pisać w sposób bardziej zawoalowany. Podobnie jak w "Ciele obcym", łączy on fakty z fikcją przez co sugeruje opisywanie prawdziwych osób i wydarzeń, złapany za rękę może krzyknąć jednak "Licentia poetica!". Głównym Bohaterem jest Rafalski oraz jego rodzina. Rafalski rozprawia się w swojej książce ze swoja biernością w czasach komuny, ojcem opozycjonistą będącym jednak w PZPR, biernością po przemianach ustrojowych, biernością w życiu prywatnym, obżarstwem i alkoholizmem. Rafalski, rozwodnik uważający się za wzór katolika - alkoholika, niepogodzonego z polityką grubej kreski, jest w istocie tytułowym "Zgredem", wiecznie narzekającym, starzejącym się nieudacznikiem, którego polactwo wystaje jak słoma z butów.
Dostajemy tu papkę znaną z poprzednich książek autora i jego blogów, zeznania pełne sprzeczności, w których ciężko dociec o co właściwie tytułowemu "Zgredowi" chodzi. Przez kilkaset stron dowiadujemy się zaledwie tego, co mu się nie podoba i przechodzimy do "Grande finnale", którym jest ni mniej, ni więcej katastrofa smoleńska. Mimo, iż Ziemkiewicz wkurza, książkę czyta się świetnie. Na pochwałę zasługują popisy erystyczne i retoryczne, cięty dowcip, szkoda tylko, że zwykle "polskiego typu" - czyli szydera z bliźniego. Zręczne żonglowanie faktami historycznymi oraz domysłami powoduje, iż "Rafalskiemu" udaje się udowodnić prawie każde twierdzenie. Niestety Zgred - Rafalski nie znajduje rozwiązań swych bolączek - nie potrafi też wskazać tych, którzy znaleźć by je potrafili. Nic dziwnego, że autor najlepiej czuje się w świecie fantastyki i historii alternatywnej.
zsamot : Nie udało się jako pisarz, to uderzył w klimaty jako ROZUMNY i wszechw...
Lupp : (wieko w górę) W recenzji właściwie nie doczytałem - pisana z te...
Madame-Industriale : Stąd, że sam o tym pisze o tym na swoim blogu. Pisze, że szukał tam p...