Na obronie kasinego doktoratu odczytanie recenzji jej pracy zostało zakończone przez recenzenta stwierdzeniem, że doktorat ów zasługuje na wyróżnienie nagrodą przyznawaną przez Radę Wydziału.
Kasi przewróciło się w głowie i zamarzył jej się zastrzyk gotówki, bo wszelkie zebrane dane na ów zastrzyk wskazywały. Upłynął jakiś czas a wokół trochę dziwna cisza panowała. Dzisiejsza mała misja wywiadowcza przyniosła jasne rezultaty: nagroda przysługuje tylko doktorantom-pracownikom uczelni, studentów po studiach doktoranckich ona nie obejmuje. Deklaracja na mojej obronie była z dykty - przedstawienie, żeby wszystko ładniej wyglądało....................................................................................................
Gdy rozdawano nam dyplomy doktorskie, należało wygłosić uroczystą przysięgę, m. in. o tym, że zawsze będzie się broniło dobrego imienia uczelni. Nic dziwnego, że każą przysięgać - muszą się jakoś zabezpieczyć, muszą zamknąć ludziom usta. Na uroczystości pomyślałam, że właśnie popełniam krzywoprzysięstwo. A skoro mowa o grzechach, to miałam do wyboru - krzywoprzysięstwo albo wieczność w kłamstwie. Ale dzisiaj myślę, że jednak nie popełniłam grzechu krzywoprzysięstwa - przecież ta uczelnia nie ma dobrego imienia. Nie ma więc obowiązku bronić czegoś, czego nie ma.
Alpha-Sco : Za to ja słyszałam o takich grabiach: nazywają go El Pepe a napraw...
Devon : Chyba jednak skomentuję, do prywatnych spraw z wpisu się nie odniosę,...
JancioWodnik : Za to ja słyszałam o takich grabiach: nazywają go El Pepe a napraw...