Niemiecki "kosiarz" po dwóch latach powrócił z nową płytą. Chris i jego zespół w styczniu wypuścili na rynek muzyczny następcę "The Last Supper". "Liberty O Death" to kolejna w dorobku zespołu płyta koncepcyjna, druga część trylogii zapoczątkowanej w 2003 roku przez "Rheingold". Równocześnie jest to pierwszy longplay wydany w barwach Locomotive Records (we wrześniu 2006 roku hiszpańska wytwórnia wydała już singiel z przebojem "Yesterday").
Jak na płytę koncepcyjną w wersji Grave Digger przystało, teksty utworów mają związek z historią. Tym razem nie jest to jednak tylko historia średniowiecza, lecz obejmujaca wydarzenia od czasów starożytnych po XX-wieczne. Motyw przewodni płyty jest oryginalny - wolność i walki w obronie niepodległości. Każdy utwór dotyczy innego wydarzenia. Teksty na "Liberty O Death" zasługują na uwagę - są dojrzałe, poruszające, momentami dosadne, tworzą niepowtarzalny klimat i pozwalają słuchaczowi lepiej zrozumieć sens płyty, wczuć się w problematykę wolności i niepodległości. Nowy album to jedenaście trzymających naprawdę dobry poziom kompozycji, w tym jeden kawałek bonusowy.
Tytułowy "Liberty O Death" wita nas intro, skomponowanym jako wstęp do piosenki, nie osobny utwór - melodią graną na organach, połączoną z odgłosami burzy. Intro z całą pewnością ciekawe i nastrojowe. Kompozycja dotyczy wojny między mieszkańcami Krety a atakującymi ich Turkami. Na uwagę zasługuje refren - jak to już w przypadku tego zespołu bywa. Pierwszy numer jest mocny, "ryczący", wywołuje gęsią skórkę. Kolejna pozycja na płycie to "Ocean O Blood", utwór szybszy niż poprzedni, traktujący o Mojżeszu wyprowadzającym Żydów z Egiptu - a więc kawałek religijny. Mamy tu mocny wstęp, są ładne riffy dobrze zgrane z perkusją - jak na większości utwórów na płycie. Kawałek porywający, z rytmicznym, melodyjnym refrenem. Utworem "Highland Tears" Grave Digger powraca do historii Szkotów: na początku piosenki szkocka, ludowa melodyjka, a zaraz później gitara. Pędzący utwór, genialny wokal w refrenie... i znów, chcąc nie chcąc, słuchacza przechodzi lekki dreszczyk. "The Terrible One" to kolejny szybki kawałek, również bardzo mocny i energiczny. Z mistrzowskimi partiami gitarowymi. Kolejny numer, "Until The Last King Died", opisujący czasy rewolucji francuskiej, to jeden z moich ulubionych na płycie, głównie z powodu tekstu; na pewno spodoba się też lekko wibrujący, zachrypnięty wokal Chrisa, szczególnie w refrenie. "March Of The Innocent" to po części polski akcent na płycie - dotyczy mianowicie Żydów w obozach koncentracyjnych. Na początku utworu dźwięki dzwonów, na uwagę zasługuje akustyczna gitara, kawałek ma niepokojącą atmosferę. "Silent Revolution" to nieco inny numer, wolniejszy, ale bardzo ciekawy. Mówi o rewolucji Gandhiego - w środku utworu Chris wciela się w polityka i cytuje fragment jego wystąpienia. "Shadowland" to nieco progresywny kawałek, z ciekawymi riffami i refrenem. "Forecourt To Hell" opowiada o gladiatorach, w refrenie słyszymy słynne "Morituri Te Salutant"; mocny numer z odpowiednim do treści klimatem i znów - genialnym refrenem. Ostatni kawałek to "Massada" i jak wskazuje tytuł - znów tematyka żydowska, (bohaterowie walczą w obronie twierdzy Massada). Na duże brawa zasługuje pomysł z kobiecym, orientalnym wokalem na początku utworu- buduje niesamowity, wzruszający nastój. Tekst dość dosadny, cały utwór przyjemny, chociaż wyjątkowo poważny i "monumentalny". Mamy jeszcze bonus - "The Ship Of Hopes". Zaczyna się on dokładnie tak, jak kończy się utwór pierwszy, czyli znów mamy motyw organów i burzy.
Podsumowując, zmiana wytwórni nie musi wychodzić kapeli na złe ... Wręcz przeciwnie. Mamy tu do czynienia ze starym, dobrym Grave Digger. Ciekawy pomysł na płytę to pierwszy plus. Drugi to teksty. Trzeci, właściwie jeden z ważniejszych, to aranżacje - świetne riffy. No i wokal Chrisa, wciąż pełen mocy i energii. Płyty słucha się miło, muzyka jest porywająca, a więc i do słuchania, i do zabawy w sam raz. A może przy okazji tematyka poszczególnych utworów sprawi, że słuchaczy zainteresuje historia? Co prawda starzy, zatwardziali fani Niemców mogą się czuć nieprzekonani, ale po kilku przesłuchaniach nie da się nie poczuć tego klimatu... Z pewnością nie jest to najlepszy album Grave Digger, może nie zajmie miejsca nawet w pierwszej trójce, ale na uwagę zasługuje.
Wydawca: Locomotive Records (2007)