Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Behemoth - Pandemonic Incantations

Pandemonic Incantations, Behemoth, death metal, Nergal, Baal i Les, Hell-Born, Mefisto, Damnation, Inferno, black metal, Piotr Weltrowski

„Pandemonic Incantations” jest trzecią płytą Behemoth i można powiedzieć, że przełomową dla tego zespołu. To tutaj można odnaleźć pierwsze symptomy zwrotu ku death metalowi i wyraźnie słychać, że Nergal zakończył okres tworzenia podziemnego black metalu. Piszę Nergal, ponieważ Behemoth opuścili Baal i Les, aby założyć Hell-Born. W nową erę zespół wszedł więc w nowym składzie. O ile Mefisto nie zagrzał długo miejsca na basie, to przybyły z Damnation Inferno miał się stać jego drugim filarem i kreatorem perkusyjnej baterii na następne dziesięciolecia.

 

O ile do tej pory Behemoth wykonywał muzykę klimatyczną, mającą ducha lasu i prastarych dziejów, to właśnie nadszedł tego brutalny koniec. „Pandemonic Incantations” to wściekły podmuch piekielnej agresji. Wszystko tu jest nastawione na śmierć i zniszczenie. Dźwięki są bardzo gęste i intensywne. Jest ich straszny natłok i spadają na słuchacza z impetem jakiegoś gradu meteorytów. Do tego wszystko jest niezwykle ciężkie, a prędkości zawrotne. Czuć w tej muzyce wrogość oraz niezgłębione pokłady jadu i nienawiści. To jest po prostu wojna.

Na wojnę zresztą wzywają już fanfary w intrze „Diableria (The Great Introduction)”. Od razu słychać, że sytuacja jest poważna, a atmosfera podniosła. Cała ta inwokacja przechodzi płynnie w pierwszy numer, który utrzymany jest w konwencji, o której już pisałem. Właściwie można powiedzieć, że są to dwa pierwsze numery, bo przerwa między nimi nie występuje. Huraganowy atak, na wszystko co święte, prowadzony jest bez ustanku. Urywek ciszy mamy dopiero przed „In Thy Pandemaeternum” i jest to prawdziwa cisza przed burzą. Jest to bowiem najbardziej charakterystyczny i przepraszam za sformułowanie, ale przebojowy kawałek na tej płycie. Fantastyczny początek gitarowy, wokalny i tekstowy, ale też równie dobra reszta z naprawdę bardzo udanymi wokalizami: „Devil’s tongue is the tungue of fire…”

W następnych dwóch numerach „Driven By The Five-Winged Star” i „The Past Is Like A Funeral”. Pojawia się więcej melodii gitarowej. Są tam nieco wolniejsze fragmenty gdzie ta muzyka staje się bardziej harmonijna, ale oczywiście bez odbiegania od przyjętych standardów. Są to kolejne dwa gwoździe programu, choć to akurat tyczy się po prostu całości. Nie deprecjonując więc pozostałych utworów, bo, jak już zaznaczyłem, każdy jest tu hymnem, moim następnym faworytem jest przedostatni „With Spell Of Inferno”, który pojawił się już na, wydanej rok wcześniej, EPce „Bewitching The Pomerania”. Tu również są świetne wokale, ale charakterystyczne są także klawisze, ponownie autorstwa Piotra Weltrowskiego. Jeszcze odnośnie wokali to są one ekstremalnie złe. Ryczący growl doskonale się komponuje z gitarami, ale sporo tu też takich urozmaiceń w postaci tekstów mówionych i przesterowanych.

Na końcu zaś znajduje się prawdziwy wojenny manifest w języku polskim, skierowany do wyznawców drewnianego krzyża. Jest to konstrukcja zupełnie inna od pozostałych pozycji, a najbardziej przypomina początkowe intro. Klawiszowe wzburzenie wychodzi tu na pierwszy plan, nadając groźnej atmosfery, a gitary stanowią zaledwie tło do przekazu. Dziesięć wieków hańby kalających naszą słowiańską ziemię zostanie pomszczonych, a głowa Watykanu ścięta. A więc „Wojna!!!”

 

Tracklista:

1. Diableria (The Great Introduction)
2. The Thounsand Plagues I Witness
3. Satan's Sword (I have Become)
4. In Thy Pandemaernum
5. Driven By The Five-Winged Star
6. The Past Is Like Funeral
7. The Entrance To The Spheres Of Mars
8. With Spell Of Inferno
9. Chwała Mordercom Wojciecha (997-1997 Dziesięć Wieków Hańby)

Wydawca: Solistitium Records (1998)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły