Druga częśc (i ostatnia) rozprawy, rozpatrującej rózne watpliwości związane z istnieniem Boga.
Jak już udowodniliśmy w pierwszym felietonie, Bóg wszechmocny i wszechwiedzący być nie może – co najwyżej „supermocny” i „superobeznany”. Nie mam zamiaru ograniczać się do jednej cech, bo jak wcześniej wspomniałem – chce grac fair w stosunku do teistycznej koncepcji nadistoty. Dodatkową cechą, jaką wymieniliśmy – była inteligencja i idąca z nią w parze logika. Będzie to ważne w późniejszej części tej krótkiej tym razem rozprawy. Więc jak już ustaliliśmy podstawowe cechy Boga, i rozwiązaliśmy niektóre aporie z nim związane – możemy teraz kontynuować nasze rozważania.
Najbardziej, co w kwestii boga mnie ciekawi, to nie tyle jego relacja On – człowiek, a ta człowiek – Bóg. Często słysząc dyskusje na temat wiary, ateiści od razu przechodzą do tego pierwszego zagadnienia – pomijając to drugie, rodzące wg mnie najwięcej wątpliwości. O co dokładnie mi chodzi – ano o kwestie poznania Boga przez człowieka. Jak do tego doszło, że nagle znikąd, człowiek stwierdził, że w niebie siedzi wszechmocny brodacz, który kieruje naszym życiem? Zanim przejdę dalej parę pytań (odpowiedzi w nawiasach): Gdybyś żył/ żyła w antycznej Grecji wiedziałabyś/ wiedziałbyś, że istnieje Ameryka? (Nie) Co musiałoby się stać byś dowiedział/ała że istnieje Ameryka? (Ktoś powinien by mi o tym powiedzieć) A gdyby ci ktoś o tym nie powiedział/ (Trzeba by mi było ją zobaczyć). Rozumiecie, do czego zmierzam? Jak na razie kwestia istnienia Boga opiera się na tym że ktoś mi powiedział że istnieje. No dobrze a dowody? Przecież jak by mi ktoś powiedział, że istnieje Ameryka,, i miał bym mu uwierzyć tylko na słodkie oczy, to powiem szczerze, że zażądałbym dowodu. Chcesz dowodu? Usłyszałbym. To rozejrzyj się dookoła – zobacz jak wspaniale jest zaprojektowany świat. Tak, ciut za duży przeskok od „O, jaskółka!” do „Istnieje Pan na Wysokościach, Stwórca i Inicjator wszelkiego życia, który ukochał człowieka, i my ludzie mamy go czcić, bo inaczej skaże nas na wieczne potępienie w miejscu zwanym piekłem”. Tak, mnie to nie przekonuje. A was? Nie oczywiście, że nie, nikogo normalnego ta tyrada by nie przekonała, to, że ktoś doszedł do kuriozalnych wniosków obserwując ślimaki i jaskółki nie znaczy, że i ja mam w to wierzyc. A co gorsza więcej dowodów ktoś taki nie może objawić. Czyżby? Przykład: mamy człowieczka nazwijmy go… no nie wiem… powiedzmy: „Mojżesz”. I ten oto „Mojżesz” (słowo nie wiem skąd mi to imię wpadło do głowy) mówi nam, że nie tyle wywnioskował istnienie Boga z ruchów ptactwa na niebie – ale ten Bóg mu się objawił. Co więcej, ten bóg stwierdza że kocha ciebie cały twój lud, i chce ci pomóc – a twoich prześladowców zniszczyć w proch! To zmienia postać rzeczy. Ten cały bóg istnieje – bo ktoś go widział! Brzmi rozsądniej niż pierwsza perspektywa. Tylko znowu nasuwa mi się kolejna wątpliwość – przykład: Podchodzi do ciebie obcy człowiek i mówi: „istnieją jednorożce, wczoraj widziałem jednego – przysięgam”, następnie podchodzi drugi i mówi: ‘widziałem jednorożca, był to koński mutant z Czarnobyla, z dziwnie uformowana czaszką, tak, że przypominała ona łeb z rogiem – oto pełna dokumentacja tego przypadku i parę zdjęć”. Pytanie do ciebie drogi czytelniku:, Komu wierzysz?
No dobrze, odpowie zatwardziały teista, ale nie mamy tu do czynienia z twierdzeniem, które wyniknęło ad hoc – a Adam i Ewa? Oni jako pierwsi poznali Boga a następnie wiedze o nim przekazywali swoim potomkom, a że od ich wzięła się cała ludzkość, tak i cała ludzkość wiedziała, że istnieje Bóg. No tak tyle, że, skoro bóg jest jeden, a Adam i Ewa dobrze o tym wiedzieli i przekazywali to swoimi potomkom – to, dlaczego chronologicznie rzecz biorąc najpierw był politeizm a dopiero później monoteizm. Krótko:, dlaczego od początku ludzie nie wierzyli w jednego Boga i nigdy im się to nie zmieniało? Bo było im trudno zrozumieć jednego boga i wymyślili sobie jeszcze paru innych. Zaraz - to nonsens, skoro Adam i Ewa, ludzie, którzy rozpoczęli całą populacje – znali prawdę o jednym Bogu, przekazali ją potomstwu a ono miałoby, nie wiadomo skąd wpaść na pomysł wielu bóstw, – bo trudno by im było zrozumieć świat? Chcecie mi powiedzie że nagusom z Edenu nie sprawiało kłopoty to co sprawiło kłopot Grekom filozofom i Egipcjanom astronomom?! Głupota! Zresztą ta prawda o jedynym Bogu była przekazywana, to skąd te rozmnożenie nadistot? Chyba, że wiedza o najwyższym przypominała zabawę w głuchy telefon. Ale i to bezsens – skoro chodziło jedynie o problem poprawnego zrozumienia, to skąd pomysł wybranego narodu żydowskiego – i przeciwstawianie go Egipcjanom? Bóg jest wszechwiedny (albo superobeznany) – to skoro wiedział, że to jedynie kłopot ze złą interpretacją, to, dlaczego tego od razu nie naprostował? No skoro to takie ważne („nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”), i ma zaważyć na zbawieniu ludzi – a wynika z przejęzyczenia. No przecież żydom się objawił? Dlaczego się objawił? W czym byli lepsi? Bo wierzyli od początku, że bóg jest jeden? Nieprawda księgi objawione są młodsze w porównaniu z taką na przykład „Teogonią” Hezjoda. Najpierw był monoteizm (Adam i Ewa), potem politeizm – a gdzieś tam podczas jego trwania pojawił się judaizm. Jak? Ano, Jahwe objawił się jakiemuś przykładowemu Mojżeszowi – i powiedział, że jednak istnieje i jest jeden. No tak, ale, dla dlaczego akurat jemu? Bo wywodził się w prostej linii od pierwszych ludzi? Nie, zgodnie z biblią wszyscy wywodzili się w równym stopniu od pierwszych ludzi. Szukajmy dalej. Biblia jest dziełem symbolicznym, to dlatego nie możemy zrozumieć pewnych spraw. Błąd! Jeżeli biblia jest dziełem symbolicznym – to w takim razie czego symbolem jest bóg? Trudno opierać całą swoją kosmologie na symbolu, czegoś tam. No to biblia jest tylko w niektórych miejscach symboliczna. Ale jeżeli tak to jak odróżnimy co jest symbolem, a co nie? No, wiemy na pewno, że bóg nie jest symbolem! Fajnie, tyle że co jest podstawą wszelkich informacji na temat boga? Ano, biblia… Czy i wy widzicie tego węża który zjada swój ogon? Cóż, jak wcześniej wspomniałem, będę robił pewne ustępstwa na stronę teizmu, i uznam że biblia to dzieło symboliczne w którym jedynym pewnym nie-symbolem jest Bóg. Tylko to i tak nie rozwiązuje zagadki dlaczego akurat tak ważna informacja jak podstawowe warunki zbawienia, zostały przekazane tylko żydom, no i dlaczego tak późno? Skoro to takie ważne mógłby to powiedzieć już za czasów Homera i Hezjoda. Chyba z cech Bożych należy wykreślić inteligencje i logiczne myślenie… No dobrze a tak serio, jakie jest tego wyjaśnienie? Mi przychodzi tylko – nieznane są wyroki boże. Tja, a oni mówią, że ewolucjonizm jest głupi. Spróbujmy z innej strony – lud hebrajski był przez wieki skazany na tułaczkę i dręczenia ze strony innych ludów, dlatego to właśnie im się ‘przypomniał’. Tyle, że w tamtych czasach niewolnictwo było normalnością, i wiele ludów było uciskanych, więc znowu kulom w płot. Jak z tego się ‘wykaraskać’ – przychodzi mi do głowy jedynie, stare, dobre – „nieznane są wyroki …”. Inna sprawa, skoro biblia jest symboliczna, na, tyle że wielu od niej się odwraca – to, dlaczego Bóg nie objawi się znowu i nie wyjaśni jej dokładniej, (bo rozumiem, że pierwsza wersja z symbolicznością miała ułatwiać starszym ludom lepsze przyswojenie) – szczególnie, jeżeli chodzi o kwestie powstania świata i człowieka. Cóż, ktoś powie że Bóg nie będzie się objawiał w głupich sprawach – ale skoro się objawił i nafantazjował to mógłby sprostować swoje wypowiedzi, bo już chyba do tego dojrzeliśmy. A może kwestia zbawienia nas nie obchodzi zbytnio boga. Może on się w nasze życie nie miesza i ma mało, co z nim wspólnego? Tylko wtedy po co w ogóle w niego wierzyc?
Wierzcie mi drodzy czytelnicy, że nie poruszyłem nawet czubka góry lodowej nonsensów i niedomówień kryjących się w wierze w nadistote. By poruszyć je wszystkie nie starczyłoby mi miejsca w Wordzie. Dlatego nawołuje do rozmyślań, zwłaszcza, że poruszyłem problem z jednej tylko strony i dodatku nie ukazując wielu luk. Cóż, wg trudno mi zarzucić, że nie naginałem zasad na korzyść teizmu.. Lecz cóż, skoro nawet ustępstwa doprowadzały mnie do muru – nazwanego tu: „taka jest wola boża”. A to żadne wyjaśnienie. Więc moja rada na koniec – obetnijmy głowę tej dziwacznej wierze, brzytwą Ockhama – i wrzućmy jej truchło miedzy sagi i mitologie…