Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Milestones Of Misery Tour - U Bazyla, Poznań (21.04.2009)

21 kwietnia, w klubie u Bazyla w ramach trasy Milestones Of Misery Tour wystąpiły cztery znane lub mniej znane zespoły, utrzymujące się w klimatach wisielczego metalu. I o to następny koncert w poznańskim Bazyliszku zaliczony. Tym razem doom metal razy cztery. Niesamowite zawsze wydaje mi się to, że co by w tym klubie nie grało, publiczność chyba nigdy nie zawodzi. Tym razem tak się nie stało. Przybyło zaledwie kilkanaście osób więc atmosfera była naprawdę kameralna.


Na miejsce przybyłam wcześnie, jeszcze przed pierwszym supportem, dlatego znalazłam czas  na porozmawianie ze znajomymi i po części również z muzykami grającymi tego wieczoru. Jako pierwsi na scenie pojawili się nasi rodacy z Wodzisławia Śląskiego, o niektórym znanej, innym gdzieś zasłyszanej nazwie Gallileous. Panowie zagrali ciekawie, sympatycznie - o ile można w ogóle określić w ten sposób graną przez nich grobową odmianę ciężkiej muzy. Nie bez powodu nazywani są pionierami polskiego funeral metalu. Mi się podobało, jednak bez szału. Plus dla nich za różnorodność i brak monotonii w tym co przedstawiają. Poza sceną bardzo sympatyczni i przeraźliwie skromni ludzie. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Generalnie pozytywnie.

Następni wystąpili Longing For Dawn, czyli funeral doom z Kanady. Tu już mi nie było tak wesoło. Było za ciężko i usypiająco. Nie wiem, może się nie znam i pewnie wielu koneserów krzyknęło by w tym momencie "tak miało być!!!" ale ... no właśnie... zawsze jest jakieś "ale". Nagłośnienie w "sali koncertowej", jak wiadomo nie od dziś, również pozostawia wiele do życzenia. Biorąc pod uwagę ten fakt, nawet on nie ratował w moich oczach czy tez innych narządach odbiorczych tego koncertu. Trudno, może mieli słabszy dzień, bo z płyt brzmi to ciut lepiej, ale to akurat było do przewidzenia.

Przedostatni zagrali Mournful Congregation, także funeral doom-metalowa kapela, tym razem z Australii. Ci muzycy mają w swym dorobku tylko trzy longplay, za to splitów co najmniej cztery. Z pewnych źródeł wiem, że właśnie są w trakcie przygotowywania się do nagrania następnego. Sam występ nazwałabym poprawnym. Oczywiście zagrali kawałki ze swojej najnowszej płyty "The June Frost". Całkiem zgrabnie im to wyszło. Myślę, że nie tylko mi się podobało. Życzę tej kapeli dalszego rozwoju i koncertów oraz kolejnego albumu, z którym z chęcią zapoznam się gdy tylko się pojawi na rynku.

Na koniec ostał się, z pewnością najbardziej z powyższych znany wszystkim Mourning Beloveth z Irlandii. Gwoli ścisłości grają doom/death metal. To właśnie ich występu byłam najbardziej ciekawa. Nigdy nie widziałam ich na dużej scenie, ale po tym co zaprezentowali z wielką chęcią bym to zmieniła. W ich muzyce słychać wpływ i Anathemy, i My Dying Bride, i jeszcze pewnie kilku innych, co oczywiście potwierdzili w późniejszej rozmowie, kiedy padło pytanie o ich inspirację. Panowie wydali do tej pory cztery pełne albumy więc liczyłam na to, że trochę dłużej pobędą na scenie od swych poprzedników. Zagrali ciężko, dobitnie a co najważniejsze - nie było tam miejsca na żaden chaos czy improwizację. Cały koncert Irlandczyków był wyraźnie przygotowany i przemyślany.

Tak spędzone wieczory dla fanów ciężkiego grania przeważnie bywają udane. Dla mnie ten był również. Jedyne, do czego mam żal, to tak niska frekwencja. Można by się przyczepić, że kapele były mało popularne, że niedziela, że miejsce nie to, że bilety drogie itp. Szkoda. Czasem jednak warto przejść się na coś czego się nie zna, chociażby po to, by mile się zaskoczyć. Nie namawiam do biegania na każdy koncert w mieście, ale nie dziwię się, że tak niewiele jest organizowanych gigów w mieście nad Wartą, (w porównaniu do np. Wrocławia), gdzie poza kilkunastoma muzycznymi maniakami, nie ma praktycznie ich dla kogo organizować.

http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=69296
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły