Granice przyzwoitości znikają w muzyce metalowej, kolaboracja ze sobą coraz to odleglejszych gatunków muzycznych to już norma. Muzycy nie tylko zamazują granice pomiedzy stylami, ale garściami czerpią patenty z innych formacji wykorzystując na swoje potrzeby. Słuchacz zawsze lubi doszukiwać się czyiś inspiracji, zarzucać wtórność, ale po co? Jeśli muzyka mimo, że tak różnorodna, broni się w moim mniemaniu, umyśle i najwazniejsze uszach doskonale.
Between The Buried And Me i ich poprzedni album ''Alaska'' niewątpliwie było moim odkryciem poprzedniego roku. ''All Bodies'' pierwszy utwór na płycie do dziś uważam za jeden z najlepszych w historii technicznego metalu (solo miażdzy). Najnowszy (s)twór swoją rożnorodnością porownałbym do albumu Death ''Sound Of The...''. Początek ''Foam Born/The Bactrack'' zaskakuje, spodziewałem się takiego kopniaka jak na poprzednim albumie, a dostaje spokojne minutowe intro na keybordzie, i zgoła odmieną mocną końcówkę. Zespół do tej pory poruszał się w ultra-technicznym można by rzecz metalu, tak jest nadal plus małą nowość trochę avangardowego grania. Do mistrzów takiego grania, nie porównuje z racji tego, że tam dużo większą role odgrywają klawisze, ale to co w niektórych popisowych fragmenatch wykonuje gitarzysta mogło by spokojnie znaleźć się na płycie np. Unexpect. ''Informal Gluttony'' początek to odrobina bębnienia etnicznego, kolejno wdrażany jest gitara basowa, gitara elektryczna, a wszystko zaprawione jest progesywnym graniem w najlepszym stylu. Kolejne dwa utwory, zespół ukazuje całą kolorystykę swoich możliwości ''Sun Of Nothing'' to bardziej liryczny kawałek, melodyjne wokale. ''Ants Of The Sky'' mój faworyt pełna szybkość ciagłe gonitwy instrumentów, trochę tu zalatuje DT, ale oni już chyba dawno zatracili taką łatwość w przechodzeniu z jednego motywu w drugi a wszystko w ramach logiki. Bo jak tu wpleść country, by później z tego wyprowadzić mocarny riff, niewielu to potrafi doprawdy. ''Prequel To The Sequel'' kolejny kawał potężnego grania, a to co się dzieje w trzeciej minucie, aż trudno opisać, to należy wysłuchać. Zgrabne zakończenie wiedzie nas w najlżejszy fragment płyty. ''White Walls'' ostatni i za razem najdłuższy kawałek na płycie, to chyba najbardziej chaotyczna kompozycja, chociaż posiadająca ciekawe fargmenty. Gitarowe solo na sam koniec powala, później kilkakrotnie powtarzane na fortepianie kończy całość.Koniec roku wszelkie podsumowania, czas zacząć nie jest to na pewno krążek doskonały muzycy nie ustrzegli się wad, ale podium mają gwarantowane. ''Colors'' to najlepsze dzieło zespołu jak na ten czas, progress wznoszący na tym nie poprzestaną.
Wydawca: Victory Records (2007)