Wybierałem się na ten koncert nie oczekując po nim specjalnych wrażeń. Jeszcze przed koncertem ekipa DarkPlanet zebrała się w pobliskim lokalu w celach rekreacyjnych, po czym udaliśmy się na koncert do klubu Blue Note. Pośród wielkich transparentów Lebenssteuera, Moriona i Mortara zawisł (a jakżeby inaczej) transparent DP. Koncert miał się rozpocząć o 19:30, a organizatorzy postarali się, aby fani nie musieli długo czekać.
Najpierw na scenie pojawił się deathmetalowy Mortar. Muszę przyznać, że od pierwszych dźwięków chłopaki zadziwili mnie. Co prawda, death metal jest gatunkiem oklepanym do granic możliwości, ale umiejętności techniczne muzyków - zwłaszcza gitarzystów - robiły wrażenie. Z muzyki emanowała niesamowita energia, głowa rwała się do moshu, a ciało aż drgało w rytm muzyki. Od razu trzeba zaznaczyć, że brzmienie było bardzo dobre, instrumenty brzmiały czysto i były dobrze słyszalne. Jedynie partie gitar solowych były nagłośnione trochę gorzej - a szkoda, bo zespół pokazał, że grać potrafi. Stylistycznie przypominało to miejscami Soilwork z okresu "A Predator’s Portrait", odrobinę Arch Enemy i The Haunted. Reakcja publiczności byłą dosyć niemrawa, choć z min można było wywnioskować, że muzyka się podoba. Zapewne było to wynikiem zbyt małej ilości wypitego piwa.Jako drudzy na scenie pojawili się chłopaki z Morion. Pamiętając ich występ z Dark Festival z 2004 roku, muszę przyznać, że muzyka zespołu ewoluowała bardzo. O ile kiedy zespół grał melodyjny, ciężki doom metal, na dwa growlingi (jeden z ówczesnych wokalistów zdzierał gardło w Mortar), tak teraz muzyka stała się bardziej wielowymiarowa. Tym razem zespół jechał na jeden wokal, widać, było, że wokalista nie męczy się growlując, a swoją czystą barwą głosu przypominał Jamesa Hetfielda. Od strony muzycznej zespół zaprezentował się wyśmienicie - kreatywne, wpadające w ucho riffy spowodowały, że pod sceną było tłoczno i żywiołowo. Kolejno poleciały "Between Love And Hate", "Alone", "If I Swear", "Fall into Oblivion", "Spiritual Reality", "Insomnia", "Never Again", "Not The Same", "Symbols Of Time" i nowy, jeszcze niezatytułowany utwór, który ma znaleźć się na najnowszym wydawnictwie zespołu. Jak dla mnie koncert Morion wypadł naprawdę świetnie, aż nie chciało odchodzić mi się od sceny, a doom metal w wykonaniu Morion brzmi rzeczywiście przekonywująco.
Jako gwiazda wieczoru miał wystąpić Lebenssteuer, którego znałem dotychczas tylko z jednego utworu. I po raz kolejny ujrzeliśmy na scenie tego samego muzyka - wokalistę Mortar, który tym razem obsługiwał bas w zespole. Pierwszy utwór "Deadsmile" wypadł dosyć niemrawo, odniosłem wrażenie jakby wokale były melorecytowane. Potem jednak zrobiło się żwawiej, klawisze Migdała zabrzmiały wyraziście, gitary soczyście i ciężko, widać było, że zespół rozkręcił się. Kolejno trzy utwory rozkręciły również publikę, która szalała w rytm motorycznych riffów i mocnego growlingu przeplatanego czystymi wokalami. Kojarzyło mi się to trochę z Thy Disease i Crematory. Apogeum nastąpiło jednak, gdy chłopaki zagrali cover Bomfunk Mc's "Freestyler" - cała sala szalała, a widać było, że muzycy także dobrze się bawią. Następne utwory "Hypno", "Pain", "The Beast", "Heartache" oraz "Her" podtrzymywały schemat poprzednich utworów, co moim zdaniem w pewnym momencie zaczęło zalatywać nudą. Tak czy owak występ był bardzo dobry, zespół zaprezentował muzyką idealnie sprawdzającą się na koncertach.
Cały wieczór określiłbym mianem udanego, w sumie każdy z zespołów pozytywnie mnie zaskoczył prezentując kawał solidnej muzy i niezły warsztat techniczny. Myślę, że nawet osoby, które znalazły się tam z przypadku nie powinny żałować widowiska.
http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=15480