„We all fall down”. Taki jest główny motyw i zarazem tytuł pierwszego utworu na debiutanckiej pełnej płycie Grave Of Love „All This Tears Ago” i taki nastrój będzie towarzyszył słuchaczowi przez następnych niespełna pięćdziesiąt minut, kiedy to zanurzy się w smutny świat nostalgicznego neofolku i będzie odpływał wciąż tylko w dół i w dół.
Nie ma to jak obudzić się na cmentarzu i powoli przypominać sobie gdzie się jest i dlaczego. Nie ma to jak uświadomić sobie, że tu właśnie mieszkamy od kiedy udało się uciec ze szpitala dla obłąkanych. Tak, tu nas nie znajdą i tu można spokojnie knuć zemstę przeciwko swojemu prześladowcy, burmistrzowi McKenzie, oczywiście na wszelki wypadek zabijając wszystkich, którzy przypadkowo się napatoczą. Tak zaczyna się akcja „The Graveyard” – siódmej płyty King Diamond.
Sumo666 : Maksymalnie 2+ ta płyta otrzymuje od mojej osoby.
„The grave is open, the digger smiles. He takes me under, the deadly skies. The grave digger.” Strzeżcie się, bo oto nadchodzi. I nie będzie miał dla Was żadnej litości. Zabierze, zrujnuje i zakopie, zostawiając płacz i smutek. „The Grave Digger” to drugi numer z dziewiątej płyty Grave Digger o tym samym tytule. Jest to świetny hit, jakich na całym tym albumie z pewnością nie brakuje. Wręcz przeciwnie, co utwór to szlagier. Normalnie pełen sztos.
Sumo666 : Genialna płyta.
„Wilczy metal pogańskiej czerni”. Takie określenie na swoją muzykę zamieścił Venedae w okładce do swojej płyty „Siedem Kamiennych Oblicz”, pośród wielu innych patriotycznych haseł i przedchrześcijańskich symboli. Wojownicy Świętowita postarali się o graficzną i fotograficzną otoczkę dla swojej sztuki, gdyż jej przekaz jest tu co najmniej równie ważny co sama muzyka. A więc kto się nie boi niech stanie do walki: „Miecz wskazuje moją drogę ku krainie wiecznych bojów”.
Po „Blind Rage” w składzie Accept doszło do kolejnych zmian personalnych. Z zespołu odeszli gitarzysta Herman Frank i perkusista Stefan Schwarzmann. Zastąpili ich odpowiednio, znany z występów w Grave Digger i Rebellion, Uwe Lulis oraz Christopher Williams. Nowa krew oczywiście nie mogła nic zmienić w stylu Accept, który pozostał nienaruszony i wierny temu co niemiecka maszyna prezentowała do tej pory. Wydany w 2017 roku „The Rise Of Chaos” jest więc albumem klasycznym, czwartym już po zmartwychwstaniu, a w sumie piętnastym w bogatej historii tego zespołu.
Już w tym tygodniu zespół ROME zagra w Polsce trzy koncerty. Pochodzący z Luxemburga muzyk Jerome Router założył ROME (nazwa projektu pochodzi od jego imienia) w 2005 roku i od tego czasu wydawał kolejne płyty, które mocno zatrzęsły światem neofolku i post-industriala. Klimat muzyki i tekstów Rome jest wyjątkowy – łączy w sobie kunszt komponowania melodii, subtelne i poetyckie słowa oraz bezpośredni styl muzyczny, który czerpie z tradycji pieśni ludowej, dark ambientu, apocalyptic folku popu, rocka akustycznego, cold wave oraz martial industrial – wszystkie te elementy zlewają się tutaj w szczególnie awangardową mieszankę.
„Rheingold” to dziesiąty studyjny album Grave Digger, który uchodzi za jeden z lepszych w ich karierze. Jest to bajkowa historia o złocie z rzeki Rhine, z którego można wykuć potężny pierścień. Pokusił się o niego chciwy krasnolud, który zginął, pokusił się gigant, który zabił brata i zamienił się w smoka, a potem zginął, pokusili się i bogowie, co doprowadziło do upadku Valhalli. Pokusili się i inni, a całą plejadę postaci dramatu możemy spotkać już patrząc na okładkę, a także w jej wewnętrzne grafiki. Wewnątrz samej płyty znajdziemy zaś całą złotą górę zajebistego heavy/power metalu.
„Scourge Of Malice” to trzecia płyta włoskiego Graveworm, wypełniona pełnym wrażeń i emocji symfonicznym black metalem. Tak oto przenosimy się do mrocznego, rycerskiego świata, gdzie „evil arrives from black velvet sky”, „faces of hell turned into black”, „screamings of pain crushed the night”, a „voices of death calls for revenge”…
Decameron to reprezentant szwedzkiej sceny death metalowej lat dziewięćdziesiątych. Zaczęli od dema „My Grave Is Calling” w 1992 roku, a wydanie płyty „My Shadow…” zajęło im następne cztery lata. Ukazała się ona pod szyldem ich rodzimej No Fasion Records, a licencję kasetową wykupił niezawodny Mystic Production.
Destroyer 666 oraz Dead Congregation wystąpią jesienią w trzech polskich miastach. Zapraszamy 3 listopada do krakowskiego klubu Kwadrat, 9 listopada do poznańskiego U Bazyla oraz 10 listopada do warszawskiej Proximy. W roli supportów zaprezentują się: Nocturnal Graves oraz Inconcessus Lux Lucis.
zsamot : Pięknie, u Bazyla będę. :-) Po Metalmanii mam spory niedosyt. A byli...
Violation to niemiecki zespół death metalowy, którego aktywność wypadła na drugą połowę lat dziewięćdziesiątych. Najpierw wydali na kasecie demo „Carbonized” w 1996 roku, a dwa lata później udało im się popełnić album „Beyond The Graves” za sprawą wytwórni Last Episode. Znalazły się na nim dwa kawałki z demówki i pięć nowych kompozycji plus klawiszowe zakończenie „Fading Flames Of Life”. Mamy tu też tak zwany polski akcent, gdyż materiał ukazał się również na kasecie Morbid Noizz Productions.
„…From The Pagan Vastlands” to czwarte demo Behemoth, ale pierwsze profesjonalnie nagrane i wydane przez Pagan Records. Nic dziwnego więc, że postanowiono, w związku z tym, odświeżyć niektóre stare kawałki i pokazać je w nowej odsłonie. Większość jednak to nowa muzyka, a na koniec zaserwowany został cover Mayhem „Deathcrush”. Mayhem widnieje też na koszulce Nergala, a na Baala Immortal. Był to okres kiedy Behemoth hołdował północnemu black metalowi i trzymał się głębokiego podziemia, co wyrażone jest różnymi tekstami: „Black metal is not a trend – it’s a cult!!!” Wszystko to było śmiertelnie poważne.
Zespół Grave Pleasures, czyli post-punkowcy z Helsinek, z charyzmatycznym Anglikiem na wokalu, przyjechał w ten weekend do Polski zagrać dwa klubowe koncerty. Poznański gig niestety już za nami i nie ukrywam, że zazdroszczę wszystkim, którzy wybierają się dzisiaj do warszawskiego Pogłosu. Grave Pleasures promuje swój ostatni, rewelacyjny album "Motherblood", który ukazał się w zeszłym roku, a podczas polskiej części trasy towarzyszy im warszawska grupa Mons w roli supportu.
JustynKowalski : gg
amorphous : Trochę za dużo ludzi jak na mój gust, ale poza tym mi się podobało ;-...
oki : u mnie wrażenia następujące: - tak słabej frekwencji się nie spo...
December Moon został założony przez Robina Gravesa i Williama Sarginsona w 1992 roku, czyli w tym samym czasie, kiedy ten pierwszy dołączył do Cradle Of Filth. Zespół zawsze był duetem, a jego krótkie istnienie datuje się na środek lat dziewięćdziesiątych. W tym czasie wydali dwie demówki i album „Source Of Origin”, za sprawą fińskiej Spinefarm Records. W Polsce tematem zajął się Morbid Noizz Productions, wypuszczając materiał na kasecie.
Grave Pleasures ponownie wystąpi w naszym kraju już 11 sierpnia w poznańskim klubie U Bazyla oraz dzień później, 12 sierpnia, w warszawskim Pogłosie. Post-punkowcy z Helsinek przyjadą do naszego kraju promować swój ostatni album "Motherblood" z 2017 roku. W roli supportu na koncertach w Warszawie oraz Poznaniu zaprezentuje się warszawska grupa Mons. Bilety kolekcjonerskie na koncerty wciąż dostępne w sprzedaży.
Knock Out Productions zaprasza na dwa koncerty Grave Pleasures w Polsce. Fińska grupa ponownie wystąpi w naszym kraju 11 sierpnia w poznańskim klubie U Bazyla oraz dzień później, 12 sierpnia, w warszawskim Pogłosie. Post-punkowcy z Helsinek z charyzmatycznym Anglikiem Matem "Kvohstem" McNerneyem na wokalu przyjadą do naszego kraju promować swój ostatni album "Motherblood" z 2017 roku. Bilety kolekcjonerskie na koncerty są już dostępne.
Współczesny rock gotycki ma zupełnie inne oblicze niż przed ponad trzydziestoma laty, gdy wyróżniał się posępnością i mrocznym, ale mimo wszystko romantycznym klimatem. Dziś bardziej liczy się otoczka i spektakularność, którym często towarzyszy przerost formy nad treścią. Owszem, znajdą się czasem perełki, które jednak ciężko wyłowić spod mainstreamowej papki zespołów wtórnych i nijakich. Niestety, nie zawsze tak jest, że muzyka sama się obroni – nie w dzisiejszych czasach. Ale walka trwa, dzięki czemu w tej trudnej epoce płytkich wrażeń i artystycznej prostytucji, mamy okazję obcować z prawdziwą sztuką.
Six Feet Under okazał się zespołem, który lubi zaskoczyć i to pod kilkoma względami. Najpierw nagrali specyficzną płytę z coverami „Graveyard Classics”, która mi się na przykład podobała, ale wywołała mieszane uczucia, a następnie ukazał się ich czwarty własny album „True Carnage”, na którym czekały nas kolejne niespodzianki.
Z podziemnych czeluści, z zatęchłych korytarzy, z zamkowych lochów i zamglonych lasów, Mortiis wynurzył się ponad powierzchnię ziemi. Rozwinął skrzydła i wniósł się wysoko, aż do gwiazd, a jego muzyka zamigotała tysiącem barw, ukazując nieznany dotąd majestat. I choć w swoim gwiezdnym skafandrze wygląda nieco śmiesznie, to „The Stargate” jest bardzo poważną i sentymentalną podróżą po świecie i zaświatach.