Zespół Turbo umieścił na swoim profilu MySpace kolejny utwór z najnowszej płyty. Jest to kawałek tytułowy - "Strażnik Światła". Premiera najnowszego krążka już w najbliższy poniedziałek - 16 listopada. Wydawcą płyty jest Metal Mind Productions. "Strażnik
Światła" ukaże się w dwóch wersjach, podstawowej - jewel case oraz w
digipacku z dodatkowymi dwoma utworami - "Przestrzeń - Światła" oraz
akustczną wersją demo "Epilogu".
"Oniriad" wydany w 2003 roku, to niezwykły album w dorobku grupy
Darzamat. Nie dość, że przyczynił się do rewolucji w szeregach zespołu
(zmienili się gitarzysta oraz perkusista; wkrótce po ukazaniu się tej
płyty odeszła również wokalistka), to jest ona zupełnie nietypowym
brzmieniem w dorobku Darzamatu - nie przypomina ani pierwszych dwóch
płyt z Kate ani najnowszych z wokalem Nery. Eksperymentalne posunięcia
w kompozycjach były przedmiotem sporu pomiędzy założycielami grupy:
Flaurosem i Simonem. Oczywiście, w fanach również budzi sprzeczne
uczucia.
Ruszyła sprzedaż biletów na koncerty Killing Joke. Legenda post-punku i industrialu w ramach "30th Anniversary Tour" dwukrotnie zagra w Polsce. Zespół wystąpi 27 kwietnia w katowickim Mega Clubie, a dzień później w warszawskim Palladium. Trasa związana jest z wydaniem nowego albumu grupy zapowiedzianego na 2010 rok. Wejściówka kosztuje 110 złotych w przedsprzedaży, a w dniu koncertu jej cena wzrośnie do 130 zł. Organizatorem imprezy jest Propaganda Concerts.
Amerykański wirtuoz gitary elektrycznej, kompozytor i wokalista Richie Kotzen pojawi się 22 i 24 listopada w Polsce. Pierwszy, niedzielny koncert odbędzie się w Mega Klubie w Katowicach, dwa dni później Kotzen wystąpi w warszawskiej Progresji. Podczas obu występów Amerykanina sekundować będzie Robert Pieculewicz Trio. Bilety na oba koncerty dostępne są w cenie 85 zł w przedsprzedaży oraz 95 zł w dniu koncertu. Kotzen obecnie wykonuje muzykę z pogranicza rocka, bluesa i funku, był członkiem takich zespołów jak Poison czy Mr. Big. Artysta będzie promował swoja najnowszą płytę "Peace Sign". Organizatorem jego wizyty w Polsce jest agencja MA-IN. Darkplanet patronuje obu koncertom.
Koty niektóre mają takie "M" na czole, jakby ktoś im namalował, podpisał się... Te pręgowane...
Wiele kotów ma takie fantazyjne umaszczenie, wzory jakby malowane przez malarzy...
Koty w ogóle to cuda natury...
Jak można nie kochać tych stworzeń?
Chyba, że się nienawidzi prawdy... bo kot prawdę Ci powie...
Wiele jest wzorów umaszczeń kotów...
Mnie podobają się szylkreciki, choć nie tylko.
Również te pręgowane, tygrysie, ale też... jednolite... tj te całkiem czarne...
np...
Ale zawsze miałam słabość do tej litery "M" na czole...
I oczywiście tego "kociego marsa" ;-)
Koty są najlepsze ;-)
A ten kocurek z wyraźnym "M" na małym, jasnym czółku na zawsze pozostanie w mym sercu...
Wiele kotów ma takie fantazyjne umaszczenie, wzory jakby malowane przez malarzy...
Koty w ogóle to cuda natury...
Jak można nie kochać tych stworzeń?
Chyba, że się nienawidzi prawdy... bo kot prawdę Ci powie...
Wiele jest wzorów umaszczeń kotów...
Mnie podobają się szylkreciki, choć nie tylko.
Również te pręgowane, tygrysie, ale też... jednolite... tj te całkiem czarne...
np...
Ale zawsze miałam słabość do tej litery "M" na czole...
I oczywiście tego "kociego marsa" ;-)
Koty są najlepsze ;-)
A ten kocurek z wyraźnym "M" na małym, jasnym czółku na zawsze pozostanie w mym sercu...
Jak dla mnie jest to zaskakujące zjawisko.
Może nie sam serial, bo w zasadzie nie ma w nim zbyt wiele zaskakującego. Ot, serial - chociaż ciekawy, trzeba to przyznać.
Na początku wydawało się, że kolejny jakiś medyczny serial typu "ostry dyżur" z przystojnym, aczkolwiek nudnym Georgem Clooneyem.
Tymczasem okazało się, że to jednak trochę coś innego.
Serial ukazuje nam faceta z problemami - uzależnionego od leków, genialnego pana doktora, który ma dar - na wszystko znajdzie sposób, lekarstwo, choć sam cierpi na depresję i jest nieszczęśliwy. Ale za wszelką cenę ratuje ludzkie życie.
Jedyna wada pana doktora, to szczerość do bólu - mówi to co myśli, choćby miało to obrazić samego prezydenta.
Nie krępuje się niczym, czym wzbudza zdumienie nie tylko pacjentów, ale również kolegów z pracy.
I tu dalszy "ukryty wątek" serialu - koledzy starają się dociec co jest przyczyną takiej "wredności" House'a chyba przez wszystkie sezony trwania serialu. I z czasem "wychodzą" przez to różne rzeczy...
Oczywiście kolejną istotną sprawą jest to, iż House, jako geniusz obraca się w towarzystwie inteligentnych ludzi po studiach medycznych, z którymi nawiązuje jakąś więź, z którymi "jakoś" się dogaduje ( no bo w końcu nikt go nie rozumie).
I tu jest właśnie to, co mnie zastanawia.
Dialogi tych postaci są zawiłe, z mnóstwem podtekstów, jak to u
inteligentnych osób bywa.
Oczywiście nie twierdzę, że większość oglądających ten serial to przygłupy, ale...
Większość telewidzów ma iloraz inteligencji niewiele większy od szympansa (naukowy fakt) - bez obrazy dla nikogo.
Ale skoro serial jest popularny, to musi oglądać go wielu ludzi.
Pytanie, więc dlaczego go oglądają?
Wykluczam więc błyskotliwe dialogi, choć to też może być atrakcyjne, nawet gdy się ich nie rozumie ( łatwo wtedy zacwaniaczyć przed znajomymi)
To co? Szczerość House'a?
Jest, ale co z tego? Ludzi kręci właściwie ta szczerość, czy chamstwo, z jakim lekarz traktuje swoich pacjentów?
Mogłabym się założyć, że każdy polski pacjent wolałby nie mieć takiego lekarza.
Kiedy jest się chorym potrzebuje się miłych słów, a nie prawdy. I nie każdy byłby na tyle dojrzały emocjonalnie aby przyjąć taką ripostę.
W rzeczywistości, to każdy wyrzuciłby takiego lekarza, poszedł do innego szpitala...
Ale rzeczywistość rzeczywistością, a świat telewizji...
Może w końcu sam House?
Przystojny facet, po trzydziestce, w najlepszym wieku...
Czy kobiety pociąga taki typ osobowości?
Najwyraźniej tak, choć nie jest to ustabilizowany emocjonalnie, dojrzały osobnik nadający się na męża i ojca dzieci.
Ale jest w nim coś podniecającego, trzeba to przyznać (choć może nie dla wszystkich kobiet)
A faceci? ... Czemu to lubią oglądać? ...
Może też wszystkie te okoliczności razem wzięte składają się na sukces House'a?
Najwyraźniej tak, nie widzę innej opcji...
Myślę, że producent tego serialu wykazał się niezwykłym geniuszem inwestując w ten serial. Bo jest w nim chyba wszystko co potrzeba, aby "kupił" go lud.
A ten kto nie zna "House"'a , nie widział nawet fragmentu odcinka, to jakiś ignorant.
Dziś już nie wypada nie wiedzieć, kto to jest " House", w końcu to najbardziej popularny serial ;-)
A może też nie doceniamy inteligencji widzów?
W końcu taka złożoność... czy to przypadek?
Ludzie w końcu wolą sieczkę, czy coś bardziej wysublinowanego?
Może nie sam serial, bo w zasadzie nie ma w nim zbyt wiele zaskakującego. Ot, serial - chociaż ciekawy, trzeba to przyznać.
Na początku wydawało się, że kolejny jakiś medyczny serial typu "ostry dyżur" z przystojnym, aczkolwiek nudnym Georgem Clooneyem.
Tymczasem okazało się, że to jednak trochę coś innego.
Serial ukazuje nam faceta z problemami - uzależnionego od leków, genialnego pana doktora, który ma dar - na wszystko znajdzie sposób, lekarstwo, choć sam cierpi na depresję i jest nieszczęśliwy. Ale za wszelką cenę ratuje ludzkie życie.
Jedyna wada pana doktora, to szczerość do bólu - mówi to co myśli, choćby miało to obrazić samego prezydenta.
Nie krępuje się niczym, czym wzbudza zdumienie nie tylko pacjentów, ale również kolegów z pracy.
I tu dalszy "ukryty wątek" serialu - koledzy starają się dociec co jest przyczyną takiej "wredności" House'a chyba przez wszystkie sezony trwania serialu. I z czasem "wychodzą" przez to różne rzeczy...
Oczywiście kolejną istotną sprawą jest to, iż House, jako geniusz obraca się w towarzystwie inteligentnych ludzi po studiach medycznych, z którymi nawiązuje jakąś więź, z którymi "jakoś" się dogaduje ( no bo w końcu nikt go nie rozumie).
I tu jest właśnie to, co mnie zastanawia.
Dialogi tych postaci są zawiłe, z mnóstwem podtekstów, jak to u
inteligentnych osób bywa.
Oczywiście nie twierdzę, że większość oglądających ten serial to przygłupy, ale...
Większość telewidzów ma iloraz inteligencji niewiele większy od szympansa (naukowy fakt) - bez obrazy dla nikogo.
Ale skoro serial jest popularny, to musi oglądać go wielu ludzi.
Pytanie, więc dlaczego go oglądają?
Wykluczam więc błyskotliwe dialogi, choć to też może być atrakcyjne, nawet gdy się ich nie rozumie ( łatwo wtedy zacwaniaczyć przed znajomymi)
To co? Szczerość House'a?
Jest, ale co z tego? Ludzi kręci właściwie ta szczerość, czy chamstwo, z jakim lekarz traktuje swoich pacjentów?
Mogłabym się założyć, że każdy polski pacjent wolałby nie mieć takiego lekarza.
Kiedy jest się chorym potrzebuje się miłych słów, a nie prawdy. I nie każdy byłby na tyle dojrzały emocjonalnie aby przyjąć taką ripostę.
W rzeczywistości, to każdy wyrzuciłby takiego lekarza, poszedł do innego szpitala...
Ale rzeczywistość rzeczywistością, a świat telewizji...
Może w końcu sam House?
Przystojny facet, po trzydziestce, w najlepszym wieku...
Czy kobiety pociąga taki typ osobowości?
Najwyraźniej tak, choć nie jest to ustabilizowany emocjonalnie, dojrzały osobnik nadający się na męża i ojca dzieci.
Ale jest w nim coś podniecającego, trzeba to przyznać (choć może nie dla wszystkich kobiet)
A faceci? ... Czemu to lubią oglądać? ...
Może też wszystkie te okoliczności razem wzięte składają się na sukces House'a?
Najwyraźniej tak, nie widzę innej opcji...
Myślę, że producent tego serialu wykazał się niezwykłym geniuszem inwestując w ten serial. Bo jest w nim chyba wszystko co potrzeba, aby "kupił" go lud.
A ten kto nie zna "House"'a , nie widział nawet fragmentu odcinka, to jakiś ignorant.
Dziś już nie wypada nie wiedzieć, kto to jest " House", w końcu to najbardziej popularny serial ;-)
A może też nie doceniamy inteligencji widzów?
W końcu taka złożoność... czy to przypadek?
Ludzie w końcu wolą sieczkę, czy coś bardziej wysublinowanego?
Od kilkunastu lat Cannibal Corpse regularnie przy okazji wydania
kolejnych płyt odwiedza Polskę. Nie inaczej było tej jesieni, kiedy
Amerykanie w towarzystwie rodaków z Dying Fetus oraz Szwedów z
Evocation i Niemców z Obscura przyjechali do Krakowa. O Evocation słyszałem dawno temu, nigdy jednak nie załapałem się na ich
muzykę. Rzuciłem okiem z ciekawości i chyba jedyne, zresztą mało
odkrywcze, co mogę napisać to, że szwedzka scena dorobiła się dawno
temu szeregu rozpoznawalnych elementów. Nie byłoby w tym nic złego
gdyby nie to, że dla wielu grup stało się to zbyt ciężkim do uniesienia
balastem.

Po trafionym pomyśle wytwórni Infacted Recordings jakim było wypuszczenie reedycji klasycznych już singli "Abattoir" i "Cenotaph" w ekskluzywnych edycjach - ich twórcy czyli niemiecki EBM/industrialny duet X-Marks The Pedwalk zmobilizowani tym faktem zdecydowali się na wydanie absolutnie nowego materiału, który będzie pierwszym premierowym wydawnictwem od czasu wydania krążka "Drawback" z 1996 roku. Pierwszą nowością od germańskiego projektu będzie singiel "Seventeen" zapowiadany jako połączenie brzmieniowych zwrotów akcji z albumów "Drawback" i "Meshwork" z wczesnym stylem wypracowanym na pierwszych wydawnictwach. Promo-nagranie jest zapowiedzią nowej płyty X-Marks The Pedwalk - "Inner Zone Journey" spodziewanej na pierwszą połowę przyszłego roku.
Jeden z czołowych progmetalowych zespołów współczesnej sceny Symphony X wyrwał się właśnie spod skrzydeł stajni Inside Out i podpisał kontrakt płytowy z molochem jakim niewątpliwie jest Nulcear Balst Records. Gitarzysta zespołu Mike Romeo jest bardzo zadowolony z tego faktu i nie ukrywa, że liczy na wieloletnią współpracę z tym labelem. Póki co grupa pracuje nad nowym albumem, który ma się ukazać w przyszłym roku, już pod banderą Nuclear Blast. Niestety, żadne szczegóły dotyczące prac nad nowy kawałkami nie są jeszcze znane. Dyskografię zespołu zamyka wydany w 2007 roku album "Paradise Lost".
Co poniektórzy wyczekiwali pewno tego niusa z niecierpliwością, ale w końcu jest! Sześć lat po wydaniu poniekąd kultowego albumu "Mabool" izraelscy progressive death metalowcy z Orphaned Land wracają z nowym albumem zatytułowanym "The Never Ending Way Of ORwarriOR". Płyta ukaże się w Europie 25 stycznia przyszłego roku poprzez Century Media. Na wyspach japońskich album trafi na sklepowe półki dwa dni później, zaś w USA 9 lutego. Warto wspomnieć, że za produkcję płyty jak i za partie klawiszowe na albumie odpowiedzialny był Steven Wilson z Porcupine Tree.

Zarówno debiut "Hierakonpolis" jak i całkowicie wyprzedany "Nyarlathotep" francuskiego projektu Flint Glass okrzyknięte zostały jednymi z najbardziej innowacyjnych albumów ostatnich lat w dziedzinie ambient/IDM/industrial/tribal industrial/noise. Z racji problemów z dostępnością drugiego z nich, 4 grudnia ukaże się w sprzedaży ponownie - tym razem w specjalnej, poszerzonej, limitowanej edycji. Na "Nyarlathotep" Flint Glass swobodnie wędruje przez świat melodyjnych, smutnych, niejasnych i chłodnych dźwięków otoczenia inspirowanych twórczością amerykańskiego pisarza H.P. Lovecrafta, kreuje epicką bitwę między chłodem a ciepłem dopasowując się w ten sposób do pierwszego, lepszego filmu grozy ukazującego mgliste lasy, przebrzydłe aberracje tamtejszych istot i krajobrazy spowite światłem księżyca. Wydawcą krążka będzie Funkwelten.
9 lutego 2010 roku wydana zostanie pierwsza część nowej składanki skompilowanej przez elektronicznych maniaków zasiadających w loży menedżerskiej amerykańskiej wytwórni Metropolis Records. Kompilacja "Electronic Saviors: Industrial Music To Cure Cancer" ukaże się w postaci potężnego 5-płytowego boksu zawierającego pokaźną listę 80 nagrań legendarnych projektów EBM/electro/industrialnych: Combichrist, Chemlab, Suicide Commando, 16Volt, Leaether Strip oraz lokalne akty w postaci like Prometheus Burning i Semonik. Wpływy z zakupu kompilacji zostaną przeznaczone na rzecz Fundacji Badań nad Rakiem położonej w miejscowości Harrisburg.
Długo, długo nawet bardzo długo nie mogłem się zebrać do napisania czegokolwiek o twórczości Inactive Messiah. Zbierałem myśli powoli, a nawet bardzo powoli. I udało się. Czym jest Inactive Messiah? Hmm... Nie jest to coś oryginalnego, jednakże moim zdaniem warte przesłuchania.
Brytyjczycy z funeral doom metalowego Esoteric mogą mieć rzeczywiście powody do grobowego nastroju. Jakiś czas temu grupę opuścił gitarzysta Kris Clayton, zaś teraz z Esoteric pożegnał się klawiszowiec Olivier Goyet, który wrócił do rodzinnej Francji. Grupa ma teraz niemały orzech do zgryzienia, bo na gwałt poszukuje dwóch muzyków z doświadczeniem i własnymi instrumentami, którzy mogliby uczestniczyć w nagrywaniu szóstego albumu, do którego pozostali muzycy Esoteric się szykują oraz w trasach koncertowych poza granicami UK. Póki co formacja jest w kropce.
Szeregi kanadyjskiego tech-deathmetalowego Augury uszczupliły się o osobę Antoina Barila, który w dzierżył stanowisko dewastatora bębenków. Muzyk swoje odejście tłumaczy sprawami osobistymi i zawodowymi, które nie pozwalają mu na aktywne koncertowanie. Muzycy rozeszli sie w pokojowym nastawieniu. Tymczasowym pałkerem w Augury będzie Robin "Frog" Stone, który ostatnio udzielał się w australijskiej, industrial-deathmetalowej grupie The Amenta. Muzyk póki co będzie na zastępstwie na czas trasy koncertowej po Kanadzie, na której Augury będzie supportem dla Vader.
Fińscy grindcore'owcy z Deathbound właśnie ukończyli nagrywanie swojego czwartego studyjnego albumu. Materiał zatytułowany "Non Compos Mentis" ujrzy światło dzienne 25 stycznia 2010 roku, aczkolwiek w Finlandii będzie dostępny dwa dni później, zaś w krajach niemieckojęzycznych cztery dni później. Wiadomo, że na krążek trafiło 14 świeżutkich, pachnących nieświeżym prosiaczkiem, rzeźnickich numerów. Na profilu MySpace zespołu są dostępne już dwa utwory ("Free Shackles For Everyone" oraz "A Reason For Your Fight") zwiastujące nadchodzące wydawnictwo. Płytę wyda Dynamic Arts Records.