takie tam o codziennym życiu przeciętnego śmiertelnika
Pionek na szachownicy przypadku
w centrum patologii zniszczony
dziecko zrodzone przez gniew
niechciane w szaleństwie pogardy
Oplute
winne dziecinnej naiwności
zawsze do końca wykorzystane
masz pecha
Świat rzuca jak liściem
opadasz w gnój
człowiek kopnie but swój wytrze
stracony liściu nie możesz umrzeć
Czuć musisz patrzeć
Nie pisane ci wytchnienie
okazać człowieczeństwo
pożałowano
Ludzki w tej zgrozie
dostajesz w pysk raz za razem
ty zero ! Krzyczy coś w głowie
pamięć słów niechcianych
tylko tak
mogli nauczyć malutkich życia
goryczą, bezsensem raniących słów
karą i groźbą
katując o posłuszeństwo
tresując
tylko wycie skrzywdzonego zwierzęcia
przeciągły ryk długich lat
zniewolony i niechciany
pulsuje w skroni
Świat udaje że nie widzi
biernie patrzy w inną stronę
gdy krew podłogę moczy
zero! Krzyczy coś w głowie
tylko tyle ci dano
nie ma
nie stało się
dziecko
mówisz sobie nocą do nikogo
łzy nie płyną po twarzy której
upokorzenie nadało sztywne rysy
niewidoczny
to jest twój koniec świata
osobisty
odpowiedzialność nie pozwoli na wolność
więc gnijesz zapadasz w nicość
apatii
trwasz