Album „Monumension” przypada na dziesięciolecie Enslaved, z tego powodu zebrało się więc na wspominki. Są więc podziękowania dla tych, którzy z zespołem są od początku, jak i dla tych, którzy do grona fanów dołączyli w późniejszym okresie. Są ciekawe interpretacje poprzednich płyt, ale jest też wyjaśnienie znaczenia obecnej twórczości, która wzięła się bezpośrednio z chaosu i prowadzi w podróż w głąb własnego ja.
Rozszyfrowywanie tego chaosu może więc stać się głównym aspektem poszukiwań podczas odsłuchiwania „Monumension”, gdyż Enslaved proponuje bardzo zróżnicowaną i progresywną muzykę. Sporo w niej pozostałości po black metalu, ale jednak wszystko nabrało znacznie bardziej rockowej i atmosferycznej osłony. Pierwszy „Convoys To Nothingness” zaczyna się ostro, ale potem rozpływa się w parności jak w porannej mgle. Od początku delikatny i powoli wspinający się ku cięższym brzmieniom, a następnie znów eterycznie opadający, jest „Hollow Inside”. Również „The Cromlech Gate” rozwija się niemrawo i ślamazarnie, przechodząc przez ciężkie doomowe dźwięki i głęboko growlujące wokale, dochodząc wreszcie do masywnego, psychodelicznego zakończenia. „Enemy I” wyróżnia się deklamacjami, na tle dzikich, ryczących wokali. W czystsze, hymnowe tony uderza natomiast „The Sleep: Floating Diversity - A Monument Part III”, który znowu momentami odpływa w bardzo delikatne nuty i nawet pojawia się w nim elektroniczny podkład. Potem następuje gniotący noisem, sludgeowy „Outro: Self-Zero” i jako bonus ludowy, wikiński „Sigmundskvadet”, który na pewno jest tu jedną z większych atrakcji.
Z tych mocniejszych kawałków najbardziej zwraca na siebie uwagę drugi „The Voices” z powodu mroźnego riffu i wjeżdżającej po nim ostro kwestii wokalnej. I tu też nachodzi taka refleksja, że te bardziej srogie partie wcale zbytnio nie imponują, a główną wartością „Monumension” są jednak te instrumentalne rozlewiska. Cała płyta ma swój klimat, ma wiele, dających się odkrywać płaszczyzn i przestrzeni, wiele zmieniających się krajobrazów, a mimo wszystko zachowuje pewną monotonię, z której ja podczas słuchania nie mogę się otrząsnąć. Muzyka jest bardzo poważna, często wolna i faktycznie można przy niej kontemplować i przenikać do własnego wnętrza, co jednak, w tym przypadku, dla mnie jest dość nużące. Pewne rzeczy podobają mi się bardziej, inne mnie po prostu nudzą i mam tutaj mieszane uczucia.
Tracklista:
01. Convoys To Nothingness
02. The Voices
03. Vision: Sphere Of The Elements - A Monument Part II
04. Hollow Inside
05. The Cromlech Gate
06. Enemy I
07. Smirr
08. The Sleep: Floating Diversity - A Monument Part III
09. Outro: Self - Zero
10. Sigmundskvadet
Wydawca: Osmose Productions (2001)
Ocena szkolna: 4