31 grudnia 2008.
dzień zaczął się no cóż. dupnie. mówiąc szczerze.stoczyłam się rano z łóżka, bo nie chciało mi się wstawać, na myśl o tym, że spędzę sylwestra oglądając kiczowate filmy w telewizji, które leciały już po tysiąc razy. Gdy już spotkałam się z moim świeżo odkurzonym dywanem, znalazłam w sobie tyle siły, żeby spojrzeć na zegarek, nie ukrywam byłam nieco wykończona, bo w nocy piłam hektolitry kawy, żeby nie zasnąć. Chciałam koniecznie obejrzeć "ptaki" -stare ale jare. Alfred umiał robić filmy, mrożą mnie wciąż, choć są stare. Spojrzałam na zegarek, oczywiście okazało się, że mam tylko godzinę na wyszykowanie się i wyjście z domu. Ruszyłam do kuchni, potykając się na progu, w celu zjedzenia kanapki z pomidorem. Potem pędęm do toalety.Pozostało mi jeszcze wysuszyć włosy =walka z kołtunami, i ataki morderczej szczotki. Potem kiedy już chciałam wyjść na autobus, tata uparł się , że mnie zawiezie i będę wcześniej. Oczywiście punktualność mojego taty sprawiła, że musiałam napisać Michałowi , iż spóźnię się jakieś 10 minut. Muszę przyznać, że punktualność mam po mamie, lubię być wszędzie na czas, i zaraz jestem nerwowa jak nie nadążam.
W końcu udało mi się dotrzeć pod Manhatan, oczywiście zanim wyjechaliśmy zdążyłam pokłócić się z mamą. tradycyjnie,już nawet nie pamiętam o co dokładnie, bo to była jakaś głupota. xd
Spotkałam się z Michałem, i oczywiście, jak zawsze było genialnie. Jestem z nim tak szczęśliwa, że to jest aż nie do opisania :) <333 nie wyobrażam sobie świata bez niego <33 ;** (K.C.M)
jednym słowem, było GENIALNIE, dlatego teraz humor mam lepszy, choć wciąż mi szkoda, że przez ten głupi szlaban, nie mogę spędzić Sylwestra z Nim ;**
cóż, na pocieszenie będę jadła lody przed beznadziejnymi programami telewizyjnymi i przytyję o kolejny kilogram xd
jednym słowem..
a raczej dwoma..
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WSZYSTKIM W NOWYM ROKU!!!! ;**