Cóż za miła niespodzianka. Po takich płytach jak "Roll The Bonem" czy "Hold Your Fire" można było śmiało postawić krzyżyk na Rush i wiarę w powrót do rockowego grania. Tymczasem płyta zaskakuje od pierwszych dźwięków "Animate", który sugeruje powrót do rockowego grania.
Rozszalały bas, nieszablonowe partie perkusji - to jest to za co formacja była zawsze ceniona. "Animate" pokazuje, że muzycy nie zapomnieli jak się gra rocka, nawet jeśli jest to o wiele prostsze, bardziej piosenkowe granie niż to sprzed kilkunastu lat wstecz. Zaskakują naprawdę przebojowe melodie i całkiem przyswajalny wokal Geddy'ego Lee, który chyba mniej porusza się w wysokich rejestrach. Dostaliśmy tu naprawdę kilka bardzo dobrych numerów jak mocny "Stick It Out", niezła ballada "Nobody's Hero", dynamiczny "Cut To The Chase" czy "Leave That Thing Alone" a wszystko to okraszone naprawdę wyborną produkcją. Trio po raz pierwszy od lat potrafiło nadać swoim utworom dramaturgii i uczynić je nie tylko melodyjnymi, ale często i przebojowymi, o dużym potencjale komercyjnym.
Znalazło się też jednak sporo miejsca dla bardzo przeciętnych numerów, które ciężko uznać za atut bycia rockowymi ("Between Sun & Moon", "The Speed Of Love"). Niestety, napisanie dobrej rockowej piosenki też jest sztuką, a ta udała się na "Counterpaets" na 70%. Mimo wszystko omawiany album należy uznać, za najlepszy album zespołu od lat, który dawał wówczas racjonalne podstawy do tego, że formacja powróci do grania rocka. Śmiało za to można uznać "Counterparts" za najlepszy z "piosenkowych" albumów Rush.
Tracklista:
01. Animate
02. Stick It Out
03. Cut To The Chase
04. Nobody's Hero
05. Between Sun & Moon
06. Alien Shore
07. The Speed Of Love
08. Double Agent
09. Leave That Thing Alone
10. Cold Fire
11. Everyday Glory
Wydawca: Atlantic Records (1993)