10 lipca miał ropocząć się Seven Festival w Węgorzewie, 15 sierpnia HelloFolks w Lublinie. Wielu na nie czekało i wielu się nie doczeka. Organizatorzy odwołali tegoroczne imprezy, stawiając pod znakiem zapytania kolejne edycje.
Węgorzewski festiwal miałby swoją 24. edycję. Długa historia, nie ma co ukrywać, pomogła w promocji samego miasteczka. I kiedy na przełomie wieków - rzec można, dwie edycje nie odbyły się, nawet samorządowcy zauważyli brak turystów, brak zainteresowania mediów Węgorzewem. Przy wsparciu urzędu miasta festiwal wrócił do życia, chwile później zmieniając nazwę na Seven Festival. Przez te wszystkie lata na scenie małego mazurskiego miasteczka pojawiły się gwiazdy polskie i gwiazdy zagraniczne.
Każdy pamięta koncerty Sweet Noise, O.N.A., Dżemu, Comy, Acid Drinkers, Closterkellera, TSA, VooVoo, Riverside, Vadera, KSU, Myslovitz, Luxtorpedy, Frontside i masy innych polskich kapel i wokalistów. Wystąpiły też znane u nas zespoły z zagranicy, jak: Soufly, Anathema, Paradise Lost, Sepultura, Lacrimosa, Moonspell, Pro-Pain, Samael, Katatonia, Korpiklaani i in.
Już w ubiegłym roku nie było dobrze. - Jako organizatorzy Seven Festival Węgorzewo 2014 zmuszeni zostaliśmy w dniu dzisiejszym podjąć decyzję. (...) Niestety, tegoroczna edycja Seven Festival się nie odbędzie. Biuro Organizacyjne nie chciało robić Festiwalu na pół gwizdka. W tym roku nie udało się dopiąć budżetu festiwalu. (...) Niemniej jednak w przyszłym roku dołożymy wszelkich starań, aby Seven Festiwal Węgorzewo 2015, który planujemy w dniach 10-12 lipca wrócił i to ze zdwojoną siłą - informowali organiatorzy festiwalu.
Nadchodzi termin 24. edycji węgorzewskiej imprezy i niemal na kilka dni przed, na stronie festiwalu takie oto wieści: - Jako organizatorzy Seven Festival Węgorzewo 2015 zmuszeni zostaliśmy w dniu dzisiejszym podjąć decyzję (...) – koniec Rockowiska. Seven Festival 2015 nie odbędzie się. Obecny skład organizatorów wyczerpał swoje możliwości. (...) Jest nam tym bardziej przykro, że po ubiegłorocznej katastrofie wydawało się, że będzie tylko prościej, że obrona naszej węgorzewskiej imprezy przed upadkiem stanie się celem samym w sobie dla wszystkich sympatyków Sevena, Węgorzewa, Mazur. Niestety. Odezwało się polskie „piekiełko”. (...) Przegraliśmy jako organizatorzy, przegraliśmy jako miasto, bo impreza ogólnopolska kojarzona od 1991 roku z Węgorzewem przestaje istnieć.
Stowarzyszenie, które organizowało festiwal, prawdopodobnie przestanie funkcjonować i złoży wniosek do sądu o likwidację.
HelloFolks
O odwołaniu festiwalu poinformowali też organizatorzy folk-metalowej imprezy HelloFolks, która odbywała się w Lublinie w Muszli Koncertowej Ogrodu Saskiego. W tym roku festiwal obchodziłby swoje 5-lecie. - Organizatorzy mimo prób negocjacji nie potrafili wyegzekwować zmiany decyzji władz (o zmniejszeniu budżetu), a kwota zaproponowana przez nie, nie pozwala zorganizować festiwalu w taki sposób, aby stał on na poziomie i nie ustępował swoim składem i prezencją poprzednim edycjom - czytamy na stronie wydarzenia HelloFolks na Facebooku, i dalej: - Ze względu na zaistniałą sytuację organizatorzy pod znakiem zapytania stawiają przyszłość i zasadność całego przedsięwzięcia, jakim jest (było?) HelloFolks!, jednocześnie trzymając kciuki za powodzenie pozostałych, podobnych inicjatyw odbywających się na terenie całej Polski.
W ciągu tych czterech lat na scenie HelloFolks zagrali m.in.: Litvintroll, Żywiołak, The Moon and the Nightspirit, Paddy and the Rats, Pipes and Pints, Mr. Irish Bastard, Brutus Daughters, Tin Sontsa czy Radogost. W tym roku zagrać mieli: Thy Worshiper, Black Velvet Band, Open Access, Time Of Tales, Celtibeerian, Northland i ponownie Radogost.
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedź, przynajmniej mnie, wydaje się prosta - "rozdrabnianie się na mniejsze" nie ma szans na długoterminowy sukces. I piszę to z pełnym przekonaniem. Im więcej mniejszych (mniejszych siłą rzeczy - bo nowych, a więc dopiero budujących swoją markę) festiwali, tym po pierwsze: rangę tracą te większe, już znane, po drugie: mniejsze inicjatywy mają czasem zbyt wygórowane ambicje i padają przy pierwszej nieprzychylnej decyzji "z góry", nie mając siły przebicia. Jestem jak najbardziej za tym, by imprez rockowych było jak nawięcej (bo chcę mieć wybór), ale - powiedzmy sobie szczerze - polska rzeczywistość na to nie pozwala. Rozwiązanie? Połączyć siły i stworzyć kilka (nie kilkanascie) porządnych, dużych festiwali. Ot, i rozwiązanie ;)