Podobno już sporo czasu przed terminem Twierdzy pojawiła się grupa oszołomów zbierająca podpisy pod petycją by koncert się nie odbył. Do Kłodzka mieli jakoby przyjechać sataniści i czcić przepołowionego Chrystusa czy coś w tym stylu, a do tego zjawić się mieli Niemcy i odbierać swoje ziemie. W akcję zaangażowany był właściciel sklepu z dewocjonaliami i lokalny ksiądz. W sumie udało im się zebrać koło 300 podpisów, jednak nie zdołano oficjalnie odwołać imprezy.
Terroryzująca miasto grupa fanatyków religijnych odgrażała się jednak, że do koncertów nie dojdzie. Dzień przed wydarzeniem elitarne commando moherowych beretów dokonało aktu dywersji na tyłach wroga godną czterech pancernych i uszkodziło skrzynkę transformatorową w twierdzy.Podobno nastąpiła kradzież czy też pocięcie kabla. Awaria została usunięta, ale w dzień koncertu znów nie było prądu. Prąd pojawił się z powrotem na konferencji prasowej, która miała dość zabawny przebieg. Dziennikarzy chyba nie było. W zasadzie większość pytań zdominowało DP. Potem dowiedziałem się, że dziennikarze to głównie prasa lokalna, nieznający angielskiego i nie bardzo przygotowani. Podobno miał być tłumacz, ale zapił dzień wcześniej. Trochę żenada.
Doszło do próby akustycznej i ludzie zaczęli się ustawiać pod sceną. Szacunki były rożne. Mówi się, że zjechało się koło 1000 osób. Spóźnienie sięgnęło już 2 godzin, po czym okazało się, że znów padł prąd. Chaos informacyjny osiągnął apogeum, jednak zaczęły przeważać plotki, że prąd już nie wróci, a właśnie zaczęło dość porządnie lać. Po krótkich konsultacjach zdecydowaliśmy się pójść do Hotelu Korona, tam gdzie nocowały kapele. W końcu "tam musi być jakaś cywilizacja". Na początku zapowiadało się nawet, że da się uspokoić zszargane nerwy zimnym piwem. Komuś udało się puścić normalną muzykę. Sielanka nie trwała jednak długo. Była jakaś bójka przed wejściem. Pani kierowniczka sali straciła kontrolę i zaczęła być delikatnie mówiąc niemiła, więc ludzie postanowili się ewakuować. Podobno Adrian Hates stwierdził, że nie czują się tu bezpiecznie i zespół także się zwinął.
Generalnie można by na tym momencie skończyć tę minirelację. Pewnie więcej dowiemy się z oficjalnych źródeł w ciągu paru dni. Powiedziałbym raczej, że to dość spory pech. Nie ma czego w sumie zarzucać organizatorom. Starali się jak mogli i nie chciałbym teraz być w ich skórze. Nie uważam Kłodzka za stolicę ciemnogrodu. Jest to w sumie miejscowość turystyczna, a taka historia mogła zdarzyć się w każdym innym mieście zdalnie sterowanym przez radio. Spacerowaliśmy sobie w nocy w towarzystwie bardzo sympatycznych "dresów", którzy pokazywali nam miłe i spokojne miasto i sami narzekali, że przez tych dewotów jedyną rozrywką pozostaje msza i dyskoteka. To co się wydarzyło w Kłodzku społeczność miasteczka pewnie zapamięta na lata. To taki mały sygnał dla innych, że zwykłe ignorowanie radykałów może po prostu nie wystarczyć.
http://www.darkplanet.pl/modules.php?name=usergallery&op=show_photo&id=44639
Solitary : Opowiem historię z nieco innej beczki: jechałam wczoraj rano do pracy i st...
kontragekon : Adi całkiem spoko kolo, mi rzekł że same koszty to malutki problem w por...
kontragekon : Przykre to wszystko. Na szczęście ten zespół jest niesamowicie toler...