Wysłany: 2012-03-08 08:03
Jest jeszcze za wcześnie żeby stwierdzić do czego mi to było. Aktualnie muzykę tworzę głównie dla siebie, dla wyładowania emocji. Nadal poznaję te tajniki tworzenia, jeszcze nie stworzyłem nic naprawdę dobrego. Jeśli kiedyś znajdzie się zespół chcący mnie w swoich szeregach to pewnie podzielę się swoimi wypocinami ze światem. Chociaż ich rozbieżność stylowa jest tak duża, że wątpie czy ktoś to przyjmie.
Mało przyszłościowe jest też to, że teksty piszę tylko po polsku. Nie wiem dlaczego, mimo bardzo dobrej znajomości angielskiego jakoś nie potrafię zawrzeć w nim emocji. A i tak nie umiem pisać teksów. Wolę wiedzieć tylko ogólnie o czym będzie utwór.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-03-09 23:43
[quote:5eeb1d41f3="CrommCruaich"]Samotność jest twórcza, bo nie ma kobiety, która zawraca głowę i można w spokoju popracować.[/quote:5eeb1d41f3]
Tyczy się to również płci przeciwnej. Najgorsza jednak sytuacja jak się za kimś "biega". Ani nie ma się czasu dla siebie, ani motywacji dla siebie ani dla nikogo. Ale samotność sama w sobie nie jest zła. Ja lubię mieszkać sama :)
"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"
Wysłany: 2012-03-10 11:41 Zmieniony: 2012-03-10 11:42
Chyba najlepiej gdyby samotność sama w sobie była neutralna.
Źle jest wtedy, gdy się kogoś zostawi bez wyjaśnień albo samemu się tak robi. Chyba lepiej dążyć wtedy do załagodzenia nieporozumień albo odbudowy relacji, jeśli to możliwe.
Więc jeśli już miałbym coś tworzyć, to dopiero po wyjściu z dołka. Nie lubię rozsiewać i powielać negatywnych emocji.
od czasu do czasu warto wrócić do źródła
Wysłany: 2012-03-10 15:20
A ja zawsze będę bronił poglądu, przynajmniej odnosząc to tylko do siebie, że samotność i cierpienie nie jest twórcze, choć jest potrzebne.
Będąc dobrym nastroju widzi się smutek z daleka, można go zobaczyć całego i opisać, za pomocą dźwięków np, a przeżywając go jesteśmy w środku.
No i podczas dobrego nastroju mózg jest bardziej skory do działania oraz wytwarza większy potencjał twórczy.
Praktycznie każdemu twierdzeniu można przeciwstawić kontrtwierdzenie i znaleźć dla niego równie silne uzasadnienie
Wysłany: 2012-03-10 15:42
[quote:b3e9db8ecf="Argmator"]
Będąc dobrym nastroju widzi się smutek z daleka, można go zobaczyć całego i opisać, za pomocą dźwięków np, a przeżywając go jesteśmy w środku.
[/quote:b3e9db8ecf]
Opisując smutek, gdy sami jesteśmy w stanie jego przeżywania, jesteśmy bardziej szczerzy i prawdziwi.
Nie da się określić swojego życia jednym mottem.
Wysłany: 2012-03-10 15:47
[quote:8e3d5fcd39="MentalCage"][quote:8e3d5fcd39="Argmator"]
Będąc dobrym nastroju widzi się smutek z daleka, można go zobaczyć całego i opisać, za pomocą dźwięków np, a przeżywając go jesteśmy w środku.
[/quote:8e3d5fcd39]
Opisując smutek, gdy sami jesteśmy w stanie jego przeżywania, jesteśmy bardziej szczerzy i prawdziwi.[/quote:8e3d5fcd39]
A opisując go z pewnej perspektywy to już nie?
Gdy tworzę coś melancholijnego to jestem szczęśliwy z samego aktu twórczego i nie wydaje mi się, żebym nie był z szczery w okazywaniu emocji w muzyce.
Podkreślam, być może jest to bardzo relatywna sprawa, dlatego mogę odnieść się tylko do siebie.
Praktycznie każdemu twierdzeniu można przeciwstawić kontrtwierdzenie i znaleźć dla niego równie silne uzasadnienie
Wysłany: 2012-03-10 15:49
Dlaczego wszyscy łączą samotność ze smutkiem. To, że ktoś jest samotny nie musi od razu znaczyć, że jest nieszczęśliwy.
Suffer the pain of discipline or suffer the pain of regret!
Wysłany: 2012-03-10 15:54
Nigdzie nie napisałem, że samotność równa się smutkowi, choć nie da się ukryć, że słowo "samotność" w sobie wpisane, przynajmniej kulturowo, cechy, które niekoniecznie są pożądane przez człowieka.
Praktycznie każdemu twierdzeniu można przeciwstawić kontrtwierdzenie i znaleźć dla niego równie silne uzasadnienie
Wysłany: 2012-03-18 20:06
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że istnieją różne modele samotności:
- mamy znajomych i przyjaciół, ale ograniczamy kontakty z nimi i dużo czasu spędzamy sami, bo tak lubimy
- nie mamy praktycznie nikogo, z kim można by porozmawiać, czujemy się całkowicie odrzuceni przez społeczeństwo
- nie mamy partnera i przez to wpadamy w melancholijny nastrój, odcinamy się od świata
Pierwszy model jest dla mnie naturalny. Zawsze większość czasu spędzałem sam ze swoimi myślami. Czasem jednak lubię wyjść gdzieś z kimś. Nie lubię wypadów grupowych, preferuję dwie lub trzy osoby.
Druga wersja występuje w moim życiu mniej więcej od miesiąca. Wszyscy przesyłają mi przekaz myśli o treści "Mam cię głęboko, spietruszaj brudasie!".
A do trzeciej jestem już tak przyzwyczajony, że nawet się nad tym nie zastanawiam.
Nie wiem dokładnie dlaczego napisałem tego posta, po prostu czułem taką potrzebę.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-03-18 21:40
To prawda, że samotność nie jedno ma oblicze. Ale mam wrażenie, że coraz więcej ludzi, gdzieś w środku odczuwa pewną pustkę - samotność, jakkolwiek by ona nie wyglądała. A przy tym inna część odcina się totalnie od jakiś większych uczuć, odczuć, przemyśleń, refleksji, żyjąc w jakimś dziwnym zblazowanym świecie, czego nie pojmuję.
Zresztą nawet mając pełno znajomych, czy przyjaciół w kluczowych momentach człowiek jest tak naprawdę zdany tylko na siebie, co ma przeżyć nikt za niego nie przeżyje. I co mu wtedy po bliskich? Ano nic. Brak zrozumienia często chadza w parze z samotnością
'trwający chaos poczeka, posłuchaj jak noc szepta'
Wysłany: 2012-03-19 13:05 Zmieniony: 2012-03-19 13:05
Jest też taka samotność, którą sobie sami "wmawiamy", bo jesteśmy ślepi lub też chcemy być ślepi na wyciąganą pomocną dłoń.
Doskonale wiadomo, że są osobowości, które urządziły sobie przytulne gniazdko na "dnie samotności" i wcale stamtąd wychodzić nie chcą. Nawet pomimo faktu, że świat, życie, radość i witalność wtłaczają się tam niemalże bezczelnie.
Ale jak tutaj zrezygnować z fatalizmu, pesymizmu oraz przede wszystkim egoizmu, kiedy je tak uwielbiamy? Usiądźmy, zapłaczmy, ponarzekajmy. Odepchnijmy wszelkie próby wyjścia z tego bagna! Tak, bagna. Nikt nie wytrzyma całego życia w samotności, nikt nie jest samotną wyspą (w tym miejscu nie mogłam sobie odpuścić użycia tego komunału - bądź co bądź - prawdziwego). Nikt przy zdrowych zmysłach.
Nie da się określić swojego życia jednym mottem.
Wysłany: 2012-03-24 19:10
[quote:b5a3df8e6d="Kamien"]Chciałbym zwrócić uwagę na to, że istnieją różne modele samotności:
- mamy znajomych i przyjaciół, ale ograniczamy kontakty z nimi i dużo czasu spędzamy sami, bo tak lubimy
- nie mamy praktycznie nikogo, z kim można by porozmawiać, czujemy się całkowicie odrzuceni przez społeczeństwo
- nie mamy partnera i przez to wpadamy w melancholijny nastrój, odcinamy się od świata
Pierwszy model jest dla mnie naturalny. Zawsze większość czasu spędzałem sam ze swoimi myślami. Czasem jednak lubię wyjść gdzieś z kimś. Nie lubię wypadów grupowych, preferuję dwie lub trzy osoby.
Druga wersja występuje w moim życiu mniej więcej od miesiąca. Wszyscy przesyłają mi przekaz myśli o treści "Mam cię głęboko, spietruszaj brudasie!".
A do trzeciej jestem już tak przyzwyczajony, że nawet się nad tym nie zastanawiam.
Nie wiem dokładnie dlaczego napisałem tego posta, po prostu czułem taką potrzebę.[/quote:b5a3df8e6d]
Osobiście dodałabym 4tą wersję:
-ktoś, nawet, jak jest w związku, to czuje się w jakimś sensie samotny, gdyż 2ga osoba - partner/-ka, jeśli już pojawia się w jego życiu, to nie rozumie jego pewnych poglądów i pasji, zabrania kontaktów z tymi znajomymi, które wg niego/niej mogą potencjalnie zagrozić związkowi (choć często jest to poczucie zagrożenia bezpodstawne, irracjonalne): przez takie praktyki osoba również może czuć się znerwicowana, stłamszona i osamotniona, wg mnie to dramat wielu ludzi.
Możnaby również pokusić się o 5tą wersję:
- z pewnych powodów związek się rozpadł, zatem następuje poszukiwanie nowego partnera, albo raczej..."dawanie się znaleźć" potencjalnemu partnerowi. "Po drodze", w trakcie tego dłuższego lub krótszego procesu, mogą mieć miejsce różne rzeczy, np. relacje typu przyjaźń + sex, dłuższe lub krótsze okresy celibatu itp., itd.
Nie marudź, bo cyckiem walnę.
Wysłany: 2012-03-24 21:09
Nie ma nic gorszego od płytkiego emocjonalnie partnera, który potrafi się tylko do nas kleić. Może niektórym to wystarcza, ale mnie nie. Nie wytrzymałbym nawet tygodnia z kimś, z kim nie mógłbym szczerze i wyczerpująco porozmawiać. Nawet, jeśli byłby najwierniejszy i najlepszy w łóżku.
Ja w związku patrzę najpierw na sferę emocjonalną. Jeśli partner nie zaspokaja moich potrzeb psychicznych to nie dopuszczam go do siebie i fizycznie. Seksualność nie uszczęśliwia mnie kiedy jestem smutny, wręcz odwrotnie.
To, co najcenniejsze w człowieku zawsze znajduje się w środku.
Wysłany: 2012-05-03 01:32
Co do samotności powiem tyle, że jak mój długi związek przez większość widziany jako związek idealny pewnego dnia zakończył się, poczułam wolność jak to wspaniale mieć pełno znajomych w około, zero zobowiązań itp. Na chwile obecna mogę stwierdzić, że człowiek "musi mieć" drugiego człowieka, przy którym czuje się dobrze, pokazuje kim jest tak na prawdę,ma u niego wsparcie, w złych chwilach ma kogo przytulić,ma u kogo zdobyć zaufanie tak jakby innego rodzaju niż u przyjaciela czy kumpla i przede wszystkim być gotowym na poświęcenia związane z tą pewną osobą, temu człowiekowi będzie cholernie trudno pogodzić się z samotnością. Bycie samemu jest ciężkie chyba dla każdego i nie ważne jest to czy ma 100 znajomych czy 5 zawsze będzię odczuwał pustkę z powodu braku tej jednej osoby. Nawet samotnicy z wyboru muszą czuć tą pustkę bo to jest po prostu ludzki odruch. Zresztą każdego człowieka darzy się jakimś uczuciem, które nie zawsze jest pozytywne.
Wysłany: 2012-05-03 19:13
Mój ostatni partner bardzo mnie oszukał i skrzywdził. Musiałam to jakoś przełknąć i przetrawić, choć niełatwo było. Teraz spotykam się z kimś innym, jednak nie przyśpieszam na siłę biegu wypadków, zobaczymy, co z tego będzie. W każdym razie mam z tą nową osobą porozumienie intelektualne i emocjonalne, którego nie miałam z ostatnim partnerem.
Nie marudź, bo cyckiem walnę.
Wysłany: 2013-05-14 21:10
Gorzej jak ktos jest zamkniety w sobie. Ciezko wtedy znalezc kogos bliskiego sercu, mimo ze sie chce to i tak nie trzyma sie go na dystans. Wymaga to bardzo duzo czasu przez co niektorzy moga pomyslec, ze nie lubimy ich albo nie jestesmy zainteresowani. Ja mam osobiscie tez problem i powoli staram sie cos z tmy robic.
Żyć tak, aby niczego nie żałować. Szkoda czasu na zmartwienia. To co tu i teraz jest najważniejsze, przeszłość i przyszłość jest tylko abstrakcyjna. Każdy krok tworzy historie i otwiera nowe możliwości.
Wysłany: 2013-05-15 01:03
Uważam, że trzeba pracować nad sobą, żeby nie być aż tak zamkniętym i nie mieć aż takiego dystansu do otoczenia. Rozumiem, ze każdy jest inny i to czyni ludzi ciekawymi, ale jeśli ktoś cały czas chowa się w swojej bezpiecznej "skorupie" i nie daje szansy innym na poznanie się, to samotność takich osób jest czymś naturalnym i o taki stan rzeczy można obwiniać tylko i wyłącznie siebie( a nie siedzieć i marudzić jak to mi w życiu źle, bo nie ma wokół mnie bratnich dusz,bla bla bla). Sama jestem bardzo otwarta na ludzi, ale paradoksalnie przyciągam dużo osób małomównych, skrytych.. Jeśli ktoś pozwala mi się poznać od środka to cieszy to podwójnie. Jednak proces "otwierania" takich osób jest żmudny, trzeba czasu i cierpliwości. Lubię wyzwania, jednakże osoba, która nie będzie chciała współpracować to choćbym stanęła na głowie, nic nie będzie, żadnego kroku naprzód. I z własnych przeżyć nie mogę pominąć faktu, ze osoby, które dadzą się "otworzyć" są wspaniałymi i oddanymi przyjaciółmi na długie lata :)
"Zawsze na siebie zdani, swoje szczęście tworzymy sami"
Wysłany: 2013-05-16 18:16
To prawda, dlatego tez kiedys poznalem swietna dziewczyne, ktora zainwestowala troche czasu, mimo ze nie wyszlo, nie zaluje ani jednego dnia w kazdym razie z dnia na dzien jest troche lepiej.
Żyć tak, aby niczego nie żałować. Szkoda czasu na zmartwienia. To co tu i teraz jest najważniejsze, przeszłość i przyszłość jest tylko abstrakcyjna. Każdy krok tworzy historie i otwiera nowe możliwości.
Wysłany: 2013-05-17 22:43
Nie wiem czy można to nazwać nieśmiałością ale jestem nieśmiała wśród ludzi mi znanych np.w szkole,a szczególności wśród chłopaków.Przez co nie mam przyjaciół ewentualnie znajomych na krótką metę i odczuwam osamotnienie.Wśród obcych czuje sie najlepiej i najpewniej.
Wysłany: 2013-07-09 00:49
Samotnośc w tłumie. Niby na codzien spotyka sie z wieloma ludzmi rozmawia, śmieje ale czuję sią jakbym był wśrod jakies obcej rasy. Mam wrazenie ze otaczajacy mnie ludzie to jakis bezmózgie zombie. Jeden organizm posiadajacy zbiorowsc tlumu, ktory nie stoleruje zadnej odmiany innosci jezeli tylko na chwile staniesz to cię stratuje...
Sztuka życia - to cieszyć się małymi szczęściami