Na „Louder Than Hell” w Manowar zadebiutował gitarzysta Karl Logan, szybko stając się jego mocnym i trwałym ogniwem. Po krótkiej przerwie za perkusję wrócił zaś Scott Columbus. Tak więc roszady ze składem skończyły się szczęśliwie i duet Adams, DeMaio mógł skupić się na swojej nieskalanej żadną nieczystością twórczości, moim zdaniem sięgając swoich wyżyn i nagrywając jedną z lepszych płyt w swojej nieposkromionej dyskografii.
„Never gonna change our style, gonna play tonight for quite a while.” Ten cytat z “Manowarriors” właściwie obrazuje wszystko co można znaleźć na “The Lord Of Steel”. Walka za metal trwa i w tym temacie nic nie ma prawa się zmienić. Kto kocha Manowar ten polubi i tę płytę. Kto za nimi nie przepada, niech sobie daruje, bo nic ciekawego tu nie odkryje. Jak bowiem kończy się powyższa zwrotka: „In heavy metal we believe, if you don’t like it time to leave”.
Oceniając tą płytę mozna mieć nie lada problem. Piosenki są tak zróżnicowane, że powinno się je oceniać oddzielnie i można by użyć całej skali przebywając tą sinusoidę nastrojów i opisując duchowe wzloty i upadki jakich doświadcza się podczas obcowania z tym materiałem.
Zwierzu : Faktycznie album w pierwszej połowie do bani... Później sporo lepiej. Tyt...