Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Grave Digger - Rheingold

Rheingold, Grave Digger, power metal, heavy metal, Chris Boltendahl, Mystic Production

„Rheingold” to dziesiąty studyjny album Grave Digger, który uchodzi za jeden z lepszych w ich karierze. Jest to bajkowa historia o złocie z rzeki Rhine, z którego można wykuć potężny pierścień. Pokusił się o niego chciwy krasnolud, który zginął, pokusił się gigant, który zabił brata i zamienił się w smoka, a potem zginął, pokusili się i bogowie, co doprowadziło do upadku Valhalli. Pokusili się i inni, a całą plejadę postaci dramatu możemy spotkać już patrząc na okładkę, a także w jej wewnętrzne grafiki. Wewnątrz samej płyty znajdziemy zaś całą złotą górę zajebistego heavy/power metalu.

Grave Digger jest ostry, ma ciężkie i brudne brzmienie, ale co najważniejsze jest niezwykle przebojowy. Co numer to hicior, począwszy od pierwszego, po krótkim intrze, „Rheingold”. Najwięcej zamieszania robią oczywiście melodyjne i śpiewne refreny. Tych tu nie brakuje, a pod tym względem bryluje „Maidens Of War”, gdzie właściwie są dwa te refreny, czy też pierwszy można nazwać mostem, obojętnie. Ważne, że z jednego wokalnego wzlotu Chris przechodzi w drugi, przez co cała ta chóralność trwa dłużej i robi jeszcze większe wrażenie. Tym bardziej, że utwór zbudowany jest na zasadzie kontrastu, bo ma spokojne i wolne zwrotki. Podobnie zresztą jest w drugim hicie „Dragon”, a także poważniejszym, patetyczniejszym i bardziej rozwlekłym „Murderer”. Więcej wolnego i walcowatego ciężaru usłyszymy za to w „Sword”. Płyta jest bowiem ubarwiona tą rycerską baśniowością nie tylko w tekstach i na okładce, ale także i w muzyce. Jest tu i akustyczno-klawiszowa osnowa, która ujawnia się momentami, tworząc odpowiednio klimatyczną otoczkę i nadając atmosfery nie tylko pojedynczym piosenkom, ale i całemu albumowi.

Takim rozbudowanym i wszechstronnym utworem jest ostatni „Twilight Of The Gods”, ale jak mogłoby być inaczej, skoro właśnie cały boski panteon ginie w piekielnym ogniu. Są tu więc i mocne riffy w dynamicznych fragmentach, są też i te nostalgiczne. I tu powinien być koniec, ale większość wersji ma jeszcze dwa „Limited edition digipack bonus”, które nie ominęły także kasety Mystic Production. Niestety jednak są to już słabsze numery. O ile „Hero” jest bardziej wyważony, ale ma swoje wzloty, solówki i ogólnie jeszcze może się podobać, to „Goodbye” jest już straszną balladą, zupełnie nie do przyjęcia. Gdyby to było w podstawowym programie to dałbym za to minusa. Ale na szczęście nie jest. „Rheingold” to bardzo dobra płyta i można śmiało powiedzieć, że bez żadnej skazy.

Tracklista:

01. The Ring
02. Rheingold
03. Valhalla
04. Giants
05. Maidens Of War
06. Sword
07. Dragon
08. Liar
09. Murderer
10. Twilight Of The Gods
11. Hero 
12. Goodbye

Wydawca: Nuclear Blast (2003)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły