Podczas tegorocznej trasy koncertowej Abracadabra Gothic Tour zespoły Closterkeller i Via Alia wraz z gośćmi odwiedzą 17 miast w Polsce. Jednym z nich był Olsztyn a znany klub Andergrant był miejscem, gdzie uczestnicy odbyli cudowną podróż od najstarszych utworów Closterkeller do kompozycji całkiem nowych.
"Kilka" minut po godzinie 19 rozpoczął się występ Via Alia, który składa się z członków Closterkeller. Magiczne dźwięki, hipnoza gitary i elektroniki zrobiły na mnie ogromne wrażenie tak jak i na wszystkich zebranych. Wcześniej nieznany mi zespół stał się czymś, co poruszyło to wewnętrzne "coś"; oderwałam się od ziemi i tłumu ludzi mnie otaczających, po prostu odkryłam coś nowego i niesamowitego. Jedynym minusem występu chłopaków, było kiepskie nagłośnienie. Słabo było słychać gitarę, którą tak pięknie obsługiwał Mariusz. Na pierwszym planie rzucały się jedynie klawisze i perkusja. Utwór "Strange Suicide" jednak nadrobił wszystkie niedociągnięcia we wcześniejszych kawałkach i z wielkim żalem olsztyńska publika pożegnała chłopaków z Via Alia by ujrzeć ich na scenie wraz z Anją podczas koncertu zespołu Closterkeller.Już pierwsze dźwięki "Graphite" wprowadziły ludzi zgromadzonych w olsztyńskim klubie w odpowiedni klimat. Gdy utwór się skończył, Anja zakomunikowała, że koncert będzie dłuższy, gdyż zawsze narzekamy, że grają zbyt krótko. Euforia i szaleństwo w tłumie zapowiadało cudowna zabawę. Po odświeżeniu nam pamięci i odkurzeniu starych kawałków mogliśmy usłyszeć trochę nowego materiału. Całkiem sporo elektroniki, jednak klimat Closterkeller da się wyczuć bez względu na to czy ona tam jest czy jej nie ma. Ballady jak i bardziej energiczne utwory zapowiadają naprawdę ciekawy album, który z pewnością nie będzie niewypałem. Prócz zestawu obowiązkowego (np. "Władza") zespół zagrał dawno niesłyszaną "Perłę" czy "W Moim Kraju". Ogólnie rzecz ujmując, nagłośnienie poprawiono, lecz dopiero po drugim kawałku. Jednak, jeżeli ktoś nastawił się na muzykę a nie na samo oglądanie zespołu - lepiej wyszedł siedząc w drugiej sali Andergrantu. Wokal i gitarę słychać tam było o wiele lepiej i dokładniej. Biorąc pod uwagę cały koncert można śmiało stwierdzić, że Closterkeller zadbał o wszystkich swoich fanów - od tych najmłodszych wiekiem po pamiętających czasy świetności "Violet" czy "Cyan". Jak zwykle publiczność domagała się bisów i jak zwykle je otrzymała. Jednak po zagraniu "Agnieszki" i "Czasu Komety" Anja zaproponowała "nieco inną" wersję jednego z utworów. Już pierwsze takty pozwoliły stwierdzić, że jest to "Na Krawędzi", a co najważniejsze, że zespół chce już zejść. Wokal Anji, który prowadzony był od niechcenia i dźwięki, które każdy prowadził jak chciał dały nam do zrozumienia, że po prostu chcą nas przegonić ;-) . Po kilku poważniejszych fałszach muzycy opuścili scenę a publiczność zrozumiała, że nie ma już sensu prosić o więcej - zmęczenie okazało się silniejsze.
Po koncercie, po chwili wytchnienia Anja wraz z Krzyśkiem rozdawali autografy i rozmawiali z fanami. Jednak bardzo szybko pozostała sama Anja. Trochę żałuję, ponieważ sądzę, iż wielu ludzi z publiczności chciałoby zamienić kilka słów nie tylko z frontmenką lecz i z całym składem.
Muzyka, niepowtarzalny klimat, lecz i jak zwykle oryginalna kreacja Anji tworzyły piękną i zgraną całość. Ważnym szczegółem była rozmowa z publicznością, które pozwalają stwierdzić, że nie chodzi tylko o "odbębnienie" swojego i pójście do domu - Closterkellerowi naprawdę zależy na swojej publiczności. Ogólnie koncert był naprawdę udany i gdyby nie chwilowe złe nagłośnienie nie można byłoby nic zarzucić. Teraz z wytęsknieniem czekam na promocję nowej płyty i kolejne koncerty, na które zapewne równie tłumie stawią się fani Closterkeller.
Marta "Narea" Wieromiej