Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Ozzy Osbourne - Diary Of A Madman

Po ogromnym sukcesie debiutanckiego albumu solowego, Ozzy szybko poszedł za ciosem nagrywając jeszcze w tym samym roku "Diary Of A Madman". Rzadko się jednak zdarza, aby jakikolwiek artysta potrafił w tak krótkim czasie nagrać dwa tak wspaniałe albumy! "Diary Of A Madman" nie jest bowiem w żadnym wypadku kontynuacją "Blizzard Of Ozz", a mimo to jest kolejną kopalnią pomysłów, zwłaszcza na polu gitarowym. Randy Rhoads już na poprzednim albumie pokazał, że posiada swój styl, że grać potrafi i wie co chce grać! "Diary Of A Madman" jest absolutnym potwierdzeniem jego umiejętności - znów mamy popis jednego aktora, ale tym razem, zespół gra spójniej.
Płytę otwiera "Over The Mountain" - bardzo motoryczny, szybki numer z nieco niepokojącą linią melodyczną. Solówka to już totalny majstersztyk! Rozpoczyna się bardzo mrocznie, aby po chwili przerodzić się w piękną melodię, która zostaje gwałtownie "połamana" i zniekształcona. Solo to byłoby fantastyczną ścieżką dźwiękową do jakiegoś niespokojnego lotu... "Flying High Again" to typowy rockers utrzymany w średnim tempie, z fajną melodią i bardzo fajną, nonszalancką solówką Randy'ego. Kolejny popis tego muzyka. "You Can't Kill Rock And Roll" zaczyna sie niczym ballada. Początek utworu nasuwa skojarzenia z "Mama I'm Coming Home", ale nie brzmi tak amerykańsko. Mimo to utwór jest dosyć... przebojowy. Sekcja rytmicznie brzmi wyraźnie, mamy tutaj świetny, pulsujący rytm. No i kolejna, bardzo "dzika" i wykręcona solówka Rhoadsa, która kontrastuje z dosyć smutną melodią tego utworu. "Believer" jest również dosyć mroczny, ale nie posiada balladowego charakteru. Zadziwiający jest fakt, że Rhoads splagiatował sam siebie! Solówka w tym utworze łudząco przypomina bowiem tą z "Mr. Crowley" tyle, że jest zagrana gęściej i troszeczkę mniej drapieżnie, ale chyba bardziej technicznie. "Little Dolls" łudząco przypomina swoją rytmiką "Suicide solution", lecz jest o wiele bardziej melodyjny. W refrenie mamy zwolnienie i chórki, które fajnie wkomponowują się w utwór. Nie trzeba zaznaczać, że na tle rozszalałego basu rozbrzmiewa dosyć melodyjne solo gitarzyty. Ostatnia minuta utworu to wygibasy Rhoadsa, dające w efekcie bardzo fajne solo. "Tonight" to kolejny utwór o balladowym charaterze. Świetny, delikatny wstęp na basie, całkiem znośna melodia, przywodząca na myśl nowsze dokonania Ozzy'ego. Rhoads oczywiście nie zawodzi i znów daje upust swoim możliwościom. Pierwsza solówka jest melodyjna, natchniona, bez zbędnych ozdobników, druga zaś jest zagrana na dużym luzie i bez pośpiechu, jest tam sporo podciągnięć i mieszania - całość okraszona wspaniałą finezją... cudeńko! "S.A.T.O." rozpoczyna się dosyć kosmicznie, by przerodzić się w prawdziwy rockowy killer. Sekcja ma tutaj trochę większe pole do popisu. Utwór nastrojem nawiązuje miejscami do rocka początku lat 70tych. W środku utworu jest basowa wstawka niemal żywcem wyjęta z "Crazy train". Rhoads wygrywa kolejne wyuzdane solo. W jego grze słychać serce i energię... kolejny świetny numer. "Diary Of A Madman" to bardzo mroczny, epicki utwór, mający iście progresywny charakter. Świetna linia melodyczna, patetyczne akustyczne partie przeplatane dobrymi przejściami perkusisty i riffami Rhoadsa. W środku utworu jest wręcz gotycka, bardzo natchniona wstawka. Daje się usłyszeć skrzypce i chór. Rhoads tym razem schowany na drugim planie znowu częstuje słuchacza przepysznym solem. Końcówka utworu jest bardzo symfoniczna i jest dobrym motywem na zakończenie albumu.

"Diary Of A Madman" może nie posiada takich killerów jak "Mr. Crowley" czy "Crazy Train" ale jest albumem zdecydowanie równiejszy i solidniejszy od debiutu. Utwory są bardziej spójne, a muzycy trzymają wysoki poziom techniczny. Jest to też album, który jest pięknym epitafium Randy'ego Rhoadsa. W zasadzie każde solo na tym albumie jest fantastyczne, pełne dynamiki, energii i tego nieokiełzanego feelingu. Osobiście uważam, że jest to najlepszy album Ozzy'ego, jeszcze nieposiadający tej komercyjnej nuty, a mimo to chwytliwy.

Wydawca: Jet Records (1981)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły