„Kveldssanger” jest płytą, na której Ulver zaskoczył totalnie po raz pierwszy i po raz pierwszy odszedł od black metalu. Niby czyste siły natury i muzyka folkowa, od zarania były inspiracją dla norweskiej muzyki ekstremalnej i samemu Ulver nie obca była mistyczna aura, ale album w całości akustyczny zrobił wrażenie i wywołał sporo emocji.
Kasetowa wersja Mystic Production jest błędnie zatytułowana „Kveldsfanger” czego oczywiście nigdy bym nie zauważył, gdyby nie podpowiedziała mi tego Encyclopaedia Metallum. Już okładka i grafiki wewnętrzne obrazują nastrój ludowości i folkloru. Malowidła są rozmazane i bije z nich element takiej romantycznej grozy. Delikatna gitara wprowadza w parny świat północnych gór, zamglonych zboczy i wilgotnych skał. Dźwięki, choć skąpe, są jakby natchnione. Bije z nich jakiś smutek, jakby tęsknota, a wszystko układa się w obrazy, które nadzwyczaj łatwo dają się odtworzyć. Piękny jest moment jak z wichru wyłania się melodia na fujarce. To wszystko można zobaczyć jak w filmie. Te góry, ten las z targaną wichrem polaną i tego pastuszka, przycupniętego gdzieś pod krzakiem i grającego wśród złowrogiej aurą przyrody. Ulver odkrywa swój bezkresny świat, za pomocą prostych akordów, wspomaganych czasem fletem i wiolonczelą. Wyłaniają się z tego melodie, które przelatują niczym ten wiatr po hali. Są takie ulotne, eteryczne. Trwają chwilę i rozpływają się wśród drzew jak poranna mgła. Całe to brzdąkanie układa się w prawdziwe sentymentalny, foniczny teatr.
Większość jest instrumentalna, ale gdzieniegdzie pojawia się śpiew. Oczywiście przepełniony chłodem i wpisujący się w tą dżdżystą naturę. Niesie się wysoko, mocnym głosem i odbija echem daleko, aż za horyzont. Śpiew jest czysty i bezkresny, jak gitara i jak cały „Kveldssanger”. Byłbym przekonany, że jest to po norwesku, ale wyczytałem, że mamy do czynienia z językiem staroduńskim.
Płyta jest krótka jak na tego typu produkcję. Trzydzieści pięć minut i pół minuty jest jak obraz malowany akwarelą. Daje pewien wycinek wielkiego krajobrazu i może pozostawiać niedosyt. Znam jednak wiele płyt folkowych, które oprócz klimatu nie potrafią zagwarantować wartości muzycznych. Ulver taki nie jest. To co jest, jest dobre, a tego co nie jest dobre po prostu nie ma. Dłużyzny trafiły do kosza, pozostał najkrystaliczniejszy ekstrakt dziewiczej północy.
Tracklista:
01. Østenfor Sol Og Vestenfor Maane
02. Ord
03. Høyfjeldsbilde
04. Nattleite
05. Kveldssang
06. Naturmystikk
07. A Cappella
08. Hiertets Vee
09. Kledt I Nattens Farger
10. Halling
11. Utreise
12. Søfu-ør Paa Allfers Lund
13. Ulvsblakk
Wydawca: Head Not Found (1996)
Ocena szkolna: 5