Lata osiemdziesiąte zdominowane były przez muzykę pop-rockową i post-punkową. To właśnie te gatunki ukształtowały wrażliwość muzyczną wielu współczesnych artystów, których twórczość czerpie zarówno z jednej, jak i drugiej stylistyki. Choć pozornie dzisiejszy rock i metal nie wiele mają wspólnego z elektro-popową konwencją sprzed ponad 30 lat, to tak naprawdę odnajdziemy w nich wiele nawiązań do brzmień pochodzących z tamtej epoki. Zespół Ghost na swoim najnowszym mini albumie “Popestar” wraca muzycznie do czasów wielkich przemian, aby zwrócić naszą uwagę, jak ważny był to okres dla szeroko pojętej muzyki rozrywkowej.
“Popestar” to już drugie coverowe wydawnictwo zespołu. Pierwsze “If you have ghost” ukazało sie w 2013 roku i zawiera cztery przearanżowane utwory innych wykonawców. Podobnie jest w tym przypadku, ponieważ spośród pięciu zawartych na krążku nagrań, tylko jedno jest autorską kompozycją Szwedów (”Square hammer”). Zespół znów wziął na warsztat utwory różnorodne gatunkowo, pochodzące z zupełnie innej bajki, niż on sam. Ale czy na pewno? Przecież podobne wrażenia mogliśmy odnieść przy okazji pierwszej EP-ki, co w ostatecznym rozrachunku okazało się osobliwą zmyłą. Po odsłuchu obydwu płyt dostrzegamy, jak wiele wspólnych cech mają z pozoru odmienne oryginały, z wersjami Ghost. Najwięcej podobieństw odnajdziemy w warstwie lirycznej, która w twórczości Szwedów ma tak duże znaczenie. Mocne i wyraziste podkłady zaś pięknie ilustrują te muzyczne opowieści. Zespół bowiem opracował oryginalny sposób opowiadania historii, które są mroczne i intrygujące, niczym horror stories, bawiąc się tą formą zarówno w swoich autorskich nagraniach, jak i w aranżowanych przez siebie coverach. Dzięki temu przekonujemy się, że nawet banalne i pstrokate disco hity mogą brzmieć darkowo i psychodelicznie.
Nagraniem otwierającym krążek jest singiel promujący wydawnictwo – wspomniany wcześniej autorski “Square hammer”. Utwór powstał jeszcze podczas prac nad poprzednim long playem (“Meliora”), ale najwidoczniej muzycy uznali, że nie pasowałby do jego posępnej stylistyki. Ma on dość przebojowe brzmienie, zachowujące charakterystyczne dla Ghost elementy: ciężkie gitary, pop-rockowa oprawa, dynamiczne klawisze i specyficzny wokal Papy Emeritusa, który wyciąga wyższe niż dotychczas frazy. Warto również zwrócić uwagę na teledysk, który podobnie jak klip do “From the pinnacle to the pit” został wyreżyserowany przez Zeva Deansa i utrzymany jest w zbliżonej konwencji: quasi animowana historia rodem z filmów grozy, gdzie czarnym charakterem jest nie kto inny, jak anty papież. Wszystko świetnie się ze sobą komponuje, tworząc miły dla oka i ucha obrazek, będący esencją twórczości Ghost. Choć “Popestar” to album poświęcony w głównej mierze coverom, to tak naprawdę to właśnie “Square hammer” jako jedyne autorskie nagranie, jest najsilniejszym ogniwem tego krążka. Pozostałe utwory, choć nie przynoszą wielu niespodzianek, pozwalają spojrzeć na muzykę z trochę innej perspektywy.
Covery zawarte na płycie utrzymane są w różnych klimatach. Najbardziej przejmujący jest “Nocturnal me” z repertuaru Echo and The Bunnymen – dobrze znany w oryginale fanom serialu “Stranger things”. Ghost dość wiernie odwzorował to nagranie, zachowując jego mroczną i gotycką aurę, dodając od siebie więcej mięsistego brzmienia, z odrobiną patetyczności, ale nie wychodzącej poza granice dobrego smaku. “I believe” oryginalnie wykonywany przez Simian Mobile Disco to jedyny cover, którego pierwowzór pochodzi z lat współczesnych (2007). Jest to typowy hit z dyskotekowych parkietów, utrzymany w synth-popowych klimatach, któremu bliżej do stylistyki Depeche Mode i Pet Shop Boys, niż Blue Öyster Cult i Joy Division. W wersji Ghost brzmi nieco bardziej progresywnie, a'la Pure Reason Revolution, którzy są mistrzami w budowaniu specyficznej nastrojowości. Coverem, który najbardziej mnie zaskoczył jest “Missionary man” z repertuaru Eurythmics. Spodziewałam się czegoś znacznie mocniejszego, z typowym rockowym łupnięciem. Muzycy jednak zachowali dość łagodną formę oryginalnego nagrania, choć i tak zrobili je po swojemu. Jednakże, nie jest ono posępne i złowieszcze – wręcz przeciwnie – bije z niego radość i wesoły przytup, zupełnie, jakby został nagrany przed trzydziestu laty. Płytę zamyka “Bible”, oryginalnie wykonywany przez post-punkowy Imperiet. Utwór zaaranżowany na balladową modłę, trochę nudny w jego początkowej części. Choć później nagranie nieco się rozkręca, nadal brzmi zbyt leniwie i spokojnie.
Wydawca: Loma Vista Recordings, 2016
Tracklista:
1. “Square Hammer”
2. “Nocturnal Me” (cover Echo & The Bunnymen)
3. “I Believe” (cover Simian Mobile Disco)
4. “Missionary Man” (cover Eurythmics)
5. “Bible” (cover Imperiet)