A gdy człowiekowi wydaje się, że wszystko już słyszał i nic go nie zaskoczy, to z piekielnych zakamarków wyskoczy taki brzydal, że dech aż w piersi zapiera. Uczepi się to kurczowo i będzie drzeć się do ucha tak, że można zwiędnąć. Obrzydlistwo to nazywa się Hepatomancy i pochodzi z Włoch, a wydobył je na świat Under The Sign Of Garazel Productions powołując do życia ich debiutanckie EP „De Tyrannide Daemonum”.
Tytuł faktycznie oddaje istotę sprawy. Jest to tyrania demonów pustoszących doszczętnie ludzkie życie, przynajmniej przez dwadzieścia minut. Tak sobie myślę, że gdyby ta płyta trwała dłużej to mogłoby mnie już nie być na tym padole lub co najmniej byłbym obłąkany. Heptomancy najpierw wciąga w potworne męki, a potem rusza straszliwą kanonadą wrzasku i hałasu, szerząc śmierć i katastrofizm. Brzmienie gitar jest zardzewiałe i chropowate, a wokal oszalały i dramatycznie dziki. Jakby zło dostało amoku i ruszyło na oślep wyrzynać wszystko co się napatoczy. Są wprawdzie zwolnienia, kiedy oprawca dostaje zadyszki i musi się nasapać, ale w przeważającej części jest to dopiłowane, dośrubowane i dociśnięte do granic wytrzymałości, a do tego zabite maksymalnie szybką perkusją i zakrzyczane makabrycznym posiewem opętania.
Najlepiej w tym wszystkim wypada „Ad Altare Diaboli”, który ma taki hipnotyzujący riff przewodni i nawet można w nim odnaleźć nieco melodii. Wrażenie jednak jest totalne. Dodam jeszcze, że współsprawcą zbrodni jest niemiecka Narbentage Produktionen, która wypuściła materiał na kasecie.
Ludzie! Idźcie do kościołów póki jeszcze stoją i módlcie się. Módlcie się, żeby oni nie wydali płyty.
Tracklista:
1. Intro/Pactum Satanicum
2. Into The Chtonic Bothros
3. Ad Altare Diaboli
4. Necroblasphemous Goat Orgy
5. Man Into Wolf/Outro
Wydawca: Under The Sign Of Garazel Productions (2021)
Ocena szkolna: 4