Dzisiaj premiera najnowszego singla Rammstein, mającego promować album "Liebe Ist Für Alle Da". Tytuł "Pussy" mówi sam za siebie, ale zarówno treść utworu, jak i reakcje wywołane teledyskiem wykraczają poza słowo "kontrowersyjny". Niemieccy muzycy już nieraz nas szokowali, ale tym razem przeszli samych siebie.
Zacznijmy od początku - zgodnie z zapowiedzią na oficjalnej stronie zespołu, 16 września ukazał się w Internecie klip do piosenki "Pussy". Nadal można go obejrzeć pod tym adresem: visit-x.net/rammstein Ale zastanówcie się trzy razy, bo kliknięcie na przycisk: "I approve to be of full age" spowoduje, że nie będzie już odwrotu. A Wasza opinia o muzykach z Rammstein może ulec znaczącej zmianie.A teraz najciekawsza informacja - Universal Music wydał po opublikowaniu nagrania takie oto oświadczenie:
"Pragniemy poinformować wszystkich, że Universal nie jest powiązany z najnowszym wideo zespołu Rammstein ("Pussy") w jego obecnej, nieocenzurowanej formie. Nie będziemy korzystać z tego filmu przy promocji singla lub albumu w mediach oraz innych polach eksploatacji".
(universalmusic.pl)
Wychodzi więc na to, że teledysk, który z założenia jest materiałem promocyjnym do utworu, w ogóle nie zostanie użyty do reklamy w mediach. Przynajmniej tych objętych cenzurą. Owszem, można by okroić wideo i usunąć pornograficzne sceny, ale... niewiele by wtedy z nagrania zostało. Powstało więc pytanie, nad którym głowią się fani Rammstein - czy tym razem muzycy przesadzili i popełnili medialno-promocyjne samobójstwo, stwarzając materiał tak ostry, że wykluczony nawet przez Universal? A może to wszystko jest zamierzone - jak wiadomo skandal najlepiej się sprzedaje, a zakaz promocji w telewizji (a może też w radiu, ze względu na tekst utworu) można zrekompensować rozpowszechnianiem teledysku w Internecie? W końcu jest to chyba jedyne wolne medium, a do tego najpopularniejsze wśród młodych ludzi.
Skoro klip wywołał tyle szumu, zapewne zastanawiacie się dlaczego. Najkrócej mówiąc - Niemcy nakręcili własne porno, z sobą w rolach głównych. I słowo "porno" jest tu odpowiednie aż do bólu - kopia teledysku pojawiła się nawet w serwisie Redtube, a wszyscy wiemy jakie filmiki są tam publikowane. Wchodząc głębiej w nagranie (bez aluzji), dostrzegamy podobieństwo do stereotypowych niemieckich filmów dla dorosłych. We wprowadzeniach do poszczególnych scenek pojawiają się panie lekkich obyczajów klasycznie poprzebierane - za sprzątaczkę, nauczycielkę, kowbojkę, jest nawet powiew nowoczesności - panienka w klimacie BDSM. Niestety im dalej w las, tym więcej... tak, tego co sugeruje tytuł singla. Również dosłownie. A końcówka klipu jest delikatnie mówiąc niesmaczna, choć zależy jaki kto ma gust i upodobania. Jednak jako fan Rammstein oczekiwałem jakiejś sensownej puenty, aluzji przynajmniej. A tymczasem... bez komentarza. Na szczęście w przerwach między scenkami widzimy grający zespół - swoją drogą rewelacyjnie ubrany, oraz Tilla wykrzykującego refren zza mikrofonów, z niemiecką flagą w tle. Te ujęcia wypadły rewelacyjnie, szkoda tylko, że większość klipu to jednak porno. Pośród słów śpiewanych przez Lindemanna pojawiają się te od razu kojarzące się z Niemcami - Aurobahn, Mercedes-Benz, Bratwurst, Sauerkraut, Blitzkrieg... Widać, że muzycy postanowili rozprawić się ze stereotypami dotyczącymi ich ojczyzny, wyśmiewając "niemieckie porno", "niemieckie autostrady", "niemiecką kiełbasę". Tylko piwa jakoś tam zabrakło. Za to jest "Schnaps im Kopf". Jednak wyśmiewanie to jest dość specyficzne - zamiast ciętej ironii i ostrych aluzji znanych z pierwszych płyt zespołu zaserwowano nam obcesową bezpośredniość i dosłowność. Szczerze mówiąc wolałem tą pierwszą formę przekazu. Jakaś taka bardziej artystyczna i poetycka była. Za to instrumentalnie Rammstein spisał się nieźle - perkusyjne wstępy Schneidera przywodzą na myśl echa albumu "Herzeleid", a klawisze w refrenie tworzą zgrabną, wpadającą w ucho linię melodyczną. Nie jest to szczyt finezji, ale słucha się przyjemnie.
A teraz coś na deser, o ile po obejrzeniu teledysku nie dostaliście niestrawności. Jako b-side na singlu znalazła się piosenka "Rammlied". Kontrast miedzy nią a "Pussy" jest niesamowity. Warto kupić płytę nawet tylko dla tych pięciu minut muzyki - bo tyle w przybliżeniu trwa "Rammlied". A co jest w niej takiego rewelacyjnego? Zawiera większość instrumentalnych zalet Rammstein z poprzednich albumów! Są ostre riffy i agresywne uderzenia perkusji jak z czasów "Herzeleid" czy "Sehnsucht". Mamy umiejętnie wplecione, dodające nastroju chóry jak w nieśmiertelnym "Engel", czy "Morgenstern" - jednym z moich ulubionych kawałków na "Reise, Reise". Jest nieco elektroniki, współgrającej z klawiszami i gitarą - co nadaje piosence specyficzny, industrialny klimat. Tekst nie jest może za ambitny, bo utwór to swoisty hymn zespołu, albo tribute napisany samemu sobie. Ale przywodzi na myśl nastrojową "Ein Lied" z poprzedniej płyty. No i jakże znamienne są słowa refrenu: "Wer wartet mit Besonnenheit, der wird belohnt zur rechten Zeit" (Kto roztropnie czeka, ten we właściwym czasie zostanie nagrodzony). Czekaliśmy cztery lata... "Rammlied" jest pierwszą częścią nagrody. Czekamy nadal.
A póki co - miłego słuchania!
Phantom : Petardą są dwa rmx zamieszczone na promo Pussy stworzone przez Scoo...
Halldor : Co racja, to racja - chłopaki z R+ zrobili ryzykowną promocję ale wyszli...
Vitriol : Co racja, to racja - chłopaki z R+ zrobili ryzykowną promocję ale wyszli...