Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

Samotność. Strona: 15

Re: ... Wysłany: 2008-02-01 00:34

[quote:dd3cd76ce2] Nie twierdzę, że ten kto nie był w związku z bliskim człowiekiem nie wie co to cierpienie, wydaje mi się jednak, że z tytułu ustawicznego bycia samemu - zdążył nieco przywyknąć do samotności i odrobinę się z nią oswoić. Nie jest poddany olbrzymiemu szokowi "kocham cię i zawsze służę radą, pocieszeniem, otwartmi ramionami" a na drugi dzień "żegnaj kotku" [tudzież po prostu odejściu bez słowa, które jest najgorszym ze sposobów odejścia - kiedy nie wiadomo skąd ta decyzja ].[/quote:dd3cd76ce2]

Zakładasz, że do samotności można się przyzwyczaić, ale nie każdy to jednak potrafi. Co więcej - kiedy się całe życie nikogo nie ma, można mieć niższe poczucie własnej wartości, poczucie pustki. Związek i zerwania to jak wzloty i upadki: wyżej się wnosisz i bardziej boli uderzenie, ale w końcu jesteś tak samo na ziemii, jak ten, kto jej nie opuszczał. Tylko że Ty wiesz, jak to jest latać, a także jak boli upadek. Jest to w jakiś sposób dużo lepsze - nie masz tej pustki, wiesz, że coś przeżyłeś, że możesz kochać i być kochanym, masz za sobą piękne doświadczenia, nie myślisz "co jest ze mną nie tak, że nie mogę nikogo znaleźć?". Z drugiej strony o niebo lepiej jest nie myśleć ciągle o tej osobie, nie tęsknić za tym, co było, nie uświadamiać sobie wciąż na nowo, że się ją utraciło. Ale z tym można się pogodzić tak samo, jak przejść do porządku dziennego z pemanentną samotnością. Czyli po upływie pewnego czasu, od razu, albo i wcale.

Istnieje jeszcze inna kwestia. Bo tu chodzi w dużej mierze o potrzebę bliskości. Więc mają znaczenie układy rodzinne. Ktoś, kto nie był w związku, ale nie ma oparcia w rodzinie może za tego bardziej potrzebować, choć pozornie będzie bardziej tęsknił ten, kto się rozstał z partnerem. No i jest kwestia miłości, prawda? Boli nas to, że nie możemy być z kimś, kogo kochamy. Możemy dażyć gorętszym uczucie osobę, z którą nigdy się nie związaliśmy, a jednak dopuściliśmy taką myśl, niż swojego ex.

[quote:dd3cd76ce2]wspomnienia są przekleństwem, które czy chcemy czy nie - budują nasze życie i nie da się ich usunąć, wykluczyć-zawsze będą się gdzieś poniewierać. Ze wspomnieniami niestety jest tak, że najwięcej zapamiętujemy tych złych.[/quote:dd3cd76ce2]
To zależy od człowieka. Gwoli ścisłości zapamiętujemy tak samo dobre, jak złe rzeczy, ale niektóre spychamy do podświadomości, niektóre wspomnienia są wyraźniejsze od innych. Tutaj wychodzi moje skrzywienie zawodowe, ale zdarza się, że najgorszych rzeczy w ogóle nie pamiętamy. Owszem, oddziaływują na nas, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy, jakby je wymazujemy, kiedy nie jesteśmy sobie w stanie z nimi poradzić. Szczególnie wiąże się to z wczesnymi wspomnieniami, tak zwany mechanizm wyparcia. Ale już abstrahując od tego, to od nas zależy, na czym się skupiamy. Ja sama mam dość złych wspomnień, by popaść w głęboką depresję, ale nie żyję przeszłością. Korzystam ze zdobytych doświadczeń i mądrość i pielęgnuję moje najpiękniejsze wspomnienia - a właśnie te dobre wyraźniej mi zapadają w pamięci.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Re: ... Wysłany: 2008-02-02 13:41

Wampgirl (Bicz)
Wampgirl
Posty: 2003
Kraina Dreszczowców :Kraków

[quote:59aa15c7e4="Morgana"]
Zakładasz, że do samotności można się przyzwyczaić, ale nie każdy to jednak potrafi. Co więcej - kiedy się całe życie nikogo nie ma, można mieć niższe poczucie własnej wartości, poczucie pustki. Związek i zerwania to jak wzloty i upadki: wyżej się wnosisz i bardziej boli uderzenie, ale w końcu jesteś tak samo na ziemii, jak ten, kto jej nie opuszczał. Tylko że Ty wiesz, jak to jest latać, a także jak boli upadek. Jest to w jakiś sposób dużo lepsze - nie masz tej pustki, wiesz, że coś przeżyłeś, że możesz kochać i być kochanym, masz za sobą piękne doświadczenia, nie myślisz "co jest ze mną nie tak, że nie mogę nikogo znaleźć?". Z drugiej strony o niebo lepiej jest nie myśleć ciągle o tej osobie, nie tęsknić za tym, co było, nie uświadamiać sobie wciąż na nowo, że się ją utraciło. Ale z tym można się pogodzić tak samo, jak przejść do porządku dziennego z pemanentną samotnością. Czyli po upływie pewnego czasu, od razu, albo i wcale.[/quote:59aa15c7e4]

Pominęłam kwestię niskiej samooceny, przekonaniu, o własnej beznadziejności oraz przekonaniu o tym, że może coś z nami nie tak, że nie znalazł się ktoś, kto byłby zdolny nas pokochać. Myślałam, że takie myśli są odrzucane zwłaszcza przez silne jednostki, a jeżeli mnie towarzyszyły, bądź towarzyszą, to były mocno przejaskrawione, co nie znaczyłoby od razu, że ogół miewa podobne. Przyjęłam też, że od tych wzlotów i upadków lepsze jest wypośrodkowanie, nie zaś skrajne uczucia następujące zaraz po sobie ( choć może w tym momencie moja koncepcja nieco się posypała).


"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi


Wysłany: 2008-02-02 17:27

Andrzej (Bicz)
Andrzej
Posty: 160
Transylwania

Zerwanie, rozstanie wiaze sie z samotnoscia. Zostawiasz kawalek wlasnej duszy przy kazdym z kim zrywasz. I to brakujace miejsce boli, bo juz go nie masz. Zagubione jest u kogos innego. Nawet tabletki nie pomagaja. W koncu wraca do ciebie ale to trwa dlugo.Czasami widze wokol ludzi blekitne kregi-to kawalki dusz ludzi, ktorzy sie kiedys kochali, czasami nadzieje jakie pokladala w tobie rodzina. Kazdy nosi na sobie takie swiatla.


Drink And Join Me In Eternal Life Desire You Turn Me On Your Blood My Ecstasy


Wysłany: 2008-02-03 00:16

[quote:2ab281998e="Andrzej"]Zostawiasz kawalek wlasnej duszy przy kazdym z kim zrywasz. I to brakujace miejsce boli, bo juz go nie masz. Zagubione jest u kogos innego.Czasami widze wokol ludzi blekitne kregi-to kawalki dusz ludzi, ktorzy sie kiedys kochali, czasami nadzieje jakie pokladala w tobie rodzina. Kazdy nosi na sobie takie swiatla.[/quote:2ab281998e]

Dobrze powiedziane. Jestem tylko ciekaw na jak długo starcza tej duszy rwanej na kawałki?


Lasciate ogni speranza, Voi ch'entrate...


Wysłany: 2008-02-03 16:06

A ja myślałam, że serce to coś, co się nie dzieli, nawet, gdy się je oddaje... :roll: A może to jednak od nas zależy, czy oddamy część siebie? I to nie tej osobie, tak o rzucimy za nią w przestrzeć wmawiając sobie, że straciło się część siebie. Tak to można odczuwać, ale wszystko jest w nas.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2008-02-03 17:40

A ja uwielbiam byc sam.Samotnosc jest piekna.Jasne,ze czasem brak drugiej osoby,ale sami zobaczcie ,ze inna istota jest czesto zbedna!!!


Fuck the Christian


Wysłany: 2008-02-03 20:43

Można być samemu, dopóki nie jest się samotnym - bo to nie to samo.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2008-02-03 21:16

Wampgirl (Bicz)
Wampgirl
Posty: 2003
Kraina Dreszczowców :Kraków

[quote:2f081ea07b="Andrzej"]Zerwanie, rozstanie wiaze sie z samotnoscia. Zostawiasz kawalek wlasnej duszy przy kazdym z kim zrywasz. I to brakujace miejsce boli, bo juz go nie masz. Zagubione jest u kogos innego. Nawet tabletki nie pomagaja. W koncu wraca do ciebie ale to trwa dlugo.Czasami widze wokol ludzi blekitne kregi-to kawalki dusz ludzi, ktorzy sie kiedys kochali, czasami nadzieje jakie pokladala w tobie rodzina. Kazdy nosi na sobie takie swiatla.[/quote:2f081ea07b]
Ja nazywam to obnażeniem się, odarciem z resztek intymności. Kiedyś ta nagość emocjonalna nie przeszkadzała, dziś dodatkowo może upokarzać, zniechęcać.


"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi


Wysłany: 2008-02-05 00:52

Studiując filozofię Leibniza i teorię o monadach, przychodzi mi do głowy korelacja między ową koncepcją o budowie świata a uczuciem samotności.
[quote:45dfb06f3a]tak, jak w naturze nie zachodzą dwa identyczne zjawiska, tak i nie zachodzi możliwość, aby istniały dwie takie same monady. Wprawdzie istnieją rzeczy identyczne zewnętrznie, jednak różnią się one wewnętrznie, a to podważa identyczność rzeczy podobnych.[/quote:45dfb06f3a]
[quote:45dfb06f3a]Żadne naturalne zmiany nie zachodzą gwałtownie i całkowicie, ale stopniowo i częściowo. [/quote:45dfb06f3a]
Ogólnie rzecz biorąc jego teoria z monadami przypomina funkcjonowanie Internetu. Te monady tworzą świat, ale nie są ze sobą połączone, tak samo, jak gdy dwóch ludzi gra w grę przez Internet. Nie widzą się wzajemnie, są od siebie oddzieleni setkami kilometrów, ale mogą się ze sobą porozumiewać i tworzą jakąś całość (w tym wypadku grę), podobnie jak Bóg te monady wszystkie łączy w jedną całość. Komunikują się ze sobą, ale nie bezpośrednio, tylko przez niego. Tak samo, jak użytkownicy neta komunikują się ze sobą przez jeden wielki serwer, który jest podstawą systemu.

Człowiek samotny tak właśnie się czuje. Nawet, jak z kimś przebywa, wchodzi w interakcje, to jednak wciąż tak naprawdę wiele go dzieli od innych, jakby był bardzo daleko. Każdy ma taki swój świat, i jak sam się w nim pogubi, to nikt z zewnątrz nie może pomóc i i tak czuje się samotny. Nieważne, czy ktoś jest obok, czy nie. Może być tak, że ktoś Cię przytula i Ty wiesz, że Cię przytula, czujesz, że Cię przytula i jest z Tobą, ale też czujesz, że jest zupełnie inną osobą, w żaden sposób z Tobą nie powiązaną, że komunikujecie się, ale jakby dzieliło Was wiele kilometrów i tylko łączył ten "serwer". On widzi tą osobę obok i chce poczuć jej ciepło, dać coś od siebie, może pocieszyć, ale nie widzi tych myśli i uczuć, które są w środku, nie dociera to prawdziwego człowieka, przytula tylko jego ciało, jakieś wyobrażenie i jest to tylko coś chwilowego, zaraz odejdzie, zniknie i zostawi Cię z Twoją samotnością, nie pomaga rozwiązać problemów, rozwiać zmartwień. Tak naprawdę w swoim świecie jesteś zupełnie sam. Dopiero gdy się znajdzie wewnętrzną harmonię, siebie, swoją stabilną pozycję (na którą wpływają cechy charakteru, to, co robimy, czym się zajmujemy, w czym się realizujemy, nasza sytuacja życiowa, miejsce, w którym widzimy samych siebie, ład z uczuciami itd.), ktoś inny może nam dać prawdziwą bliskość i poczucie bezpieczeństwa, a nie tylko ulotne złudzenie, od którego tak bardzo się uzależniamy.

Jeśli zaś chodzi o samą samotność w tłumie, to warto zwrócić uwagę na to, jak ludzie często podchodzą do siebie nawzajem. Że mówią, nawiązują relacje, ale nie słyszą drugiej osoby, nie widzą jej, a przynajmniej nie jako tego właśnie człowieka, tylko... tak przedmiotowo, jest to osoba, która pełni swoją funkcję, jest akurat potrzebna, jest to "rozmówca", "kumpel od piwa", ktoś od czegośtam, ktoś, kogo lubimy przez coś i w danym momencie odpowiada to nam itd. Chodzi o nas i o to, że my korzystamy z danej interakcji, druga osoba pełni jakąś funkcję dla nas użyteczną, sama nie mając znaczenia. Często nawet rozmawiamy, ale ma znaczenie to, że mamy do kogo mówić, a nie to, że ten ktoś też może mieć coś do powiedzenia.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2008-02-07 21:58

Wampgirl (Bicz)
Wampgirl
Posty: 2003
Kraina Dreszczowców :Kraków

[quote:c350faf328="Morgana"]Może być tak, że ktoś Cię przytula i Ty wiesz, że Cię przytula, czujesz, że Cię przytula i jest z Tobą, ale też czujesz, że jest zupełnie inną osobą, w żaden sposób z Tobą nie powiązaną, że komunikujecie się, ale jakby dzieliło Was wiele kilometrów i tylko łączył ten "serwer". On widzi tą osobę obok i chce poczuć jej ciepło, dać coś od siebie, może pocieszyć, ale nie widzi tych myśli i uczuć, które są w środku, nie dociera to prawdziwego człowieka, przytula tylko jego ciało, jakieś wyobrażenie i jest to tylko coś chwilowego, zaraz odejdzie, zniknie i zostawi Cię z Twoją samotnością, nie pomaga rozwiązać problemów, rozwiać zmartwień. [/quote:c350faf328]
Taki związek nie ma przyszłości, jest chwilową cielesną (jednostronną?) fascynacją fizyczną, a postulując dogłębny związek myślałam może nie o zaludnieniu wyspy samotności, ale chociaż paczki z żywnością dla rozbitka. Wiadomo, że nikt nie będzie mieszkał na naszej wyspie samotności,ale może stworzyć obok własną - a będzie nam raźniej.
Nie wiem jak jest w innych związkach, ale ja w swoim już zakończonym chwilami odnosiłam wrażenie, że ktoś przytula nie tylko ciało, a stara się dotrzeć głębiej. To dawało mi jakąś sporadyczną namiastkę opuszczania wyspy i jakby wejścia w inny świat. Pojawiała się gdzieś na horyzoncie tratwa zapraszająca na pokład. Możliwe, że była tylko iluzją - bo już się skończyło, ale była - a ja to czułam. Myślę, że o to właśnie chodzi, choć niezmiernie ciężko coś takiego odnaleźć. Ale do takiej utopii będę dążyć nie satysfakcjonując się półśrodkami.


"I lived the life of a drifter waiting for the day/ When I'd take your hand and sing you songs/ And may be you would say/ Come lay with me and love me/ And I would surely stay." "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebi


Wysłany: 2008-02-07 22:19

[quote:58995d9118="Wampgirl"]chwilami odnosiłam wrażenie, że ktoś przytula nie tylko ciało, a stara się dotrzeć głębiej. To dawało mi jakąś sporadyczną namiastkę opuszczania wyspy[/quote:58995d9118]
Chyba nie do końca się zrozumiałyśmy. Po pierwsze - nie mówiłam o związku, tylko o samotności. Po drugie nie o tym, jakie intencje kierują drugą osobą, właśnie ona może "starać się dostać głębiej", ale, po trzecie, są takie momenty, że człowiek sam ze sobą nie może sobie poradzić, coś go boli, czuje się samotny i zagubiony i nawet ta bliskość "daje jakąś sporadyczną namiastkę opuszczania wyspy", ale nie może dotrzeć do tego miejsca, gdzie my tak cierpiny - nie z własnej winy, a dlatego, że my sami nie potrafimy się tam odnaleźć. Ale ponieważ to czasem wydaje się tą "trawą na horyzoncie", to zamiast roziązać prawdziwy problem, który jest w nas, chwytamy się tego, co ta osoba (czy osoby) nam daje. Ale to jest ulotne i sprawia, że jesteśmy od niej (nich) uzależnieni.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2008-02-08 02:55

<zapala papierosa>
Powiem tak, racja jest jak d*pa każdy ma swoją i swojej broni. Nie przekonacie sie nawzajem do swoich racji. Kazdy odczuwa daną sytuacje inaczej. Jedni z powodu samotności płaczą inni mają to gdzieś.
Sam juz kilka razy miałem możliwość sprobowania z kims, w sensie pociągnąć "znajomość" dalej. Nie robiłem tego gdyz jestem przedstawicielem wymierającego gatunku romantyków, ja poprostu szukam miłości. I póki co niemoge jej znaleśc.
I do tego jeszcze meczy mnie depresja wywołana sesją -_-


"Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego nie jestem w stanie zmienić. Daj mi siłę, bym zmienił to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego."


Wysłany: 2008-02-08 06:31

Ale nikt tu nie próbuje narzucać swojej racji. Ja tylko tłumaczyłam co mam na myśli, i nie mówiłam o byciu singlem, a o uczuciu samotności. Choć bywa, że to się pokrywa, to wciąż dwie różne rzeczy.


AMO ERGO SUM / "najlepszy sposób na uniknięcie krytyki- nic nie robić i nic nie znaczyć" / "Every passing minute is another chance to turn it all around"


Wysłany: 2008-02-08 18:12

[quote:af0a4802cc="Elvis"] Nie robiłem tego gdyz jestem przedstawicielem wymierającego gatunku romantyków, ja poprostu szukam miłości. [/quote:af0a4802cc]
Gatunek nie jest wymierający tyle że mało kto sobie to nawet uświadamia czego naprawdę szuka, poza tym wiele osób ucieka za mur pozornej płytkości związków ze strachu przed zranieniem. A dla wielu ludzi seks jest doskonałą protezą uczuć, do tego stopnia że sami nie wiedzą co jest czym. Samotność się wtedy czai gdzieś tam w środku niby uśpiona, za to jak wylezie i ugryzie to jest szok, płacz i zgrzytanie zębów. Swoją drogą to ciekawe że w świecie tak łątwej komunikacji,podróży i kontaktów międzyludzkich tak trudno znaleźć tą drugą połówkę. A może właśnie to jest efekt "osiołkowi w żłobie dano"? Za dużo znamy ludzi, za wiele wiemy o psychologii, szukamy nierealnego albo dziury w całym i tak to się kręci.


Lasciate ogni speranza, Voi ch'entrate...


Wysłany: 2008-02-11 11:29

cold_sea (Diabolista)
cold_sea
Posty: 507
bardzo daleko stąd

[quote:8265099586="Etherni"][quote:8265099586="Elvis"] Nie robiłem tego gdyz jestem przedstawicielem wymierającego gatunku romantyków, ja poprostu szukam miłości. [/quote:8265099586]
Gatunek nie jest wymierający tyle że mało kto sobie to nawet uświadamia czego naprawdę szuka, poza tym wiele osób ucieka za mur pozornej płytkości związków ze strachu przed zranieniem. A dla wielu ludzi seks jest doskonałą protezą uczuć, do tego stopnia że sami nie wiedzą co jest czym. Samotność się wtedy czai gdzieś tam w środku niby uśpiona, za to jak wylezie i ugryzie to jest szok, płacz i zgrzytanie zębów. Swoją drogą to ciekawe że w świecie tak łątwej komunikacji,podróży i kontaktów międzyludzkich tak trudno znaleźć tą drugą połówkę. A może właśnie to jest efekt "osiołkowi w żłobie dano"? Za dużo znamy ludzi, za wiele wiemy o psychologii, szukamy nierealnego albo dziury w całym i tak to się kręci.[/quote:8265099586]

pod tym to sie podpisze.


Nigdy nie kłóć sie z idiotą, ponieważ najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu a później wygra doświadczeniem


Wysłany: 2008-02-11 11:44

minawi (Moderator)
minawi
Posty: 6188
Poznań / Iława

[quote:f595ec6ae8="Etherni"] Za dużo znamy ludzi, za wiele wiemy o psychologii, szukamy nierealnego albo dziury w całym i tak to się kręci.[/quote:f595ec6ae8]


No właśnie :? Może wszystko jest zbyt dostępne i podane prosto na tacy i dlatego nie przyciąga?


"Make Foch Not War" "Nic nie może się zmarnować"


Wysłany: 2008-02-11 11:53

cold_sea (Diabolista)
cold_sea
Posty: 507
bardzo daleko stąd

[quote:5dbf1aa177="minawi"][quote:5dbf1aa177="Etherni"] Za dużo znamy ludzi, za wiele wiemy o psychologii, szukamy nierealnego albo dziury w całym i tak to się kręci.[/quote:5dbf1aa177]


No właśnie :? Może wszystko jest zbyt dostępne i podane prosto na tacy i dlatego nie przyciąga?[/quote:5dbf1aa177]

to chyba nie chodzi o brak przyciagania ale o to ze wlaczaja sie hamulce, i pogon chyba za nierealnym.


Nigdy nie kłóć sie z idiotą, ponieważ najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu a później wygra doświadczeniem


Wysłany: 2008-02-17 13:37

Samotność, samotność... a co to takiego :?: :roll: :twisted:


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Wysłany: 2008-02-17 16:44

Samotność - brak przyjaciół, drugiej połówki, pustka, nie mienie z kim podzielić się radościami i smutkami. Jak można ją zaakceptować, jeżeli nie potrafi się jej zwalczyć?


Okręt mój płynie dalej Gdzieś tam... Serce choć popękane, chce bić.


Wysłany: 2008-02-17 18:39

[quote:a7caa33a34="nimdraug"]No patrzcie go, kolejny zadeklarowany samotnik się wypowiada :lol: :twisted:[/quote:a7caa33a34]A to przeszłość :wink: Cza myśleć przyszłością :)

A ten zadeklarowany samotnik to zakręcony jak te trampki... :twisted:


"God made me a cannibal to fix problems like you."


Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło