Po nagraniu dwóch dość przeciętnych płyt, premiera "Judas Christ" umknęła uwadze mediów. Chyba nikt już się nie łudził na powrót do bardziej agresywnego grania. Tymczasem kolejny album Tiamat jest kontynuacją obranego wcześniej stylu i dalej utrzymany jest w stylistyce gothic rocka.
Można by określić "Judas Christ" jako bardziej gitarową wersję "Skeleton Skeletron", gdyż oba te krążki nie różnią się tak bardzo
stylistycznie. Większość kawałków tu zawartych utrzymana jest w
piosenkowej konwencji, sporo tu melodii i żywszych temp, okraszonych
monotonnym głosem Edlunda. Muzycy tym razem ograniczyli role
instrumentów klawiszowych na rzecz gitar. Próżno tu jednak szukać
ciężkich riffów, jest to raczej zwykłe pitolenie na fuzie. Nie będę
ukrywał, że jednak płyta nie zachwyca swoim poziomem. Zabrakło mi tu
choćby jednego utworu, który by się wyróżniał. Wszystkie prezentują
dość równy, równie mało ciekawy poziom. Melodie nie ujmują, piosenki do
rozbudowanych nie należą, więc i tu nie ma się czym zachwycać."Judas Christ" jest albumem rozczarowującym i nudnym - i to powinno wystarczyć, aby zniechęcić do sięgnięcia po to wydawnictwo. Wydaje mi się, że jest to najsłabsza płyta zespołu od czasów debiutu. Tym razem zabrakło wszystkiego. To nie jest ani inne, ani ciekawe, ani melodyjne, ani… generalnie ta płyta nie ma w sobie nic, co by mnie skłoniło się sięgnięcia po nią po raz kolejny.
Tracklista:
01. The Return Of The Son Of Nothing
02. So Much For Suicide
03. Vote For Love
04. The Truth's For Sale
05. Fireflower
06. Summer By Night
07. Love Is As Good As Soma
08. Angel Holograms
09. Spine
10. I Am In Love With Myself
11. Heaven Of High
12. Too Far Gone
13. Sixshooter
14. However You Look At It You Lose
Wydawca: Century Media Records (2002)
Harlequin : z tego co pamietam w Metal hammerze nie było jej w normalnym dziale recen...