Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Mayhem - Wolf's Lair Abyss

Mayhem, De Mysteries Dom. Satanas, Hellhammer, Maniac, Necrobutcher, Blasphemer, Aura Noir, Wolf’s Lair Abyss

Mayhem nie zwykł rozpieszczać swoich fanów licznymi wydawnictwami, więc każda nowość wzbudzała nie lada sensację. Tym bardziej, że w zespole wiele się działo i w porównaniu z kultowym „De Mysteries Dom. Satanas” w składzie pozostał tylko Hellhammer. Nie znaczy to jednak, że zaczęli go tworzyć nowi ludzie. Wręcz przeciwnie. Powrócili Maniac i Necrobutcher, a po raz pierwszy pojawił się tylko Blasphemer z Aura Noir na gitarze. I to właśnie ten skład nagrał EP „Wolf’s Lair Abyss”.

Mayhem uzyskał za to nowe, takie bardzo metaliczne brzmienie. Jest jak lepka, czarna mgła, która otacza słuchacza z wszystkich stron i doprowadza go do obłędu. Mgła gitarowa, ale nafaszerowana potwornie szybką i pracującą wciąż na najwyższych obrotach perkusją. Liczba uderzeń na sekundę jest nie tylko imponująca, ale i nieskończona, a między regularne bicie w bębny i talerze, wkradają się jeszcze co i rusz, mordercze przejścia i werblowe kanonady. Wszystko to powoduje zasnuty mrokiem szaleńczy pęd na oślep, w którym zdezorientowany człowiek zupełnie nie wie, w którą stronę ma się poruszać. Wprawdzie pojawiają się fragmentaryczne zwolnienia, ale są tak ciężkie i duszne, że nie dają ukojenia. A kiedy dochodzi do tego paranoiczny wokal to już jest apogeum chaosu. Maniac używa dwóch głównych głosów. Pierwszy to bardzo skrzeczący, gardłowy charkot, który brzmi jakby wydobywał się z poderżniętego gardła. Drugi to czysta deklamacja. Właściwie jest to mówienie, ale niesamowicie podniosłe. Dostojne, lecz przepełnione jakimś strasznym złem. Naprzemienne pojawianie się tych wokali wprowadza dodatkowy dreszcz emocji, strach i poczucie obłąkania.

Już intro nakierowuje na tą atmosferę grozy. „Militant men in peaceful times attack themselves” jest powtórzone kilka razy, jakbyśmy to zaraz my mieli być zaatakowani lub co najmniej mieli być świadkiem wojny domowej, tym bardziej, że do ataku pobudza wojskowa trąbka. Wchodzący druzgocząco „I Am Thy Labyrinth” nie pozostawia wątpliwości, że obawy były uzasadnione, a już w kompletne osłupienie wprowadzają mnisie chóry towarzyszące zawodzeniom Maniaca. To jest totalne, podobnie jak łupnięcie, które otwiera „Fall Of Seraphs”. To jest armagedon, który trwa już do końca.

Nagrywając „Wolf’s Lair Abyss” Mayhem pokazał, że jest nie tylko zespołem legendarnym i pionierskim, ale oryginalnym i wciąż wyznaczającym nowe kierunki. W ten sposób nie grał nikt, a ten styl miał się jeszcze rozwinąć. Na razie próbka była mocna, lecz króciutka. Tak wyborne danie szkoda, że się tak szybko kończy.

Tracklista:

1. The Vortex Void Of Inhumanity

2. I Am Thy Labyrinth

3. Fall Of Seraphs

4. Ancient Skin

5. Symbols Of Bloodswords

Wydawca: Misantrophy Records (1997)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły