Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Relacje :

Acid Drinkers - Parlament, Gdańsk (20.04.2011)

Koncert Acidow w Parlamencie był dla mnie powrotem do lat młodzieńczych i wspomnień zajechanych kaset od debiutu aż do "Amazing Atomic Activity", na której z grubsza skończyła się moja przygoda z Kwasożłopami. Ot taka sentymentalna podróż do czasu fryzurki na pazia i oczekiwania na możliwość związania tych cholernych włosów włażących w oczy.  
Oczywiście kasety nadal stoją w domu i się kurzą, ale Acidzi zupełnie nie przypominają stanu plastikowych pudełek gdzieniegdzie połamanych, porysowanych i niekompletnych. Doskonale udowodnili koncertem, w gdańskim Parlamencie, że skład jest naoliwiony i nic nie zgrzyta, tylko sunie do przodu niczym luxtorpeda (nomen omen nowy projekt Litzy - bardzo przyzwoity zresztą).

Ze względu na perturbacje ze strażą miejską (nie, takich ze względu na picie pod chmurką), do klubu zamiast punktualnie to dotarliśmy ponad godzinę później. Co prawda obyło się bez mandatu, jednak w związku z tym nie było nam dane zobaczyć, ani ocenić tego co działo się wcześniej na scenie. Do klubu wpadliśmy dokładnie w momencie startu Acidów z resztą ktoś stojący obok podał, że drugiego supportu nie było. Zagrał tylko zespół Bregma - cóż, może innym razem.

Show był bardzo zacny, z mocną dawką utworów z "rybiego kutasika II" przeplatanych hiciorami m.in z "Infernal Connection", którą darzę szczególnym sentymentem. Pod sceną kurzawa pryszczatych nastolatków (i dobrze) uskuteczniających nieustanne moshowanie. Początek koncertu to "Ring Of Rire", które wywołało ogromny aplauz zebranej publiki. Zmiany w instrumentach i głównych wokalach oczywiście też miały miejsce. Ślimak w "Et si tu n'existais pas", a Yankiel w "Slow and Stoned" darli gardła.

W sumie, ze sceny wybrzmiało blisko 20 utworów. Poza wskazanymi powyżej kawałkami usłyszeliśmy jeszcze: "Hit The Road, Jack", "Hiperenigmatic Stuff Of Mr Nothing", "Bring It On Home", "Rattlesnake Blues",  "Poplin twist", "Bad Reputation", "In a Black Sail Wrapped", "Dancing In The Slaughterhouse", "Fuel Of My Soul & 66.6", "Pump The Plastic Heart", "Drug Dealer", "Under The Gun","The Joker", "New York, New York", "Swallow the Needle".

Konferansjerka Titusa z jajem i specyficznym humorem między utworami doskonale dopełniała koncert. Energia podczas łojenia rozpierała widownię i nawet starzy metale gdzieś w zakamarkach klubu machali banią czy uskuteczniali dwu-, trzyosobowe pogowanie. Kiedy człowiek trafia na taki koncert, gdzie wszystko się zgadza, a zespół jest w fantastycznej formie to chciałoby się częściej i więcej takich wieczorów.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły