Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

In The Woods... - Omnio

Jak to dziwnie czasami bywa, że w najmniej spodziewanym momencie dostajemy od losu prezent, który zaskakuje nas całkowicie. Czymś takim była dla mnie płytka kapeli In The Woods... o jakże dziwnym tutyle "Omnio". Jesień jest zazwyczaj najgorszą porą roku dla młodego człowieka. Sczególnie wtedy, gdy ziąb za oknem a i pogoda taka, że ni to wyjść z domu ni to powiesić się na żyrandolu. Jedynym wyjściem jest wtedy siedzenie przed komputerem bądź telewizorem i czekanie aż powiększająca się nuda zeżre człowieka wraz ciuchami.
Właśnie w takim dniu zagościł u mnie znajomy, który podrzucił mi płytkę zespołu In The Woods. Jako, że byłem już lekko znudzony słuchaniem wciąż tych samych piosenek Moonspella oraz Cradle Of Filth, postanowiłem to przesłuchać. Wkładając srebrny krążek do napędu słyszałem w głowie lekko zrozpaczony głos znajomego, który mówił "uważaj, ta płytka ma już prawie dziesięć lat". I pewnie, dlatego jakość dźwięku nie jest najwyższych lotów - pomyślałem odpalając pierwszą piosenkę. Ta myśl została jednak szybko rozwiana przez wspaniałą grę skrzypiec. Później wszedł delikatny kobiecy głos wokalistki a następnie w muzykę wszedł wokalista wraz ze swoim charakterystycznym, basowym, nie-growlowym głosem. Powiem szczerze, że nie przepadam szczególnie za "zwykłym" wokalem, jednak ten mi się bardzo spodobał. Wyrażany z lekką nutką bólu i rozpaczy ton wokalu idealnie pasował do nastroju, jaki towarzyszy jesieni.

Ale po kolei. O In The Woods... nie wiem praktycznie nic. Słucham w końcu muzyki a nie studiuje życiorysy poszczególnych członków zespołu. Dzisiaj jednak pokusiłem się o wejście na Wikipedię przeczytaniu w niej kilku faktów. Zespół pochodzi z Norwegii. Ma na swoim koncie kilka płytek, z czego jakąkolwiek z nich naprawdę ciężko dostać w Polsce. Ja mam tylko te recenzowaną. Skład jak to w każdym zespole zdążył się w ciągu egzystencji zespołu kilkakrotnie zmienić.

Pierwszy z utworów po prostu mnie zachwycił. Zresztą każdy z nich jest niejako oddzielnym rozdziałem łączącym się we wspaniałą posępną książkę. Lista instrumentów jest całkiem spora, przy czym ani skrzypce ani fortepian nie są używane z niepotrzebnym nadmiarem. Klimat piosenek tworzą powolne, lekko balladowe i naprawdę bardzo mroczne utwory. Dzięki nim możemy na chwile zapomnieć o otaczającej rzeczywistości, zamknąć oczy i znaleźć się w ponurej krainie, która mimo tego, że straszna i lekko przybrudzona, jest również piękna i magiczna. W stylu grania zespołu można zauważyć brak wyrafinowania, jakie towarzyszy tzw. "komercyjnym" kapelom. Dźwięki nie są idealnie czyste a głosy czasami są zbyt ciche w stosunku do muzyki. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo pomimo nielicznych braków płyta jest po prostu piękna.

Wydawca: Misanthropy Records (1997)
Komentarze
DEMONEMOON : taka biała okładka doomowe klomaty,zenski oraz meski wokal na 2,...
rob1708 : taka biała okładka doomowe klomaty,zenski oraz meski wokal na 2,
DEMONEMOON : Odgrzebywalem ostatnio Heart Of The Ages,dalej wchodzi w miare przyjemnie,...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły