Na obrazie Pietra Breughla, "Triumf
śmierci", oglądać można wizję spełnionej apokalipsy. Pierwszy plan opanował
skłębiony tłum ludzi, wśród którego tańczy legion szkieletów z kosami - oto
śmierć zbiera u skraju czasów swoje piekielne żniwo. Cały świat obrócił się
przeciwko człowiekowi. Nasz gatunek przestaje właśnie istnieć i ginie w ogniu i
krwi.
Choć obraz Breughla powstał ponad 400 lat temu, emocje, zawarte w nim przez malarza, są aktualne po dziś dzień. Świadomość ludzka od wieków niesie w sobie strach przed nadejściem końca czasów i maluje go zawsze czarną kredką. Możemy to zaobserwować na przykładzie niedawnego hitu kinowego "2012", czy książki młodego autora, Rafała W. Orkana, "Dziki Mesjasz".O ile film Emmericha koncentruje się na widowiskowym aspekcie wielkiej katastrofy ekologicznej, przy zupełnym pominięciu logiki fabuły, o tyle pozycja zaproponowana przez Orkana stanowi kompozycję przemyślaną i celową. Autor z dużym polotem maluje obraz świata, który przetrwał apokalipsę i przeżywa obecnie epokę tworzenia nowego społeczeństwa. Zamieszkujący go ludzie przeszli pełny etap ewolucji w kierunku symbiozy z maszyną i dokonali połączenia organicznego ciała z urządzeniami technicznymi. Wydawać by się mogło, że ten przełom techniczny spowoduje odrodzenie i dynamiczny rozwój dawnej cywilizacji, lecz okazuje się, że postęp nauki pociągnął za sobą uwstecznienie moralności i samoświadomości rodzaju ludzkiego. W wyniku przemian ukształtował się nowy typ człowieka - podatny na sugestie, zabobonny, okrutny w działaniu, pozbawiony empatii. Nie dziwi, zatem, że tak negatywnie przedstawiona społeczność nie wzbudza czytelniczej sympatii.
Zarysowana wyżej charakterystyka "nowego człowieka" pasuje do każdego z bohaterów "Dzikiego Mesjasza". Wśród figur pierwszo- i drugoplanowych trudno wskazać postać, która niosłaby w sobie przymioty cenione w dawnym świecie: honor, lojalność, sprawiedliwość, bezinteresowność.
Spójrzmy na proroka nowych czasów, Gebneha (tytułowego "Dzikiego Mesjasza"), opanowanego ideą przywrócenia raju na ziemi. Jego głównym celem jest krzewienie kultu sześcioramiennej bogini Eyry, co odbywa się "ogniem i mieczem", oraz za pomocą wyrafinowanych tortur. Przeciwnicy świętego męża giną tysiącami, ponieważ proponowana przez niego religia jest w istocie formą władzy totalitarnej.
U boku Mesjasza stoją zaangażowani w sprawę "raju na ziemi" wierni - zdrajcy, zabójcy, intryganci i sadyści, ślepo posłuszni swojemu przywódcy, pojeni przez niego krwią o narkotycznym działaniu. To parodia chrześcijańskiej komunii, absurdalny, pozbawiony dawnego znaczenia obrzęd, zwyrodniała forma boskiego kultu.
Druga strona barykady kryje kastę Technomagów, Prometeuszów nowego świata. To właśnie ich działania doprowadziły do powstania nowego społeczeństwa, jego kultury i religii, opartych, niby u futurystów, na przekonaniu o świętości maszyn. Proponowana przez Technomagów średniowieczna pobożność, w połączeniu z ultrapraktycznym podejściem do zdobyczy nauki, tworzy niepokojący konglomerat nowoczesności i zacofania.
W tej nieprostej rzeczywistości toczy się ciągła walka różnych stronnictw i sekt. Ponieważ wojna trwa w każdym zakątku świata, więc stała się już dawno jego codziennością. Zabójstwa, gwałty oraz tortury nie są niczym niezwykłym, zanikła także różnica między katem a ofiarą, ponieważ każdy człowiek może być jednocześnie i jednym i drugim.
Dokąd zmierza świat "Dzikiego Mesjasza" - ku zagładzie, czy odrodzeniu? Czy wśród ogłupionych propagandą władzy ludzi znajdzie się ktoś, kto zdoła pokierować społeczeństwem we właściwym kierunku? Aby poznać odpowiedzi na te pytania polecam zajrzeć do książki Orkana. Sądzę że warto.
W dziesięciopunktowej skali przyznaję "Dzikiemu Mesjaszowi" 7 punktów.
Wydawnictwo: Fabryka Słów (2009)