Nie minęło pół roku od „Vikingligr Veldi”, a Enslaved już nagrał następcę swojego debiutu. Płyta nosi tytuł „Frost”, a wydała ją Osmose Productions. Zespół kontynuuje na niej niszczycielską ścieżkę blackowego ekstremizmu, ale pojawia się też coraz więcej symptomów folklorystycznych, co w okładce nazwane zostało viking metalem.
Widać to już na zdjęciach. Panowie ubrani są w hełmy i skórzane zbroje, a na wyposażeniu mają miecz. W nastrój wprowadza też pierwszy instrumentalny „Frost”. Wikingowską pieśnią z użyciem drumli jest „Yggdrasil”, a ostatni „Isöders Dronning” miesza w sobie ludowy śpiew i akustykę z metalową jatką. Ważnym elementem są też oczywiście klawisze.
Do całego tego klimatu dopasowują się mityczne teksty w języku norweskim. W okładce kasety Morbid Noizz Productions są do nich angielskie tłumaczenia, lecz z taką ilością błędów, że czasem aż się człowiek zastanawia czy to jest jeszcze angielski. Poza tym niektóre teksty w ogóle są podejrzane, bo patrząc na tracklistę, jak dopasować do niej tytuł „Queen Of The Ice Desolates”?
W zdecydowanej większości Enslaved jest jednak szybki, ostry i wściekły. Gitary pędzą jak oszalałe, w skomplikowanych i połamanych riffach, gęsto nasączonych perkusyjną młócką. W to wszystko mieszają się te elektroniczne tła. Muzyka jest bogata, intensywna, jest jej dużo i ma uderzającą siłę rażenia. Enslaved wprost zalewa słuchacza lawinami dźwięku, z których trzeba sobie wyławiać ulotne melodie i zagrania. Muszę jednak zauważyć, że w tym wszystkim nie ma aż tyle artyzmu co na „Vikingligr Veldi” i pod względem muzycznym nastąpił niewielki regres. Znacznie mniej tu tego wkręcającego tańca klawiszy z gitarami, który tak zachwyca na poprzedniej płycie. Na pewno były wielkie chęci, a głowy pełne pomysłów na rozwój, coraz bardziej znanego zespołu. Było zainteresowanie i kontrakt z wielką wytwórnią, ale może wszystko jednak stało się za szybko i nie udało się dopracować tych kawałków do granic możliwości.
Żeby jednak było jasne nie chciałbym nic ujmować. „Frost” to w dalszym ciągu świetny album, pełny mrozu, intrygujących przestrzeni i zawiłych kombinacji. Ta muzyka ma niesamowitego ducha odludnej północy, epatuje chłodem i wręcz takim pięknem gór i dzikiej przyrody. Gdyby nie to, że „Vikingligr Veldi” podoba mi się bardziej, to złego słowa bym nie śmiał powiedzieć.
Tracklista:
1. Frost
2. Loke
3. Fenris
4. Svarte Vidder
5. Yggdrasil
6. Jotunblod
7. Gylfaginning
8. Wotan
9. Isöders Dronning
Wydawca: Osmose Productions (1994)
Ocena szkolna: 4+
Sparky : Nie wiem od czego zacząć.... Płyta jest ważnym krokiem w muzyc...